13*

25 7 0
                                    

-Ty masz brata?- zapytał zaskoczony.

-Nikomu o tym jeszcze nie powiedziałam, to smutna historia- spuściłam wzrok na moje ręce

-Nie chciałem cię urazić- Max szepnął już ciszej.

-Jak wrucimy do domu to opowiem ci o wszystkim.

Max już nie odpowiedział tylko skupił się na drodze, nim się obejrzałam byliśmy pod ogromnym centrum handlowym

-No, to do którego sklepu chcesz iść na początku- Max zapytał z nadzieją w głosie.

-Do każdego- Odpowiedziałam i chwyciłam Max'a za rękę kierując się do wejścia.

-To będzie długi dzień- Westchnął ciężko.

-Oj nie marudź.

Przeszliśmy dopiero 5 sklepów a ja byłam w szoku bo większość ubrań dla mnie wybrał Max, a swoją drogą on też miał kilka reklamówek z ubraniami.

-Już mnie nogi bolą- Zaczęłam jęczeć gdy Max ciągną mnie do następnego sklepu.

-I kto tu marudzi- powiedział z szerokim uśmiechem.

-Ja wracam do samochodu- powiedziałam udając obrażoną i ruszyłam w stronę wyjścia. Gdy byłam już na parkingu i miałam zamiar wsiadać do auta, poczułam na mojej talii duże dłonie gdy tylko odwróciłam głowę w stronę Max'a on od razu mnie pocałował, oddałam pocałunek, robił to szybko i mocna a gdy nie mogłam  nadążyć po prostu przestałam zauważył to i od razu zwolnił, teraz mogłam nadążyć.

-Jesteś niemożliwy- Powiedziałam wsiadając do auta na miejsce pasażera, Max wrzucił wszystkie torby na tylne siedzenia.

-A ty jesteś cudowna- szepnął mi do ucha i odjechał.

Patrzyłam przez okno za którym było pełno kolorowych liści, chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie, uwielbiam takie chwile. Zanim się obejrzałam Max już parkował pod naszym domem, wysiadając zabrałam torby i zamierzałam w kierunku drzwi.

-Daj mi to- Max próbował mi zabrać reklamówki ale ja mu na to nie pozwoliłam i skarciłam go wzrokiem.

-Nie bo ja nie jestem w stylu: możesz mi pomóc, bo mnie rączki bolą- powiedziałam z dumą i szłam szybkim krokiem do domu gdy Max znomu mnie zatrzymał.

-Za to cię uwielbiam- powiedział i dał mi krótkiego buziaka w usta.

-Ale tych zakupów ci nie odpuszczę- zabrał mi wszystkie reklamówki i pobiegł do drzwi szybko je otwierając.

-Dasz mi chociaż raz coś ponieść?!- krzykłam  zdezorientowana.

-Nie!- krzyknął, chyba z mojego pokoju.

Zamknęłam drzwi, ściągnęłam buty i zostawiłam torebkę a chwilę potem byłam w moim pokoju gdzie Max już zdążył wysypać wszystkie ciuchy i inne pierdoły na łóżko, chwilę potem próbował je poskładać ale słabo mu to szło.

-Źle to robisz- wzięłam od niego koszulkę i pokazałam mu jak szybko poskładać ubrania.

-Pokaż jeszcze raz- powiedział i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

Pokazałam mu jeszcze dwa razy i już załapał o co chodzi. Składaliśmy tak ubrania a potem pochowaliśmy je do szafy.

Usiadłam na moim łóżku, gdy nagle przypomniałam sobie o tym że miałam mu powiedzieć o Dylanie.

-Max-Zaczęłam

-Tak?- zapytał siadając koło mnie.

-Bo chciałam opowiedzieć ci o Dylanie- powiedziałam i zaczęłam nerwowo bawić się moimi dłońmi.

-No dobrze, mów- powiedział i spojrzał na mnie.

-Jak miałam 12 lat pojechałam z moimi rodzicami i starszym bratem na jakieś wakacje, tata ciężko pracował więc chcieliśmy  dobrze to wykorzystać, gdy tak jechaliśmy to mój brat który miał 15 lat zaczął się kłócić z moim tatą który prowadził auto, w pewnej chwili wjechał w drzewo, usłyszałam tylko krzyk mamy a potem była już tylko ciemność. Obudziłam się po jakimś czasie, miałam przytszaśniętą nogę pod jakąś blaszką i zakrwawioną dłoń, zaczęłam się szarpać i głośno płakać ale to nie pomagało, siedziałam tak do puki blaszką nie zaczęła się lekko odsuwać, szybko wyciągnęłam nogę, chwyciłam za coś twardego i rozbiła szybę, uciekłam z tego samochodu i zaczęłam biec przed siebie, było ciemno nie wiedziałam gdzie jestem, biegłam tak i biegłam do puki nie wpadłam na jakiegoś kolesia był ubrany na czarno miał kaptur na głowie, nawet nie widziałam jego twarzy, upadłam na beton i zaczęłam płakać, on przykucnął i zdjął kaptur, wyglądał na 16/17 lat, pytał mnie jak mam na imię, co się stało, ile mam lat, dlaczego jestem tu sama, nie odpowiedziałam na żadne pytanie wtedy po prostu zabrał mnie na ręce i zaczął iść, nie wiedziałam gdzie, miałam to gdzieś co się teraz stanie. Wszedł do jakiegoś domu i położył na kanapie, przykrył kocem, zrobił herbatę i zaopiekował się mną, przygarną dzieciaka z ulicy Na następny dzień dowiedziałam się że ma na imię Chris i tak mieszkaliśmy jak siostra i brat. Po roku od minionego wypadku szłam przez las do szkoły tak jak codziennie, ale chwilę potem zauważyłam moją Mamę która- Przełknął głośno ślinę i dolończyłam- zwisała z drzewa, miała otwarte oczy  które byłe zaciemnione, nic w nich nie było tyko pustka zaraz pod nią był list który szybko podniosłam i uciekła, pobiegłam do pobliskiego parku i otworzyłam ten list:

Kochana Samantho
Przepraszam cię za to co widziałaś, za to że byłaś sama, za to że cię nie uratowałam, za to że nie mogłam cię pocieszyć, wiem że uciekłaś, wiem że się bałaś, nie mogłam znieść myśli że już nigdy cię nie zobaczę, po prostu zaczęłam tęsknić, co z tego że przeżyłam, skoro cię nie zobaczę, zaczęłam chorować na depresję, ciełam się ale twój brat zawsze mnie ratował, w konicu się powiesiłam.

Proszę wybacz mi...

-Puźniej mieszkałam z Chrisem. I tak został do dziś- szepłam cicho.

Max chciał coś powiedzieć lecz ja mu przerwałam.

-Po jakimś czasie mój znienawidzony do dziś tatuś, zaczął mnie bić, przez śmieć mamy popadł w alkoholizm  gdy wracałam do domu ze szkoły zawsze mnie łapał, i ciągnął w jakiś mały zaułek a tak mnie bił, za każdym razem gdy próbowałam uciec przed nim gdzieś na ulicy, on i tak mnie dogonił i bił mocniej, to trwało 2 lata, aż o dwa lata za długo.

Prześladował mnie dopóki nie odważyłam się zadzwonić na policję, groził że jeszcze mnie znajdzie i zabiję.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Rozdział trochę się przedłużył.

Znowu was bardzo przepraszam ale zaczęła się szkoła i trochę brakło mi czasu, postanowiłam że rozdziały będę dodawać co poniedziałek, po prostu zaczęłam się gubić w tym wszystkim, pozdrawiam.

Mój KolegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz