Skrzydło szpitalne opuściłam wczesnym rankiem. Pani Pomfrey poplotkowała trochę ze mną i przepisała leki. Z torbą przez ramie przemierzałam korytarze Hogwartu. Wierza wschodnia, to tutaj. Stanęłam przed obrazem Grubej Damy.
- Em...Godryk Gryffindor?-zapytałam, mając nadzieje, że mnie wpuści. Padałam na twarz.
- Źle.- rzekła wyniośle. Szlak.
-Szlachetność? Braterstwo? Odwaga?-próbowałam.
-Nie.
-Oh proszę cię! Mam za sobą ciężką noc, więc z łaski swojej wpuść mnie, przecież wiesz, że tu mieszkam! Ty jedna niewydarzona...-przerwała mi.
- Nienawidzę ślizgonów. Na przyszłość, hasło to "czekoladowe żaby".
- Idiotyzm.-skwitowałam.
Weszłam na palcach do Pokoju wspólnego. Pusto. Szybko ruszyłam w stronę mojej sypialni. Wszyscy słodko spali. Rzuciłam torbę na łóżko i popędziłam do łazienki. Tam pomalowałam lekko oczy i przebrałam się w mundurek.
-Wingardium Leviosa.-nakierowałam różdżkę na prostownice. Podczas gdy magia zajęła się moimi włosami ja zaczęłam przyglądać się sobie w lustrze. Miałam podkrążone oczy, bladą cerę, i wychudłam. Nie to, że nie podobało mi się to, że jestem chuda, ale w takim stopniu to nie było to atrakcyjne. Byłam ciekawa jak będę wyglądać w sukience mamy. Oh! Miałam iść z Em na Pokątną, No tak! Przecież ona mnie zabije.
- Ał!- syknęłam. Mało skupiłam się na zaklęciu, dlatego prostownica popatrzyła mi ucho. Zaśmiałam się ze swojej głupoty.
- Nie drżyj się, Rose. Niektórzy śpią.-odezwał się Zabini.- O Rose! Jak się czujesz? Coś cię boli? Idziesz dziś na lekcje?
- Dobrze, nie i tak.-uśmiechnęłam się. Na szyje rzuciła mi się Em.
- Boże, przepraszam. Zapomniałam o tym, że trzeba pójść po twoją sukienkę. Miałyśmy wczoraj, ale wiesz...-przerwała mi.
- Oj, nie martw się! Pójdźmy dziś po szkole.- powiedziała i wszyscy wyszliśmy z łazienki. Na łóżku leżał zaspany Draco.
- Musicie tak krzyczeć?-warknął.
- Smoczku, Rose wróciła.-skwitował Zabini, opierając się o parapet i pijąc wodę. Draco poderwał się z łóżka i podbiegł do mnie. Przytulił mnie.
Wow.
- Draco, co ty robisz?-zaśmiałam się, odwzajemniając uścisk.
- Też chciałabym to wiedzieć.-odezwała się Pansy. Stała w drzwiach z rękami na piersiach. Draco puścił mnie.
- Dobrze, że nic jej nie jest prawda?-powiedział, patrząc na Pansy.- Tylko się ucieszyłem.
- Tak, tak. Rose chodźmy na śniadanie.-powiedział Zabini i razem z Em zostawiliśmy tą dwójkę razem.
W wielkiej sali nie było jeszcze Goylea i Crabbea. Siedzieliśmy przy końcu stołu.- O jak ja uwielbiam te tosty!-uśmiechnął się Zabini.
- A czego ty nie uwielbiasz?-zapytała retorycznie Em.
-To, Rose, jak tam sprawy z balem?-zapytał.
- Idę sama. I wiem co o tym myślicie, ale tak wole. Będę tańczyć z tym kto mnie poprosi i mam na głowie występ.- powiedziałam spokojnie, zajadając się posiłkiem.
- Jak wolisz. Kiedy jest drugie zadania?-zaciekawiła się Em.
- 4 dni po balu. Pisali w proroku.-oznajmił Zabini.
CZYTASZ
Lucky boy: I know you obsessed with me| D. Malfoy
FanfictionPróbowałam napisać twoje imię w deszczu, ale ten deszcz nigdy nie przyszedł , więc postanowiłam to zrobić w słońcu, cień przychodzi zawsze w najmniej odpowiednim momencie...