Grzebałam widelcem we frytkach, zastanawiając się nad słowami Julie.
Miała rację. To dziwne, że dopiero teraz to widzę.
Nie chciałam stać się tą osobą, którą pomiatają i wyśmiewają. Może nie tyle, co nie chciałam, ale cholernie się bałam. Na pewno nie wytrzymałabym tego psychicznie.
Z drugiej strony, to nie jest wina Harry'ego. On po prostu chce wyjść z dołka, w którym się znalazł.
W głowie nadal kręciło mi się pytanie, czy on jest tego warty?
Mimo wszystko, przez te kilka dni, polubiłam go. Widziałam jego postępy oraz to, jak zmienia się jego postawa do mnie, z dnia na dzień.
Właściwie, to dziwiłam się, że tak szybko poczuł się komfortowo w moim towarzystwie. Może po prostu potrzebował takiej osoby, która go wysłucha i doradzi?
Głowa zaczęła boleć mnie od tych wszystkich przemyśleń. Odsunęłam od siebie talerz. Nagle straciłam apetyt.
Przed oczami stanęło mi wspomnienie, kiedy przyniósł mi babeczkę przed lekcją. I późniejsze przytulenie. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Potem już wszystkie spędzone razem chwilę, te urocze i mniej. Jego suche żarty, którymi sypał na lewo i prawo. A w końcu on sam, jego zielone oczy, brązowe loki i piękny uśmiech z dołeczkami.
Westchnęłam ciężko. Mimo, że wiedziałam na co się piszę, to nie potrafiłam już z tego wyjść.
Dopilnuję, żeby nie zatracił się w tym wszystkim za bardzo. Nawet jeśli on nie będzie tego chciał.
Mam nadzieję, że w tym przypadku nie stchórzę.
Podskoczyłam przestraszona, słysząc dźwięk rzucanej tacy. Podniosłam szybko wzrok, niemal od razu napotykając zielone tęczówki.
― A ty co taka zamyślona? ― Alex, rudowłosa, dosyć otyła dziewczyna, usiadła naprzeciwko mnie i ugryzła kawałek tortilli.
Zmieszana, wzięłam do ust frytkę i posłałam jej delikatny uśmiech. Odwzajemniłam gest.
― Tak jakoś wyszło, że muszę przemyśleć parę spraw.
― Och, jasne. Rozumiem. Ja właściwie przyszłam się spytać, czy trzeba przynieść na środę jakieś instrumenty.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
― Hmm, w sumie możemy. Przydałoby się cokolwiek załatwić, żeby nie dawać więcej obowiązków Gezell.
Pokiwała głową. Wyjęła telefon i poklikała w niego kilka razy.
― Nawiązując do Gezell, wiesz że za naszą godzinę nie dostaje pieniędzy?
Z zaskoczenia wytrzeszczyłam oczy.
Nauczycielka przez swoją dosyć trudną sytuacje finansową, chwytała się wszystkiego po kolei żeby chociaż trochę zarobić. Ja na jej miejscu nie traciłabym na nas czasu.
― Pewnie nie będzie jej za często ― mruknęła dziewczyna. Odłożyła telefon. Pokiwałam głową, kiedy ona znowu wzięła się za jedzenie.
― Ta... chyba masz rację.
― Jaką rację? ― Podskoczyłam przestraszona, kiedy znikąd pojawiła się Victoria, wysoka i chuda dziewczyna z dredami. Nie powiem, wyróżniała się z tłumu.
― Właśnie mówimy o Gezell. Wiesz, nieczęsto będzie do nas przychodzić. Rozumiesz, o co chodzi ― powiedziała Alex z pełnymi ustami.
Spojrzałam w brązowe oczy Victorii, w których zobaczyłam nutkę smutku. Pokiwała głową.
CZYTASZ
I can help you | H.S.
Fanfiction~ Pierwsze miejsce w konkursie Seventeeners2018, w kategorii "Nasi idole też są ludźmi". ~ ~ Wygrana w konkursie Seventeeners2018, w kategorii "Najlepsze z najlepszych". ~ Gdzie on to zagubiony chłopiec, a ona to jego promyk słońca, rozświetlający m...