ZAPRASZAM NA NOWE OPOWIADANIE O DRACO JUŻ NA PROFILUBiegłam przez szkolne korytarze niecałkowicie ubrana. Miałam na sobie zielony koronkowy stanik z wężem na jednej miseczce. Tak jak na prawdziwą ślizgonke przystało. Miałam zielone zakolanówki, spódnice, buty no i koszule w ręku. Oh...zapomniałam o hektolitrach łez na moich policzkach, a dlaczego? Właśnie zostałam wykorzystana w okropny sposób. Nazywam się Rose Carter i jestem na piątym roku w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Tak jak już wcześniej wspomniałam jestem czystej krwi ślizgonką, ale nie o tym teraz. Wybiegłam z wieży Slytherinu przez pewnego ślizgona. Dzięki niemu przez cały miesiąc czułam się wyjątkowa. Czułam się tak jak nigdy przy innym chłopaku. On był po prostu idealny...do czasu. Nie oceniajcie mnie kobietki, że po miesiącu wskoczyłam mu do łóżka. Po prostu on przekonał mnie do tego. Czułam, że robię dobrze. Myślałam, że będzie trzymał mnie blisko tak jak dotychczas. Po meczu poszliśmy do niego i po prostu to zrobiliśmy. Nie czułam, że nazywamy to ''kochaniem'', a raczej seksem bez uczuć, to bolało. Potem przytuliłam się do niego, a on mnie tak po prostu mnie odepchną i ze śmiechem wytłumaczył mi jak to działa. Załamana wybiegłam, więc z pokoju. O i jeszcze jedno, która z was nieuległa by najprzystojniejszemu chłopakowi w Hogwarcie? Tak ten chłopak to Draco. Draco Malfoy. Przynajmniej tak mówili, ale dla mnie to czysta prawda, był nieziemsko przystojny. Nie byłam typem laski, która się mści. Wolałam cierpieć sama. Nie miałam w szkole przyjaciół. Dziewczyny nie lubiły mnie dlatego, że bez ćwiczeń miałam ładne ciało, ale nie rozumiałam tego, a sama też nie zagadałam z czystej nieśmiałości. A chłopcy? chcieli tylko zaliczyć. Może zaprzyjaźniłabym się ze złotą trójką, ale naprawdę ich nie lubiłam i tego jacy to oni wyjątkowi nie byli. Przyjaciółkę miałam u Pani Pomfrey. Ona była naprawdę w porządku.
Wybiegłam na błonie i usiadłam pod drzewem. Postanowiłam zająć się referatem z OPCM. Ten przedmiot był moim ulubionym. Nie chodziło o nauczyciela. Sam materiał bym bardzo interesujący. I to, że było więcej praktyki niż teorii. Niebo. Gryzłam ołówek zastanawiając się nad kontynuacja zadania, aż usłyszałam śmiechy. Obróciłam głowę i spostrzegłam złotą trójkę popijającą herbatę w chatce tego wielkoluda. Nie przeszkadzało by mi to gdy nie ich głośne śmiechy i durne debaty nad czymś. Od pisania oderwał mnie chłód otulający ciało. Pacnęłam się w czoło.
- Idiotko przecież jesteś w samym staniku i płaszczu.- powiedziałam do siebie.
Zebrałam się, a w oknie chatki nie było już gryfonów. Było bardzo ciemno, a ja znajdowałam się niedaleko zakazanego lasu. Zapięłam płaszcz domu i pobiegłam w kierunek zamku, ale oczywiście wbiegłam w coś twardego i włochatego, upadłam.
- Cholibka! Dziecko nic ci nie jest? Nie byłaś w zakazanym lesie prawda?- po głosie rozpoznałam Hagrida.
- Nie, nie byłam. Przepraszam muszę iść.- odparłam wymijająco.
- Kara w bibliotece jutro o 18!- krzyknął za moich pleców.
- Co jak to? Nie może Pan.- nie miał takich przywilejów.
- Dyrektor mi powiedział, że jeśli zobaczę uczniów w późnych porach wieczornych na błoniach to mam takie prawo.- odparł i wrócił do "domu".
Zdenerwowana wróciłam do szkoły. Nie miałam ochoty iść na kolacje. Nie chciałam być pośmiewiskiem. Wparowałam do pokoju wspólnego, ale chyba nie tylko ja miałam w planach nie iść na kolacje, bo w środku na kanapie siedział Malfoy z Pansy na kolanach. Całowali się. Prosiłam Boga żeby mnie nie zauważyli.
- O kogo my tu mamy?- zaśmiała się podle Parkinson.
- No właśnie kogo.- dołączył do niej Malfoy.
Zignorowałam ich i szłam dalej do czasu kiedy Pansy nie chwyciła mnie za nadgarstek i wysyczała.
- Draco. Nigdy. Nie. Traktował. Cię. Poważnie.
- To prawda!- krzyknął rozbawiony arystokrata.
Nie chciałam aby po moim policzku spłynęła łza, ale gdy zaczęła lecieć wparował profesor Snape, a dziewczyna szybko mnie puściła. Dobrze, że miałam zapięty płaszcz do końca.
- Carter słyszałem o tym, że masz kare jutro w bibliotece!- warknął.
- Tak, tak. Ten wielkolud wlepił mi ją kiedy byłam na błoniach wieczorem.- odparłam spokojnie. Zauważyłam na twarzy Dracona jakby troskę? Nie, śmieszne.
- No to ładnie młoda damo. To ma być ostatni raz!
- Dobrze, przepraszam profesora.
-O i jeszcze jedno. Pani Pomfrey prosiła żebyś do niej przyszła.- odparł już spokojniej.
- No, tak, bo przecież nie ma innym przyjaciół poza nią.- wybuchnął śmiechem Malfoy. Tak jak reszta osób w pokoju wspólnym.
- Malfoy, o 18 w bibliotece pomożesz Pannie Rose!- warknął Snape i wyszedł.
- Ta, to wystarczająca kara.- zaśmiała się Pansy.
Pacnęłam się w czoło i zwróciłam się w kierunku pokoju. Usłyszałam jeszcze stłumiony głos dziewczyny.
- Daj jej już spokój.- warknął Draco. Dziwne.
Postanowiłam, że rano przyjdę do skrzydła medycznego i przeproszę. Odwróciłam się i zobaczyłam, że puścił mi oczko. Prychnęłam. No, oczywiście, że to zrobił.
CZYTASZ
Lucky boy: I know you obsessed with me| D. Malfoy
FanfictionPróbowałam napisać twoje imię w deszczu, ale ten deszcz nigdy nie przyszedł , więc postanowiłam to zrobić w słońcu, cień przychodzi zawsze w najmniej odpowiednim momencie...