48. Trzy, dwa, jeden.

1.3K 122 56
                                    

Przetarłam dłońmi oczy i leniwie otworzyłam powieki, ziewając głośno. Kiedy mój wzrok napotkał brązową czuprynę, zmarszczyłam brwi i przetarłam oczy jeszcze raz.

― Jezu, wiedziałam, żeby nie jeść wczoraj tych grzybów ― mruknęłam, przekręcając się na drugi bok, żeby ułożyć się z powrotem do snu. Jednak, gdy usłyszałam głośny śmiech, błyskawicznie podniosłam się do pionu i zaskoczona spojrzałam na Harry'ego, który stał obok mojego łóżka, przyglądając mi się. ― Ja pierdzielę, jeszcze gorzej. Co ty tu robisz, co? Nie widzisz, że śpię?

― Teoretycznie już nie śpisz. ― Uśmiechnął się do mnie łobuzersko, na co przewróciłam oczami, złapałam poduszkę i rzuciłam nią, celując prosto w jego twarz, czym rozbawiłam go jeszcze bardziej. Niestety, złapał ją w locie. ― Tak traktujesz chłopaka, który załatwił ci bilety na koncert Eda Sheerana?

Wytrzeszczyłam oczy i od razu zaczęłam wyszukiwać w jego twarzy fałszu. Gdy jednak go nie znalazłam, poczułam się, jakby wszystko zamarło, a dopiero po chwili wróciło do jakiejś normy, razem z falą ogromnego szczęścia, które wręcz wypchnęło mnie z łóżka. Harry rozłożył ramiona, a ja od razu w nie wbiegłam, tak, że prawie się przewróciliśmy.

Czułam się, jakbym była pod wodą, nie obchodziło mnie nic oprócz faktu, że idę na koncert idola, nawet dziwny odgłos, który wydał z siebie Styles, spięty, czy to, że moje policzki stały się mokre od łez, nagle mało mnie interesowało. Cała roztrzęsiona, zacisnęłam dłonie na jego koszulce i zaczęłam cicho łkać, nie mogąc się powstrzymać. Był to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych gestów, jaki ktoś mógł dla mnie zrobić. Spotkanie idola było dla mnie tak nierealne, że nigdy o tym nie myślałam. A teraz nawet nie mogło to wejść do mojej głowy.

― Żadnych podziękowań? Ani nic? ― wydukał Harry, już nie tak pewny siebie jak wcześniej. Wzięłam głęboki, nierówny oddech i spojrzałam na jego zarumienioną twarz oraz przygryzioną wargę. Zmarszczyłam brwi, nie będąc pewna, o co mu chodzi. Brunet przyciągnął mnie bliżej, jakby bał się czegoś, ale ja naprawdę byłam zbyt roztrzęsiona, żeby się zastanawiać, o co może mu chodzić. Po prostu położyłam dłonie po bokach jego twarzy, stanęłam lekko na palcach i cmoknęłam go w usta.

― Dziękuję. ― Posłałam mu chyba najszerszy uśmiech, na jaki było mnie stać, i odsunęłam się, uświadamiając sobie, że mój oddech nie był obecnie najświeższy. Wplotłam dłonie we włosy, aby zgarnąć je do tyłu, a potem wytarłam mokre policzki. Zmarszczyłam lekko brwi, kiedy zauważyłam, że nastała dziwna cisza. Co, wyglądam tak okropnie, że go wcięło?

Zerknęłam na bruneta, który bezwstydnie wgapiał mi się w biust, a ja dopiero po chwili spostrzegłam, czemu się tak zachowuje. Miałam na sobie przylegającą, szarą bokserkę. I byłam bez stanika.

Od razu gorąco wpłynęło na moje policzki, a ja zamarłam, przeskakując spojrzeniem z niego na moje piersi, nie będąc pewna, co mam zrobić. Jednak, kiedy zauważyłam wypuklenie w jego spodniach, zaczęłam naprawdę panikować. Błyskawicznie chwyciłam koc, który leżał na krześle i zakryłam się nim. Harry wybuchnął głośnym śmiechem, aby rozładować napięcie, jakie powstało, na co ja tylko uśmiechnęłam się, nieco krzywo.

Boże przenajświętszy, to była najbardziej niezręczna chwila w moim życiu.

~~*~~

― Jezu, jezu, zaraz wychodzi! ― krzyknęłam, podekscytowana, wgapiając się w scenę jak w obrazek. Wręcz podskakiwałam, trzymając się ramienia Harry'ego, który co jakiś czas zerkał na mnie z błyskiem w oczach.

Styles tylko pokręcił głową, rozbawiony. Chyba coraz bardziej miał mnie dość, bo od bitych kilku godzin zachowuję się jak mała dziewczynka, która ma zaraz dostać wymarzonego misia. Zagryzłam wargę, zacisnęłam bardziej dłoń na jego ramieniu i zaczęłam przeć do przodu, przeciskając się przez ludzi, aby tylko być bliżej sceny. Harry bez oporu szedł za mną, co chwila, przepraszając osoby, które zaczęły kląć przez moje dosyć chamskie zachowanie, ale nie mogłam zdusić w sobie tej potrzeby zobaczenia Eda z bliska.

Kiedy w końcu stanęliśmy w trzecim rzędzie, przystanęłam, bo dalej nie dało rady się dopchać. Harry stanął obok mnie, zziajany. Poprawił czarną, skórzaną kurtkę, przejechał dłonią po włosach i spojrzał na mnie z wyrzutem.

― Mogłaś chociaż ostrzec, że masz zamiar taranować ludzi. Wziąłbym ze sobą jakiegoś mięśniaka, żeby nam przetorował drogę, a nie ― mruknął, tak, że prawie go nie usłyszałam, ale ja już nie zwracałam na niego uwagi, bo rudy mężczyzna wszedł na scenę, uśmiechając się do nas delikatnie.

Zatkałam uszy na pisk, jaki nastał, po czym po prostu rozpłakałam się, nie mogąc uwierzyć, że go widzę. Że widzę te rude włosy, brodę, ten dosyć pyzowaty kształt twarzy, te niebieskie oczy i koszulę w kratę. Naprawdę, nie potrafiłam opisać słowami tej euforii, jaka mnie ogarnęła. A kiedy już dotarł do mikrofonu i zaczął śpiewać, po prostu rozpłynęłam się. Harry objął mnie ramieniem, z takim wyrazem twarzy, jakby bał się, że upadnę, ale ja nie planowałam tego robić, nie teraz, kiedy przez kolejne kilka godzin będę patrzeć na swojego idola.

Nawet nie spostrzegłam, kiedy zbliżyła się północ, a za kilka chwil miał zacząć się nowy rok. Byłam za bardzo zajęta tańczeniem, śpiewaniem razem z Edem prawie wszystkich piosenek, piszczeniem i płakaniem. Jak to było, szczęśliwi czasu nie liczą?

Ed zaczął odliczać sekundy. Zmarszczyłam brwi, kiedy Harry powoli odwrócił mnie w swoją stronę. Zdezorientowana spojrzałam w jego oczy, które mieniły się niczym diamenciki, a na jego twarzy odbijały się kolorowe światła reflektorów.

― Trzy. ― Zaczął odliczać razem z Edem. Położył jedną dłoń na mojej talii, przyciągając do swojego torsu, a drugą odgarnął zabłąkany kosmyk włosów z twarzy za ucho, uśmiechając się do mnie łagodnie. Przeskakiwałam wzrokiem z jego oczu do ust i z powrotem. Wiedziałam, że już jestem stracona.

― Dwa. ― Przybliżył swoją twarz do mojej, tak, że nasze nosy stykały się ze sobą, a oddechy mieszały. Położyłam dłonie po obu stronach jego twarzy, czując, jak serce wręcz chce wydostać się z mojej klatki piersiowej, a ciało samo pcha się w jego ramiona. Zwilżyłam wargi.

― Jeden ― wyszeptał w moje usta. Przymknęłam powieki i przeniosłam dłonie na jego miękkie włosy, wplątując w nie palce. ― Wszystkiego najlepszego, Bell.

W tym samym momencie, gdy fajerwerki zaczęły lecieć w niebo, Harry połączył nasze usta w pocałunku tak delikatnym jak muskanie się dwóch motyli, jednak przekazywał w sobie tyle emocji, że nie potrafiłam ich wszystkich opisać. Ludzie dookoła nas zaczęli klaskać, ale w tym momencie, w akompaniamencie wybuchów, liczyły się dla mnie tylko jego miękkie wargi i ciepłe dłonie, które przeniósł na moje biodra, tym samym kreśląc kółka kciukami na brzuchu.

Harry przygryzł delikatnie moją dolną wargę. Westchnęłam ciężko i pogłębiłam pocałunek, nie mogąc już wytrzymać tak powolnego tempa. Tak bardzo pragnęłam więcej oraz mocniej, że było to aż bolesne. Zaczęłam przeczesywać palcami jego włosy i ciągnąć za nie delikatnie, na co brunet mruknął z zadowoleniem.

Kiedy usłyszałam obok gwizdy, Harry zakończył pocałunek, odsuwając się lekko. Oparł czoło o moje. Oddychaliśmy ciężko, jakbyśmy przebiegli maraton. Przez chwilę kreśliłam kciukami koła na jego głowie, ale gdy w końcu uspokoiłam oddech, otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w jego zielone tęczówki, które wydawały się jakby lekko ciemniejsze.

― Wiesz. ― Zaczęłam kciukiem przejeżdżać po jego nabrzmiałych od pocałunku wargach, uśmiechając się delikatnie, ale po chwili przestałam, z powrotem skupiając wzrok na jego oczach. ― Od dzisiaj moim ulubionym kolorem jest zielony.

Harry podniósł prawy kącik ust, a potem z powrotem połączył nasze usta w pocałunku. Uśmiechnęłam się sama do siebie.

Może ja także znalazłam swoją drugą połówkę?

I can help you | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz