31. Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore [*]

7.2K 321 195
                                    

Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, piątek, godz. 00:37

- Weź ciasta, szlamo.-rzuciła Pansy. Jej głos był stłumiony przez poduszkę.

- Jakieś jeszcze życzenia?-zapytałam z przekąsem.

- Tylko tyle, skrzaciku.-cmoknęła. Em spała w nogach na łożku Astorii. Oh...miałyśmy piżamową imprezę, jak coś. Ani mi, ani Pansy nie chciało się spać.

- Luz.-rzuciłam i machnęłam na nią ręką. Założyłam płaszcz z logo domu i powolutku otworzyłam drzwi od dormitorium.

Merlinie, żeby nikt mnie nie zauważył! Na palcach pokonałam odległość dzielącą mnie od pokoju wspólnego. Wychyliłam się lekko za ściany.

- Czysto.-szepnęłam sama do siebie i ruszyłam w kierunku wyjścia.

Korytarze w Hogwarcie o tej porze zawsze wyglądały dość mrocznie. Ciemność za oknem sprawiała, że miałam ciarki. Co chwile zerkałam za ramie i nerwowo wyszukiwałam potencjalnego zagrożenia. Gdzie jest dormitorium Puchonów? Gdzieś w piwnicy, No nie? Zawsze Zabini tam szedł po jedzenie na imprezy...No i ci dwaj gryfoni również. Na palcach pobiegłam zimnymi i mosiężnymi schodami w dół. Czysto. Stanęłam przed drzwiami. No tak, jeszcze hasło. Pacnęłam się w czoło.

- Hasło.-szepnęłam.- Myśl, myśl. To puchonii, więc coś skomplikowanego nie może wchodzić w grę.- No co? W końcu sprytni puchoni to hogwardzi oksymoron.

- Czara Helgi Hufflepuff?-zapytałam bardziej niż stwierdziłam.

Hlap.

Kurwa. OCET.

Zniesmaczona oddaliłam się lekko od wejścia i oparłam się o ścianę. Westchnęłam i usłyszałam cichy szmer. Po chwili po schodach zszedł...PUCHON. DZIĘKI, SALAZARZE.

- Oh, hej!-krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka, który obdarzył mnie podejrzanym spojrzeniem.- Nie myśl, że jestem złą ślizgonką. Chce się tylko dostać do kuchni.

- A mam taką pewność?-zapytał i podniósł jedną brew do góry.

- Teoretycznie nie, ale ja daje słowo honoru Slytherina.-podniosłam dwa palce ku gorze i uśmiechnęłam się promiennie.

Łyknij to, cepie.

- Dobrze, chodź.-powiedział i znów stanęłam przed wejściem do dormitorium. Chłopak wystukał „Helga Hufflepuff" i drzwi ustąpiły. Serio? I tyle? Na przyszłość fajnie wiedzieć.

- Dziękuje.-rzuciłam chłodno.

Wbiegłam w ciemny tunel i momentalnie znalazłam się koło drzwi. Szarpnęłam za klamkę, a moim oczom ukazała się przestronna kuchnia, pełna małych skrzatów.

- W czym mamy, Panience, pomóc?-zapytał jeden z nich i gestem ręki wskazał mi krzesło.

- Poproszę dwa kubki gorącej czekolady i...ciastka.-uśmiechnęłam się na myśl wiecznie głodnej Pansy.

- Już się robi.-rzekł i nakazał, aby reszta w pomieszczeniu zabrała się do pracy.

Stukałam w blat paznokciami i nudziłam się niemiłosiernie. Współczuje tym skrzatom...są takie dobre, a spotyka je taki los. Nie to, że nie lubię, jak Służek mi pomaga, ale momentami jest mi go żal.

- Gotowe.-wystawiono mi przed nos wiklinowy, spory koszyk. Czuć było od niego zapach czekoladowych ciastek.

- Dziękuje. Dobrej nocy.-uśmiechnęłam się, na co spotkałam się z oczami pełnymi wzruszenia.

Wzięłam koszyk w jedną dłoń i ruszyłam do siebie. Z wyjściem nie miałam problemu. Gdy tylko wspięłam się po schodach poczułam, jak cały ciężar wypada mi z rąk. Super! Jakiś oferma we mnie wpadł. Zaczęłam zbierać rzeczy, a winowajca nawet nie kwapił się do pomocy.

- Rosalie?-zapytał. Oh, to Harry.

- Harry? Co ty ty robisz o tej porze?-zapytałam.

- Przepraszam, że na ciebie wpadałem. Musisz mi pomoc! Chodź, szybko!-pociągnął mnie za dłoń. Zostawiłam jedzenie koło schodków i pobiegłam za chłopakiem.

Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart , Wieża Astronomiczna, godz. 01:30

- Harry? Po co mu tutaj jesteśmy?-szepnęłam.

- Spójrz, Rose.-wskazał dziurę w suficie.

Przez otwór zobaczyłam Draco. Draco i dyrektora? Co? Co oni razem tu robią?

- Czemu tam jest Draco?-zapytałam.

- Ma go zabić. Malfoy ma zabić Dumbledoora.- pociągnął nosem Harry.

N
I
E

To nie może być prawda. Draco? Ten Draco Malfoy? Boże, jak to możliwe...

- Zaczyna się.-dodał Potter.

- Draco, mogę ci pomóc. Oddaj różdżkę. Razem damy radę.-mówił staruszek.

- Nie ma opcji! Ja muszę to zrobić! Jeszcze nie dociera?!-krzyczał. On się bał.

- Draco, ja...-nie dokończył.

- Avada Kedavra.- Snape. Co do chuja? Usłyszałam chory śmiech i zauważyłam ją. Bellatrix.

- Świetna robota! No dalej. Czarny Pan będzie szczęśliwy!-krzyczała i wraz z Draco i innymi śmierciożercami przeteleportowała się do Malfoy Manor. Prawdopodobnie.

- Harry.-szepnęłam, a po moim policzku spłynęła łza.

- Ja wiem,?Rose. Ja wiem.-i przytulił mnie.

Moje serce właśnie pękło. Nie mogę kochać kogoś, kto chciał zabić. Biedny Dumbledore...

—————————————————-

IM BACK BITCHESSSS

XOXOXOXOXOOX

Lucky boy: I know you obsessed with me| D. MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz