18. Chodź tu.

2.4K 162 49
                                    

PIERWSZA CZĘŚĆ MARATONU.

W dzisiejszym dniu pojawią się trzy krótsze rozdziały. Rano, w południe i wieczorem. Mam nadzieję, że docenicie moją ciężką pracę, bo pisałam to dzień w dzień, przez cały ten tydzień.

Potraktujcie to, jako special na dwa tysiące wyświetleń.

Miłego czytania :)

~~*~~

Usiadłam na zimnej ziemi i przyciągnęłam kolana do siebie. Oplotłam je drżącymi rękoma.

Wbiłam wzrok w karetkę, w której siedział Harry. Opatrywała go ratowniczka, wyglądająca na bliską czterdziestki. Co jakiś czas mówiła coś do zdenerwowanego nauczyciela, który był jednocześnie trenerem drużyny.

Właściwie, nadal nie dochodziło do mnie, co tu się właściwie stało.

Od początku wiedziałam, że to wszystko nie skończy się dobrze.

Złapałam kontakt wzrokowy z Harrym, ale, spłoszona, od razu odwróciłam od niego spojrzenie.

Czułam się winna. To ja go rozproszyłam. To przeze mnie stała mu się krzywda.

Oparłam głowę o kolana i przymknęłam powieki. Wypuściłam świszczący oddech. Pociągnęłam rękawy swetra niżej. Będę musiała go wyprać, zanim oddam go Harry'emu.

― Wszystko dobrze, Bella? ― głos Julie zabrzmiał po mojej prawej stronie.

Podniosłam głowę i spojrzałam w jej niebieskie tęczówki. Dziewczyna kucała obok mnie. Uśmiechnęła się delikatnie. Położyła dłoń na moim kolanie, w geście pocieszenia.

Westchnęłam ciężko.

― Chyba tak. ― Julie zerknęła na mój policzek. Zmarszczyła brwi.

― Masz tutaj ― wskazała palcem na miejsce blisko prawego oka ― krew. To twoja?

Otworzyłam szeroko oczy. Szybko zaczęłam trzeć skórę na policzku, wręcz panicznie.

― Nie, to nie moja ― odparłam szybko.

Julie zmarszczyła brwi, przez co na jej czole pojawiła się pionowa kreska.

― Hej. ― Złapała moją dłoń i odciągnęła od twarzy. Spojrzałam na nią szklistym wzrokiem. ― Już nic tam nie masz. Spokojnie.

Pociągnęłam nosem i próbowałam odgonić łzy. Nie lubiłam widzieć współczucia w jej oczach.

Czułam się wyczerpana, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. A sytuacji nie poprawiał fakt, że miałam na sobie krew Harry'ego.

― Skarbie, nie płacz. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. A teraz idź do niego i wytłumaczcie sobie kilka rzeczy. To odpowiedni czas.

Spojrzała na mnie znacząco. Wstała z klęczek i wyciągnęła rękę w moją stronę.

Ujęłam ją z zawahaniem. Podniosłam się z ziemi. Czułam, że nie byłam do końca gotowa na tę rozmowę. Mimo tego, ja także uważałam to za najodpowiedniejszy moment.

― No, leć do niego. ― Poklepała mnie po ramieniu, posłała uśmiech i odeszła w stronę Zayna.

Zgarnęłam pasmo włosów za ucho i niepewnym krokiem ruszyłam w stronę karetki. Miejsce ratowniczki zajęli dwaj bruneci, ubrani w równie brudne kostiumy, co Harry, chociaż Styles zdjął górną część ochraniaczy, tym samym zostając w samej koszulce.

Dopiero kiedy byłam kilka kroków od nich, Harry zauważył mnie. Od razu powiedział coś chłopcom, którzy zerknęli na mnie, pokiwali głowami i odeszli, szepcząc do siebie.

I can help you | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz