Violetta's Pov
- Jeszcze raz ją dotknij kutasie to powieszę cię na drzewie za jaja- wpatrywałam się w nich z szeroko otwartymi oczami. To raczej nie jest wytwór mojej wyobraźni. W tym momencie Diego spostrzegł, że wpatrujemy się w nich. Wróciłam do rzeczywistości i pociągnęłam Włoszkę w stronę wyjścia z posesji. Stanęłam pod bramą i nabrałam powietrza do płuc:
- To było.. dosyć dziwnie - odezwałam się. Dziewczyna przytaknęła i oparła się obok mnie. Tam zapanowała grobowa cisza, a ja gotowałam się z emocji. Już nie jestem tak roztrzęsiona jak na początku, jestem zszokowana reakcją Leona. On takie coś? To jest nieco ponad dziwne.
- Możemy wracać - nagle z środka wyłonili się chłopacy. Mój wzrok spoczął na Leonie, który przeciwnie - unikał tego wzroku. Przygryzłam wargę, a następnie ruszyłam przed siebie. Reszta ruszyła za mną i tak udaliśmy się w końcu do miejsca, w którym są ludzie.
***
Po dotarciu do hotelu od razu skierowałam się do łazienki. Zamknęłam się i spojrzałam na siebie w lustrze, wyglądałam okropnie. Rozmazany tusz do rzęs. Jestem kompletnie rozbita i mam ochotę wracać. Do Buenos Aires, do taty, do Angie. Zmyłam rozmazany makijaż i ponownie się rozpłakałam. W dalszym ciągu przeraża mnie to co mogło się stać i wiem, że gdyby nie udało mi się uciec to w tym momencie.. chyba nie muszę tego kończyć. Starłam łzy i wyszłam z łazienki, a tam w salonie zobaczyłam wszystkich moich przyjaciół. Od razu swój wzrok wbili we mnie, a pierwsza podeszła do mnie Ludmiła i przytuliła. Objęłam przyjaciółkę i przymknęłam powieki.
Kiedy się ode mnie odsunęła podeszłam i usiadłam obok nich. Wpatrywali się cały czas we mnie, a ja się nie odzywałam. Wiedzą o wszystkim.
- Violu, - zaczął Federico - podjęliśmy decyzję, że lepiej będzie wracać - już chciałam się zgodzić, ale zaprotestowałam.
- Nie ma mowy, żaden kutas nie zepsuje nam tego wyjazdu - oburzyłam się.
- Nie wydaje nam się dobrym rozwiązaniem zostanie tutaj - Cami zrobiła zniesmaczoną minę.
- Bo? - podniosłam głos - Tylko dlatego, że miało się stać coś.. złego? - przełknęłam ślinę i nie spuszczałam z tonu. Wstałam - przez moją naiwność i głupotę chcecie wracać - głoś mi się załamywał.
- Ale ja nie wiedziałam, przepraszam! - wykrzyczałam i z płaczem wybiegłam z pokoju hotelowego. Szłam przed siebie, przedzierając się przez tłumy ludzi i co jakiś czas ścierając łzy, które spływały po moich policzkach. W końcu doszłam na część plaży, na której w ogóle nie było ludzi. Stanęłam na piasku, a chwilę później runęłam na niego pogrążając się w płaczu. Jestem taką idiotką i czuję się okropnie wiedząc, że zepsułam im tylko wyjazd. Wpatrywałam się w swoje trzęsące się dłonie i popłakiwałam. Po niecałych dwóch minutach poczułam czyjeś ręce na swoich ramionach, czym w ogóle się nie przejęłam. Chwile później te ręce zaczęły się zsuwać z moich ramion niżej. Momentalnie przestałam płakać i przestałam na chwilę oddychać, przymknęłam powieki czekając na najgorsze, ale zamiast tego ktoś splótł swoje palce z moimi.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam w bok, a tam natrafiłam na twarz.. Leona. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na zachodzące słońce.
- Czego chcesz? - spytałam - obwiniać mnie?
- Nie, Violetta - zaprzeczył i ścisnął moje dłonie - i szczerze? Jesteś totalną idiotką obwiniając się o to co mogło się wydarzyć. - zmarszczyłam brwi i odwróciłam twarz w jego stronę - Jesteś dzielną kobietą, która uratowała.. nazwijmy to swoją czystość. - uśmiechnęłam się - I masz więcej tak nie mówić - dodał i odwrócił twarz w moją stronę. Odwróciłam głowę ponownie w stronę zachodu słońca i wpatrywałam się w go. Po pewnym czasie ciszy Leon zabrał swoje dłonie z moich i wstał, nieco zdziwiona zrobiłam to samo.
- Wracamy? - spytał. Przytaknęłam i ruszyliśmy w drogę powrotną.
***
Całą drogę pokonaliśmy w ciszy, a kiedy weszliśmy do pokoju to pierwsze co zrobiłam to wzięcie czystych ubrań i pójście się odświeżyć. Po wykonaniu tej czynności udałam się z powrotem do salonu. Na szczęście siedziały tu już tylko dziewczyny, a chłopcy byli u siebie. W spokoju położyłam się do łóżka i sięgnęłam po telefon by sprawdzić czy nikt do mnie nie dzwonił czy pisał.
Przeżyłam zawał w momencie kiedy zobaczyłam piętnaście nieodebranych połączeń od taty, pięć od Priscilli, dziesięć od Angie i dwadzieścia sms-ów od wszystkich razem wziętych. Przerażona szybko weszłam w wiadomości i odpisałam na wszystko tacie, Priscilli i Angie, jakoś z tego się wykręcając. Po tym jak odłożyłam telefon poczułam, że materac się ugina, a osoba, która siada na łóżku to Diego. Westchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej:
- Możemy porozmawiać? - spytał, a ja przytaknęłam. Rozejrzałam się i zauważyłam, że dziewczyny zniknęły - Poszły do chłopaków. Chciałem prywatnie z tobą porozmawiać - dodał, a ja ponownie przytaknęłam.
- Dlaczego tak zareagowałaś na ten powrót? Nikt nie chciał cię nim obwiniać..
- Po prostu.. - zatrzymałam się - mówiliście mi, że to podejrzany typek, a ja głupia i naiwna nie zauważyłam tego co on chce. I gdybyśmy wrócili to byłoby to tylko i wyłącznie z mojej winy, a ja nie chcę psuć sobie i wam tego wyjazdu - westchnęłam.
- Jesteś ważniejsza niż wyjazd. - uśmiechnął się blado. Uśmiechnęłam się delikatnie i wpatrywałam się w przyjaciela wyczekująco - Już wiesz o kim mówiłem? - spytał, a ja spojrzałam na niego z zmarszczonymi brwiami - Tajemniczy wielbiciel, Violu - dodał, a ja pokręciłam przecząco głową. Nikt mi nawet nie okazuje tego, że mnie kocha. Więc kto?
- Nie wiem, Diego. Ale bardzo chciałabym wiedzieć - wzruszyłam ramionami.
- Naprawdę się nie domyślasz? - zaśmiał się.
- Nie - przygryzłam wargę - i nie rób sobie ze mnie żartów.
- Leon - odpowiedział, a ja wytrzeszczyłam oczy. To jest w ogóle możliwe?
- J-jak? - zająknęłam się - Przecież on nawet tego nie okazuje.
- Nie zawsze na zewnątrz widać co człowiek czuje w środku - uśmiechnął się, a ja po prostu wpatrywałam się w jeden punkt i nic nie mówiłam.
- Ale przecież uczucia nie są czymś, co się zapala i gasi, jak światło - odezwałam się, kiedy znalazłam dobrą odpowiedź.
- To wszystko była sprawka Roxy. Nie ukrywam, bo ona również mi się podobała, ale Verdas pogubił się w tym co kocha i wyznał mi to, że nie przestał cię kochać. Powiedziałem ci, bo uważam, że musisz wiedzieć na czym stoisz - skończył i w tym samym momencie dziewczyny weszły do pokoju. Chciałam zatrzymać Hernandeza, ale wstał pożegnał się i wyszedł. Runęłam z powrotem na łóżko i z kompletnym mętlikiem w głowie wpatrywałam się w sufit. To co powiedział Diego kompletnie się nie klei, ale cóż, skoro to powiedział to teraz postaram się analizować wszystko co robi szatyn. Jeżeli to prawda, to może jest szansa dla niego i dla mnie?
***
CZYTASZ
Od miłości do nienawiści | leonetta
FanfictionViolettcie po pojawieniu się Roxy w Studiu, zostają tylko wspomnienia po Leonie. Ból kiedy widzi ich razem, łamie jej serce, łamie ją całą. Jednak w pewnym momencie ból się kończy, a zastępuje go szczera nienawiść do szatyna. Jak głęboko musiał zran...