34. Deal is a deal

6.8K 321 119
                                    

Narracja trzecioosobowa:

- Może wole dawać ci cukierki niż pierdolić, jaki nie był bym bez ciebie wielki?- zaśmiał się melodyjnie.- Może czasem potrzebuje spokoju, który w moim świecie jest na wagę złota? Który dajesz mi tylko ty.

- Idiota. Nie musiałeś mi kupować całej fury słodyczy. Jesteś kochany.-dziewczyna stanęła na palcach i pocałowała blondyna w policzek. Ten na jej gest przewrócił oczyma. Oczywiście niezauważalnie.

Kobieta czuła, że coś jest nie tak, lecz nie potrafiła zrozumieć. A może nie chciała? Może w jej kolorowym świecie było tak dobrze, że nie chciała tego zmienić? Złapała chłopaka za rękę i razem ruszyli w stronę sali. Na zajęcia.

Draco

- Jak to jej, nie ma?- warknąłem w stronę skrzata.

- Znikła, Panie. Zabrała różdżkę Pana Malfoya i ten jej cały skrzat. Jak mu tak...ah, mam! Służek jej pomógł.

Służek. Hm. Może się przydać.

- Zejdź mi z oczu.-powiedziałem.

Usłyszałem zamykające się drzwi. Pusto. Rozejrzałem się po pokoju i głośno westchnęłam. Usiadłem przy sporym, mahoniowym biurku i zacząłem przyglądać się mapie miasta. Kolejna akcja, niosąca ze sobą śmieć niewinnych ludzi. Kolejna krew zostanie przelana. Łokciami oparłem się o biurko i potarłem twarz. Miała na mnie czekać, a tym czasem? Nie wiem nawet gdzie się podziewa. Potrzebny mi sen.

Dlaczego mnie zostawiła? Fakt, byłem wobec niej nie fair. Powinienem jej dać czas do oswojenia się z tym wszystkich. Finalnie nie zabiłem Dumbledoora i to się liczy, nie? W byciu śmierciożercą nie można się tak cackać. Powonienie westchnęłam. Ktoś musi mi pomoc jej szukać. Niech stracę.

- Lestange!-krzyknąłem. U progu momentalnie stanął ten półgłowek z buzią pełną jedzenia. I to jest arystokrata?

- Czego?-warknął, ale nadal się uśmiechał.

Dobrze wiedział.

- Pomożesz mi ją znaleść? W końcu nie bez powodu jesteś JEGO tropicielem.-powiedziałem jakby od niechcenia.

- Hm...a co za to dostanę?-oparła się o flamuge, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.

- Co będziesz chciał.-zaniżyłem się do tego stopnia. Parsknął.

- Słuchaj, nie obchodzi mnie twoja czarownica od siedmiu boleści. Mam w dupie czy ci się układa, czy nie. To, że jesteśmy rodziną nie daje nam obowiązku pomocy i to jeszcze z powody jakiejś tam pierwszej lepszej. Nie będę się narażać za jakieś twoje obietnice. Bo co ty możesz mi dać?-zakpił.

Trzymajcie mnie.

Już miał wychodzić, gdy się odezwałem:

- Czy twoi rodzice przypadkiem nie mają dla ciebie żony z czystokrwistych?- przystanął. Mimowolnie się uśmiechnąłem.

- Może, a co?-warknął.

- To, że jest ona najbrzydszą laską jaką kiedykolwiek widziałem.-kłamałem. Nigdy nie widziałem jej na oczy.

Oczywiście.

- Co ty gadasz?!-zwrócił się do mnie.- kłamiesz.

- Mam w dupie, czy będziesz z Top modelką, czy ogrem. Pamiętaj.-powiedziałem.

- I co byś zrobił w zamian za pomoc?

Bingo.

- Namówiłbym rodziców i moich i twoich do zmiany zdania. Na imprezie u kolegi poznałem taką jedną. Znajduje się w dwudziestce ósemce najczystszych rodów. No i jest bardzo ładna.-była przeciętna, okej? Ale grać trzeba.

- Jak się nazywa?-zaciekawił się.

- Pomożesz mi?

- Może.-rzucił obojętnie.

- Może, co?

- Może tak.-wykrzywił się.

Proste.

- Czyli umowa stoi.- wyzczerzyłam się i uścisnąłem jego dłoń.

- Jak się nazywa ta dziewczyna?

- Astoria Greengrass.

Lucky boy: I know you obsessed with me| D. MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz