014 "Masz gościa"

1.1K 46 9
                                    

Następnego dnia w Studiu trzymałam się na uboczu i jedyne z kim rozmawiałam to Roxy, Maxi, Natalia i Diego. Obiecałam sobie, że nic nie będzie w stanie odebrać mi mojego szczęścia, nawet Leon. A jednak się myliłam - to właśnie ważne osoby mnie zniszczyły. Francesca i Camila były dzisiaj w Studiu, ale nie patrzałam na nie. Nie potrafiłam. Stałam się obojętna i próbuję z tym walczyć, bo nie chcę zranić taty, Ludmiły, Olgi czy kogokolwiek innego. Angie jutro przylatuje do Argentyny i to jedyna myśl, która mnie w pewien sposób pociesza. Ale kiedy znowu wyjedzie będę musiała powrócić do raniącej rzeczywistości. Nigdy nie spodziewałabym się, że moje życie będzie tak wyglądało. Jestem wyprana z uczuć.

Wracałam do domu kiedy zostałam zatrzymana.

- Violetta - usłyszałam moje imię więc się odwróciłam, a moim oczom ukazał się Leon,

- Czego chcesz? - spytałam z westchnięciem.

- Wszystko z tobą w porządku? Nie wyglądasz najlepiej..

- Myślę, że akurat ciebie powinno to interesować najmniej - odparłam oschle.

- To przeze mnie? - podszedł krok bliżej.

- Właśnie sam sobie odpowiedziałeś - uśmiechnęłam się ironicznie i odwróciłam w celu odejścia, ale po raz kolejny zostałam zatrzymana.

- Przepraszam - powiedział cicho.

- Już za późno na przeprosiny - strzepnęłam jego rękę z mojego nadgarstka i zaczęłam iść w stronę domu.

Odetchnęłam z ulgą kiedy przekroczyłam próg domu.

- Cześć tato - uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam go.

- Masz gościa - pocałował mnie w czoło.

- Camila i Francesca?

- Idź, a się przekonasz - uśmiechnął się szeroko i odszedł do kuchni. Jeżeli to są one, zostaną natychmiastowo wyproszone. Weszłam szybko na górę i gwałtownie otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się..

Angie.

Podbiegłam do niej i rzuciłam się na nią. W oczach pojawiły mi się łzy szczęścia, wiedziałam, że mogę na nią liczyć.

- Przyjechałaś, dziękuje, - wyszeptałam, a następnie się od niej odsunęłam i usiadłam obok - ale jak to możliwe, że tak szybko?

- Nie wiesz nawet co poczułam w momencie kiedy usłyszałam twój głos przez telefon. Dostałam takiej energii, że uwinęłam się w kilka godzin, a w następne kilka siedziałam już w samolocie, - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam - a teraz chcę wiedzieć dlaczego płaczesz i dlaczego jesteś taka blada.. widzę twoje opuchnięte oczy - zamlaskała.

- Nie jestem już z Leonem - zaczęłam bawić się materiałem sukienki.

- Przecież jeszcze na twojej osiemnastce byliście tacy szczęśliwi. Co się stało? - złapała mnie za dłonie.

- Podczas egzaminów do Studia zapisały się dwie bardzo ładne dziewczyny i to w dodatku popularne. Roxy jest piękną, czerwonowłosą dziewczyną o zgrabnej figurze i kobiecych kształtach. Leon się w niej zakochał, a ona w nim. Wyjechałam do Madrytu i w ostatnich dniach dowiedziałam się, że mnie zdradził. Wiedziałam wcześniej, że między nimi coś się dzieje, ale ufałam naszej miłości. Myślałam, że przetrwamy to, że on mnie dla niej nie zostawi. Potraktował mnie jak zwykłą szmatę, a ja nadal go kocham. Są szczęśliwi i to się liczy, ale ja jestem zniszczona. Całkowicie wyprana z uczuć, czuję to. Jeszcze do tego wszystkiego dochodzi Francesca i Camila, które ostatnim czasem mnie olewały i spędzały więcej czasu ze sobą zamiast mnie pocieszać czy pomóc. Nie prosiłam się o pomoc i pocieszenie, a w głębi duszy tego właśnie najbardziej potrzebowałam. Dopiero wczoraj Francesca powiedziała, że minęło tyle czasu i powinnam w końcu ruszyć do przodu, zakochać się w kimś innym. Za późno to powiedziała, za późno zauważyła, że nie dam rady tak dłużej - z moich oczu popłynęły łzy. To bardzo ciężki dla mnie temat i tylko Angie jestem jeszcze w stanie to powiedzieć.

- Moja biedna - przytuliła mnie do siebie - już cię nie zostawię, nigdy więcej.

- Nigdy? - spytałam zdziwiona.

- Od jutra będę znów pracowała w Studiu jako nauczycielka śpiewu - uśmiechnęła się, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech.

- Angie, dziękuje - przytuliłam ją z całej siły.

- Ale niestety nie mogę tu mieszkać, Priscilla..

- Rozumiem. Teraz będę mam ciebie na miejscu, w końcu - przygryzła wargę i ponownie mnie przytuliła. W tym samym momencie do pokoju wszedł mój tata.

- I jak Violu? Płakałaś? - zmarszczył brwi.

- Ze szczęścia - wyprzedziła mnie Angie. Domyśla się, że tata o niczym nie wie i lepiej żeby się nie dowiedział. Nie chcę go martwić.

- Zostaniesz Angie na kolacji? - zwrócił się do szatynki.

- Tak, zostanie - tym razem to ja wyprzedziłam moją ciocię. Pewnie by zaprzeczyła dlatego postanowiłam, że zdecyduję za nią, bo dawno nie jedliśmy wspólnie kolacji.

Zeszliśmy na dół i zjedliśmy kolację w bardzo miłej atmosferze. Priscilla była przyjaźnie nastawiona do Angie co mnie ucieszyło. Resztę wieczoru spędziłam na leżeniu z Angie i rozmawianiu. Przez ten wieczór mogłam jej streścić ostatnie miesiące, kiedy nie było jej w Buenos Aires.

***

Rano wstałam z o wiele lepszym humorem niż wczoraj. Jestem szczęśliwa z tego, że Angie w końcu zostaje i nigdzie już nie wyjedzie. Tęskniłam za nią i cieszę się, że się nie zawiodłam na niej. Mój telefon potraktowała całkowicie poważnie i rzuciła pracę dla mnie. Teraz patrząc na to, czuję się z tym trochę głupio, że to właśnie z mojego powodu rzuciła prace i wyjechała z Francji. No tak, rodzina ważniejsza od pracy.

Z uśmiechem na twarzy weszłam do Studia i powędrowałam do szafki, gdzie odłożyłam niepotrzebne rzeczy, a zabrałam ze sobą te, które przydadzą mi się na pierwsze zajęcia. Poszłam do głównej sali i zasiadłam przed fortepianem i zaczęłam grać oraz śpiewać moją niedawno skomponowaną piosenkę "Descrubi". Odpłynęłam i nie spostrzegłam kiedy obok mnie pojawiły się Fran i Cami.

- Violu, możemy porozmawiać? - zaczęła niepewnie Camila.

- Myślę, że nie mamy o czym - odparłam zgodnie z tym co myślę. Nawet one nie będą wstanie mi zniszczyć dzisiejszego humoru, pierwszy raz od długiego czasu uśmiecham się szczerze.

- Nie dałaś nam nic wytłumaczyć - wtrąciła się Francesca.

- A co mam dać wam wytłumaczyć? Jestem zawiedziona i jest mi strasznie przykro. Zostawiłyście mnie samą z tym wszystkim, doskonale wiedząc jak u mnie wygląda życie. Tak się nie zachowują przyjaciółki, prawda? Ja byłam przy was w chwili kiedy mi samej było źle, ale zbierałam resztki sił żeby was pocieszać i wysłuchać. Wy się ode mnie odwróciłyście i tu nie ma wytłumaczenia. Miałyście mnie zwyczajnie w dupie - wyrzuciłam wszystko z siebie.

Wyszłam z głównej sali i zaczęłam się kierować w stronę sali śpiewu. Przystanęłam gwałtownie w miejscu kiedy zobaczyłam Leona, wchodzącego do szkoły z podkrążonymi oczami. Przypatrywałam mu się przez chwilę ze zmarszczonymi oczami. Dawno nie widziałam takiego Verdasa. Przygryzałam wargę i walczyłam ze sobą czy do niego podejść i spytać. Kiedy już się zdecydowałam, u jego boku zobaczyłam Roxy więc odpuściłam.

Weszłam do sali śpiewu i usiadłam na krześle po czym zaczęłam myśleć o jego wczorajszym zachowaniu w stosunku do mnie.

Czy możliwe jest to, że to przeze mnie?

***

Od miłości do nienawiści | leonetta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz