- Matko, podasz mi, proszę, cukru?- zapytał Draco. Wiecie co jest dziwne? Że właśnie jem kolekcje ze śmierciożercami! Super, nie? Żyć nie umierać.
-Oczywiście, synu.-odparła spokojnie Narcyza i sięgnęła po szklany, porcelanowy pojemniczek.
Westchnęłam. Jestem tutaj od wczoraj. Ta...jest okropnie. Siedzę pod jednym dachem z psycholami i mordercami, a o Draco już nie wspomnę. Rozumiem, że chce naprawić naszą relacje, ale powiedziałam mu „nie teraz", więc raczej powinien to uszanować. No, chwila...przecież to Pan Malfoy. Okej, jednak wszystko gra.
Tak strasznie martwię się o moich przyjaciół. Gdzie teraz są? Co robią? Czy ich schwytano? Co z Harrym? Czy dojechali? Tyle pytań bez odpowiedzi, zaprzątało moją głowę. Upiłam łyk herbaty. Przy stole panował gwar i chaos. Wszyscy żywo gestykulowali i bawili się w najlepsze. Poważnie? Wszyscy poza mną.
Poczułam gorąco. Zrobiło mi się duszno i przed oczami zaczęły pojawiać się czarne plany. Jak zawsze przeczuwałam, co może się za chwile wydarzyć.
Trzask.
Na środku pokoju pojawił się on. Lord Voldemort we własnej osobie. Przerażona wcisnęłam się w krzesło. Losie, czym sobie zasłużyłam? Voldemort powitał wszystkich i zajął miejsce na końcu stołu. Naprzeciwko Lucjusza Malfoya. Draco złapał mnie za dłoń, aby dodać mi otuchy. Na próżno.
- Witam, witam.-zaczął z oślizgłym uśmiechem.- Chciałbym tylko powiedzieć...-przerwał. Poczułam na sobie palce spojrzenie. Proszę, nie.
- Nie denerwuj się. Widzi cię.-szepnął mi do ucha Draco i jak gdyby nigdy zaczął spożywać posiłek.
- Rosalie, jak miło, że u nas gościsz.-zawrócił się teraz ku mnie i poszerzył uśmiech.- Jak przygotowania do ślubu?
Serio? Ślub? Kurwa, żart.
- Em, cóż..ja...właściwie to...nie...znaczy...
- Narazie wszystko przebiega bez większych przeszkód, Panie.-w pół zdania wszedł mi młody Malfoy. Dziękuje, Salazarze!
- Wybornie, jedzmy zatem.
- Panie, czy zechciałbyś się napić?-zapytała Narcyza.
- Ah, tak,tak.
- Jaką kawę preferujesz, Panie?- zapytała Pani domu, a po chwili skrzat biegiem ruszył do kuchni.
Voldemort i kawa? Co?!
30 minut później
Biegiem weszłam do pokoju Draco. Nie daje rady. To dla mnie za dużo. Jeść przy jednym stole z nim? Przecież on zepsuł mi życie i prawdopobnie chce zabić moich przyjaciół! A ja? A ja pije sobie z nim kawę! Dobre mi to!
Położyłam się na łożku i nakryła kocem. Nie mam ochoty na żadne rozmowy. Nie dość, że jestem tu przetrzymywana wbrew woli to jeszcze nie mogę się skontaktować z przyjaciółmi. Zamknęłam oczy i mruknęłam niezadowolona. Twarz wtuliłam w poduszkę. Pachnie perfumami Draco. Pachnie ładnie.
Do pokoju wszedł Malfoy. Tak po prostu i na spokojnie. Sięgnął do barku i wyjął z niego alkohol. Jednym łykiem pociągnął dość sporą ilość trunku, po czym rękawem koszuli przetarł usta.
CZYTASZ
Lucky boy: I know you obsessed with me| D. Malfoy
FanfictionPróbowałam napisać twoje imię w deszczu, ale ten deszcz nigdy nie przyszedł , więc postanowiłam to zrobić w słońcu, cień przychodzi zawsze w najmniej odpowiednim momencie...