Violetta's Pov
- Gdzie nauczyłeś się tańczenia? - spytałam rozbawiona, kiedy usiedliśmy na naszych miejscach.
- Mam wiele ukrytych talentów - uśmiechnął się szarmancko w moją stronę, a ja zatopiłam się w jego oczach. Niespodziewanie zaczął zbliżać swoje usta do moich, a ja przymknęłam powieki czekając na to co ma za chwilę się stać. Jednak zamiast tego usłyszałam swoje imię. Otrząsnęłam się i spojrzałam w górę skąd dochodził głos.
- Violu, pójdziesz ze mną na dwór? Trochę źle się czuję - przede mną stała Francesca, a ja energetycznie przytaknęłam i wstałam przepraszając Nathana. Matko, gdyby nie Włoszka to pocałowałabym się z Nathanem. Zeszłam z dziewczyną ze schodów, a następnie skierowałam się do bocznego wyjścia z klubu. Kiedy już wydostałyśmy się na zewnątrz odetchnęłam powietrzem nie zanieczyszczonym nikotyną. Cauviligia oparła się o ścianę i obserwowała mnie z wyczekiwaniem. Westchnęłam.
- To była tylko wymówka, prawda? - podniosłam brwi do góry.
- Tak - przyznała się - prawie się pocałowałaś z Nathanem - patrzyła na mnie jak na nienormalną.
- I? - skrzyżowałam ramiona.
- Znasz się z nim jakieś dwa dni i skąd nie wiesz czy czasem nie chce cię wykorzystać? - powiedziała, a parsknęłam.
- Czemu niby od razu wykorzystać? Sama mówiłaś żeby nie oceniać ludzi pochopnie, jak na razie nie zrobił niczego niestosownego i co mogłoby naruszyć moją prywatność - czarnowłosa jęknęła poirytowana i nabrała duży wdech do płuc.
- Nie chcę się rządzić, ale on nie wygląda na faceta, który oczekuje od Ciebie miłości - zmarszczyłam brwi.
- O co ci chodzi?
- No błagam, powiedz, że jeszcze tego nie widziałaś. Ba, na pewno to czułaś! Łapał cię za tyłek tyle razy i w dodatku na własne oczy widziałam jak jego spojrzenie leciało na twój biust lub pośladki - przewróciłam oczami. Może i coś tam poczułam, ale wierzę w to, że to było przypadkiem. Chociaż przypadki nigdy nie istnieją.
- Francesca skończ biadolić. Czemu go tak oczerniasz? - rozłożyłam ręce - Jesteś zazdrosna, bo komuś się podobam? Tak, pewnie, że tak! Nie wiedziałam, że jesteś taka złośliwa.
- Violetta, naprawdę? Będziesz teraz na mnie najeżdżać i się ze mną kłócić przez tego kutafona? Odpuść sobie dziewczyno, chcę dla ciebie jak najlepiej, a ty potrafisz jedynie stwierdzić, że jestem zazdrosna. Dla twojej wiadomości mam chłopaka i nie potrzebuję nikogo na zmianę jak Leon, któremu nie wystarczałaś! - wybuchła. Pod wpływem alkoholu i własnych emocji zamachnęłam się i uderzyłam przyjaciółkę w policzek.
- Nigdy więcej nie mów o Leonie - powiedziałam, a następnie wróciłam do środka i poszłam na górę. Wszyscy się na mnie patrzeli, a ja jedynie wzięłam swoje rzeczy i zeszłam szybko na dół. Wybiegłam czym prędzej z klubu i kompletnie nie wiedząc gdzie mam iść ruszyłam w pierwszy lepszy kierunek. Po moich policzkach spływały łzy, które co jakiś czas ścierałam.
Po przejściu kilkuset metrów zatrzymałam się pod latarnią i oparłam o budynek. Wybuchłam szlochem, który nie byłaś w stanie zatrzymać.
- Violetta, - usłyszałam swoje imię - Viola, co się dzieje? - zostałam obrócona w stronę szatyna.
- Zostaw mnie - wychlipałam i próbowałam się wyrwać, choć byłam całkowicie bezsilna.
- Na pewno nie zostawię cię w takim stanie - odparł i nadal trzymał mnie za ramiona - spójrz na mnie - uniósł mój podbródek.
- Dlaczego ty akurat mnie nie zostawisz? A wtedy, kiedy ci się znudziłam? Zniknij stąd, nie chcę cię znać, dlaczego dalej tutaj stoisz, nie c.. - zostało mi przerwane pocałunkiem, który Leon złożył na moich ustach. Sapnęłam w jego usta i zostałam przygwożdżona przez jego ciało do ściany. Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam za kark. Szatyn położył dłonie na moich plecach i przyciągnął mnie bliżej siebie. Z zwykłego pocałunku przerodził się w namiętny, żarłoczny i walczący o dominację. W momencie kiedy zaczęło mi brakować powietrza starałam się odciągnąć szatyna od siebie. Kiedy mi się to udało oparł swoje czoło o moje i razem wsłuchiwaliśmy się w swój przyśpieszony oddech.
- Co to było? - wyszeptałam i przygryzłam wargę. Szatyn nie odpowiadał - Leon, odpowiedz coś, proszę.
- Nie wiem - odpowiedział, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- No to mamy problem, - odparłam - bo ja też nie wiem - zaśmiałam się i odsunęłam od Verdasa. Widziałam jak na twarz Leona wpłynął uśmiech. Przez pół minuty staliśmy w ciszy aż chłopak się odezwał.
- Dobrze ci z Nathanem? - spytał, a ja odwróciłam się w jego stronę i pociągnęłam nosem.
- Do czego zmierzasz? - obserwowałam jego twarz.
- Po prostu chcę się upewnić, że będzie dla Cciebie lepszy ode mnie - odparł, a ja zmarszczyłam brwi.
- Co? Leon, o czym ty do mnie mówisz? - chłopak ni z tego, ni z owego zaczął kierować się w nieznaną mi stronę. Szłam za nim i wołałam, ale w końcu odpuściłam, bo cały czas mnie ignorował. Co to miało być?
***
Prawie w południe obudziłam się całkowicie bez sił. Nie mam pojęcia kiedy i jak dotarłam tutaj, ale doskonale pamiętam co stało się pomiędzy mną, a Leonem i co prawie się stało pomiędzy mną, a Nathanem. Ta cała sytuacja zaczyna się robić coraz bardziej dziwna. I nadal nie mogę uwierzyć w to, że uderzyłam Francescę. Ja naprawdę tego nie chciałam, poniosło mnie, ale ona pewnie i tak nie będzie chciała ze mną rozmawiać, a co więcej jestem pewna, że znowu zacznie się ze mną sprzeczać co nie ma większego sensu.
Wstałam z łóżka i pierwsze co poszłam zrobić to opróżnienie swojego pęcherza, który wręcz błagał o to. Po wykonaniu tej czynności powędrowałam do kuchni i napiłam się soku pomarańczowego i połknęłam tabletkę na ból głowy. Pomimo, że wczoraj nie wypiłam dużo to jednak zmęczenie i płacz robi swoje. W dodatku z tego co zauważyłam to mam kilka nieodebranych połączeń od taty i Priscilli. No cóż, będę musiała się z tego jakoś przed nimi wyspowiadać, pomimo tego, że jestem pełnoletnia to jednak tata opłacił nam ten wyjazd.
Siedziałam spokojnie na krześle barowym w kuchni aż do pomieszczenia nie wszedł Diego.
- Diego? Cześć, - uśmiechnęłam się w stronę przyjaciela, a on skinął na mnie głową w geście powitania - co tutaj robisz?
- Byłem u Fran. - odpowiedział i westchnął - Opowiedziała mi co się wczoraj wydarzyło i wierzę, że nie zrobiłaś tego specjalnie.
- Nie chciałam tego, naprawdę żałuję. Ale zaczęła mówić o Nathanie, że jego tylko interesuje pociąg seksualny, a potem dodała jeszcze Leona i nie wytrzymałam, a w dodatku trochę wypiłam - odpowiedziałam szczerze i patrzyłam na przyjaciela ze skruchą.
- Słyszałem, że wydarzyło się coś prawie pomiędzy tobą, a Nathanem - odparł i napił się soku z szklanki.
- Fakt, gdyby nie Włoszka to byśmy się pocałowali - przełknęłam ślinę. Sama nie wiem czy się z tego cieszę, ja do niego nic nie czuję.
- Viola, ja wiem, że to nie odpowiedni moment i miejsce, ale jeżeli zdecydujesz się na cokolwiek z Nathanem to przemyśl to dwadzieścia razy i nawet więcej. Nikt z nas nie zna dokładnie typka, a wcale nie wygląda na takiego, który naprawdę by cię pokochał. Ja tutaj niczego nie stwierdzam, nawet nie próbuję, bo tym razem to ja dostanę. - zaśmiałam się, a on się uśmiechnął - I przemyśl czy chciałabyś z nim być, bo może jest taka osoba, która chciałaby o ciebie walczyć, ale nie wie jak.
- Sugerujesz Leona? - zmarszczyłam brwi, a moje serce zabiło dwa razy szybciej.
- Skądże, - zaprzeczył - po prostu mówię, bo może jest taka osoba, która naprawdę cię kocha i chciałaby wynagrodzić ci to wszystko co wycierpiałaś - uśmiechnął się i wyszedł.
Teraz to już kompletnie nie wiem kto to mógłby być.
***
CZYTASZ
Od miłości do nienawiści | leonetta
FanfictionViolettcie po pojawieniu się Roxy w Studiu, zostają tylko wspomnienia po Leonie. Ból kiedy widzi ich razem, łamie jej serce, łamie ją całą. Jednak w pewnym momencie ból się kończy, a zastępuje go szczera nienawiść do szatyna. Jak głęboko musiał zran...