Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, piątek, godz. 00:37
- Weź ciasta, szlamo.-rzuciła Pansy. Jej głos był stłumiony przez poduszkę.
- Jakieś jeszcze życzenia?-zapytałam z przekąsem.
- Tylko tyle, skrzaciku.-cmoknęła. Em spała w nogach na łożku Astorii. Oh...miałyśmy piżamową imprezę, jak coś. Ani mi, ani Pansy nie chciało się spać.
- Luz.-rzuciłam i machnęłam na nią ręką. Założyłam płaszcz z logo domu i powolutku otworzyłam drzwi od dormitorium.
Merlinie, żeby nikt mnie nie zauważył! Na palcach pokonałam odległość dzielącą mnie od pokoju wspólnego. Wychyliłam się lekko za ściany.
- Czysto.-szepnęłam sama do siebie i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Korytarze w Hogwarcie o tej porze zawsze wyglądały dość mrocznie. Ciemność za oknem sprawiała, że miałam ciarki. Co chwile zerkałam za ramie i nerwowo wyszukiwałam potencjalnego zagrożenia. Gdzie jest dormitorium Puchonów? Gdzieś w piwnicy, No nie? Zawsze Zabini tam szedł po jedzenie na imprezy...No i ci dwaj gryfoni również. Na palcach pobiegłam zimnymi i mosiężnymi schodami w dół. Czysto. Stanęłam przed drzwiami. No tak, jeszcze hasło. Pacnęłam się w czoło.
- Hasło.-szepnęłam.- Myśl, myśl. To puchonii, więc coś skomplikowanego nie może wchodzić w grę.- No co? W końcu sprytni puchoni to hogwardzi oksymoron.
- Czara Helgi Hufflepuff?-zapytałam bardziej niż stwierdziłam.
Hlap.
Kurwa. OCET.
Zniesmaczona oddaliłam się lekko od wejścia i oparłam się o ścianę. Westchnęłam i usłyszałam cichy szmer. Po chwili po schodach zszedł...PUCHON. DZIĘKI, SALAZARZE.
- Oh, hej!-krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka, który obdarzył mnie podejrzanym spojrzeniem.- Nie myśl, że jestem złą ślizgonką. Chce się tylko dostać do kuchni.
- A mam taką pewność?-zapytał i podniósł jedną brew do góry.
- Teoretycznie nie, ale ja daje słowo honoru Slytherina.-podniosłam dwa palce ku gorze i uśmiechnęłam się promiennie.
Łyknij to, cepie.
- Dobrze, chodź.-powiedział i znów stanęłam przed wejściem do dormitorium. Chłopak wystukał „Helga Hufflepuff" i drzwi ustąpiły. Serio? I tyle? Na przyszłość fajnie wiedzieć.
- Dziękuje.-rzuciłam chłodno.
Wbiegłam w ciemny tunel i momentalnie znalazłam się koło drzwi. Szarpnęłam za klamkę, a moim oczom ukazała się przestronna kuchnia, pełna małych skrzatów.
- W czym mamy, Panience, pomóc?-zapytał jeden z nich i gestem ręki wskazał mi krzesło.
- Poproszę dwa kubki gorącej czekolady i...ciastka.-uśmiechnęłam się na myśl wiecznie głodnej Pansy.
- Już się robi.-rzekł i nakazał, aby reszta w pomieszczeniu zabrała się do pracy.
Stukałam w blat paznokciami i nudziłam się niemiłosiernie. Współczuje tym skrzatom...są takie dobre, a spotyka je taki los. Nie to, że nie lubię, jak Służek mi pomaga, ale momentami jest mi go żal.
- Gotowe.-wystawiono mi przed nos wiklinowy, spory koszyk. Czuć było od niego zapach czekoladowych ciastek.
- Dziękuje. Dobrej nocy.-uśmiechnęłam się, na co spotkałam się z oczami pełnymi wzruszenia.
Wzięłam koszyk w jedną dłoń i ruszyłam do siebie. Z wyjściem nie miałam problemu. Gdy tylko wspięłam się po schodach poczułam, jak cały ciężar wypada mi z rąk. Super! Jakiś oferma we mnie wpadł. Zaczęłam zbierać rzeczy, a winowajca nawet nie kwapił się do pomocy.
- Rosalie?-zapytał. Oh, to Harry.
- Harry? Co ty ty robisz o tej porze?-zapytałam.
- Przepraszam, że na ciebie wpadałem. Musisz mi pomoc! Chodź, szybko!-pociągnął mnie za dłoń. Zostawiłam jedzenie koło schodków i pobiegłam za chłopakiem.
Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart , Wieża Astronomiczna, godz. 01:30
- Harry? Po co mu tutaj jesteśmy?-szepnęłam.
- Spójrz, Rose.-wskazał dziurę w suficie.
Przez otwór zobaczyłam Draco. Draco i dyrektora? Co? Co oni razem tu robią?
- Czemu tam jest Draco?-zapytałam.
- Ma go zabić. Malfoy ma zabić Dumbledoora.- pociągnął nosem Harry.
N
I
ETo nie może być prawda. Draco? Ten Draco Malfoy? Boże, jak to możliwe...
- Zaczyna się.-dodał Potter.
- Draco, mogę ci pomóc. Oddaj różdżkę. Razem damy radę.-mówił staruszek.
- Nie ma opcji! Ja muszę to zrobić! Jeszcze nie dociera?!-krzyczał. On się bał.
- Draco, ja...-nie dokończył.
- Avada Kedavra.- Snape. Co do chuja? Usłyszałam chory śmiech i zauważyłam ją. Bellatrix.
- Świetna robota! No dalej. Czarny Pan będzie szczęśliwy!-krzyczała i wraz z Draco i innymi śmierciożercami przeteleportowała się do Malfoy Manor. Prawdopodobnie.
- Harry.-szepnęłam, a po moim policzku spłynęła łza.
- Ja wiem,?Rose. Ja wiem.-i przytulił mnie.
Moje serce właśnie pękło. Nie mogę kochać kogoś, kto chciał zabić. Biedny Dumbledore...
—————————————————-
IM BACK BITCHESSSS
XOXOXOXOXOOX
CZYTASZ
Lucky boy: I know you obsessed with me| D. Malfoy
FanfictionPróbowałam napisać twoje imię w deszczu, ale ten deszcz nigdy nie przyszedł , więc postanowiłam to zrobić w słońcu, cień przychodzi zawsze w najmniej odpowiednim momencie...