Tydzień później
Violetta's Pov
Tydzień. Tydzień jestem w Madrycie. I pomimo tego, że Leon obiecał mi, że będzie się ze mną kontaktował czuje niepokój. Przy każdym telefonie Francescy czy Camili pytam o Leona. Niedługo postradam zmysły przez to wszystko. Boję się, że go stracę i to cholernie. Tomas nie daje za wygraną i dalej ciągnie swoją grę. Jestem już tym wszystkim zmęczona, nie mogę spokojnie spać, nic. Roxy jest coraz bliżej Leona, a ja nie mam nawet jak temu zapobiec, bo przecież jestem w Europie. Czasem mam łzy w oczach, bo wiem, że jeżeli tak dalej pójdzie to stracę go, a to moja największa obawa.
Ubrałam na siebie niebieską bluzkę z długim rękawem, a na to była nałożona "siateczka" w ślaczki i inne wzory, białą spódniczkę i biały mały pasek. Ubrałam buty na koturnach, a włosy zostawiłam pofalowane. Pomalowałam się tak jak na codzień i wyszłam z pokoju w kierunku pokoju Ludmiły. Kiedy weszłam ta automatycznie zgasiła wyświetlacz w telefonie.
- Ukrywasz coś przede mną? - zmrużyłam oczy podchodząc bliżej niej.
- Nie, nic z tych rzeczy - uśmiechnęła się.
- Na pewno? Widziałam co innego - wskazałam wzrokiem na jej telefon.
- To Federico.. - dobra, wierzę jej on jest zdolny do wszystkiego.
- Okej, wolę nie wiedzieć co ci wysłał - zaśmiałam się przy okazji podnosząc dłonie w geście obronnym - miałabyś ochotę wyjść ze mną przejść się po Madrycie? Twoja mama i mój tata wrócą po czternastej, a więc mamy sporo czasu - uśmiecham się w jej stronę.
- Jasne, ale zabierz aparat. Muszę mieć co pokazywać Federico - puściła do mnie oczko i skierowała się w stronę łazienki. Przygryzłam wargę, uśmiechając się do siebie.
- Cała Ludmiła.. - szepnęłam do siebie po czym wstałam i skierowałam się zabrać potrzebne rzeczy.
***
Robię blondynce zdjęcia i właściwie nie przeszkadza mi to. Skupiam się na tym, a w głowie układam nieznaną mi melodię.
- Violetta, ziemia do Castillo - przed oczami ukazuje mi się wymachująca rękami Ferro.
- Co się stało?
- Zamyśliłaś się. Koniec tych zdjęć bo zaraz jeszcze na kogoś wpadniesz. Wracamy? - spytała na co przytaknęłam.
Nie mam siły już na nic.
***
- Kochanie, cześć jak tam w Buenos Aires? - siedzę uśmiechnięta od ucha do ucha patrząc na ekran telefonu, na którym jest Leon. Rozmawiamy przez video-chat.
- Bardzo dobrze - odpowiada.
- Tęsknie za tobą - jęknęłam.
- Ja za tobą też, jeszcze tydzień i się zobaczymy - uśmiecha się pocieszająco.
- K.. - nie mogę dokończyć, bo słyszę jakby głos Roxy.
- Przepraszam muszę kończyć, kocham cię - i wyłączył się.
To pewnie jego mama, nie Roxy. Cholera, mam jakąś obsesję na jej punkcie. Ciągle ona, ona tylko zaprząta moje myśli. Powinnam się jakoś zrelaksować, ale jak? Na imprezę nie pójdę, bo po pierwsze nie znam miasta, a po drugie nie chcę, po prostu. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni, a następnie z szafki wyciągnęłam popcorn. Wzięłam ze sobą paczkę i poszłam do salonu. Jestem sama, Ludmiła poszła spotkać się z przyjaciółmi, a rodzice wyszli na kolację biznesową. Włączyłam film i zaczęłam oglądać, zajadając się popcornem.
CZYTASZ
Od miłości do nienawiści | leonetta
FanfictionViolettcie po pojawieniu się Roxy w Studiu, zostają tylko wspomnienia po Leonie. Ból kiedy widzi ich razem, łamie jej serce, łamie ją całą. Jednak w pewnym momencie ból się kończy, a zastępuje go szczera nienawiść do szatyna. Jak głęboko musiał zran...