*SAMANTHA*
Siedzę sama w domu, Chris poszedł do pracy, a dzisiaj jest wolne.
Nie dość że jestem sama to jeszcze mi smutno.
Jak spędzić weekend #Samantha
Masakra.
No, niby byłam wczoraj na tej herbacie z tym całym Luke'm, ale jednak nadal mam po prostu ochotę się zabić. Życie jest okrutne.
Oczywiście się rozryczałam, bo dlaczego miało by być inaczej?
Siedziałam w kuchni i patrzyłam przez okno. Końcówka listopada. Niby zimno i strasznie, a jednak miło i przyjemnie, co nie zmienia faktu, że nadal ryczę. Sama nie wiem co mam zrobić ze sobą. Jeszcze nie gadałam o tym z Chrisem i chyba nawet nie zamierzam. Po co ma się martwić moimi problemami, ma swoje i nie potrzebuje moich.
Moje serduszko bękło na miliony malutkich kawałeczków. Dlaczego on to zrobił?
Poczułam wibracje mojego telefonu. Rozblokowałam go. Miałam dużo nieodebranych połączeń, nie chce mi się sprawdzać kto to, po prostu rzuciłam go na stół.
Oto jak wygląda moje życie, od początku do końca. Takie było, jest i będzie.
Ciekawe co u Alex'a , dawno go widziałam.
Moje myśli są wszędzie, byle by nie myśleć o Ma..
Do moich oczu znów napłynęła fala łez. Nie było mi dane zbyt długo płakać i rozmyślać, ponieważ ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
Wstałam wkurwiona, ale też rozżalona i bezsilna, po czym otworzyłam drewnianą płytę z rozmachem.
-Czego?!- warkłam nawet nie spoglądając na tą osobę.
-Samantha? Co ci się stało?- podniosłam wzrok, a przedemną stała postać o które wcześniej myślałam.
Alex przepchał się i chwilę później był już w kuchni. Zamknęłam drzwi i poszłam za nim.
Spojrzałam na niego smutno, oczywiście nadal ryczałam.
-Kto ci to zrobił?- zapytał, ale ja nadal milczałam.
-No, gadaj!- widać było że był już wkurwiony.
-Nie będę cię mieszać w moje chore urojenia!- w końcu wydusiłam z siebie, nie chcę żeby ktoś rozwiązywał moje problemy. Nciągłam rękaw mojej bluzy i przetarłam moje mokre oczy.
-Samantha, musisz wszystko utrudniać? Ja chcę się mieszać, ja chcę ci pomóc- odpowiedział już spokojniej.
-Ale, tego nie da się naprawić, nawet jakbym bardzo chciała- szepłam, chwilę później znowu się rozpłakałam.
-Coś na pewno da się zrobić, tylko musisz mi powiedzieć co się stało.
-Max ze mną zerwał, bo jestem zbyt dziecinna i cały czas żyję w bajce, a najgorsze jest to, że on ma rację, jestem idiotką i tyle.
-Nie, nie, nie, nie wolno ci w to wierzyć, słyszysz?!
*ALEX*
Nie dobrze. Zaczęła sama wierzyć w kłamstwa, które ktoś jej powiedział. Moja dziewczyna przez to dostała depresji i skoczył z mostu.
Nie żyje.
Nie chcę tego przechodzić drugi raz. Po prostu, ona zaczęła wierzyć w to, że jest beznadziejna, że nikt jej nie kocha, że jest okropna, aż w końcu miała tak dużo kompleksów, że się zabiła. Oby nie przytrafiło się to Sam. Ona nie może umrzeć. Jeszcze jej nie powiedziałem wszystkiego co powinienem, ja muszę ją uratować.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Hej
Pierwsza perspektywa Alex'a.
Piszcie co sądzicie, możecie też napisać w komentarzach jakie chcielibyście zakończenie.Smutne. Szczęśliwe.
Jeśli chcecie jeszcze rozdział w tym tygodniu, możecie zostawić gwiazdkę.
Na początek może tylko 10.
Pozdrawiam

CZYTASZ
Mój Kolega
Hành độngPrzyjaźń Miłość Rozpacz Nienawiść Tak, niewinny acz kolwiek zły ruch prowadzi do.. No właśnie, do czego? *** ZAKOŃCZONE Zapraszam na moje pierwsze opowiadanie, są błędy i jest ona krótka, ale musicie mi to wybaczyć. Książka może zawierać sceny +...