- Musimy uciekać.- krzyknęła do mnie Pansy.
- Dlaczego?-załkałam. Przecież wiedziałam, więc czemu pytałam? Może myślałam, że to tylko zły sen.
- Śmierciożercy zaatakowali szkołę. Dyrektor nie żyje.-odpowiedziała mi na jednym tchu.
Wbiegłam do pokoju. Em i Astoria pakowały już swoje walizki. Brały same najpotrzebniejsze rzeczy, a ja? Stałam jak idiotka. Nie mogę uwierzyć, jak bardzo spaprało się moje życie w ciągu jednej godziny. To takie nie fair. Szybkim ruchem sięgnęłam po torbę i zaczęłam pakować ciuchy. Kilka koszulek, jedna para spodni i płaszcz. Zapinam bagaż. Dziewczyny stoją już przy drzwiach i patrzą na mnie ze współczuciem.
- Draco nie jest taki...-zaczęła As.
- Skończ. Od dziś on dla mnie nie istnieje.-burknęłam i ostatni raz popatrzyłam na pokój. Wspomnienia. Potrząsnąłem głową i pogoniłam dziewczyny, aby wyszły. Zakluczyłam drzwi. Po co? Przecież, jeśli śmierciożercy zechcą tu wejść to stare, dębowe drzwi im tego nie utrudnią...
- Musimy znaleść Notta i Zabiniego.-stwierdziła przejęta Em. Popatrzyłam na nie pustym wzrokiem.
- Pójdę po Notta, a ty idź do Blaisa.-powiedziała Astoria i zwróciła się do Black.- Spotkamy się na dworcu i razem przeteleportujemy się do mnie.
Wzruszyłam ramionami i wraz z Pansy pobiegliśmy ku Wielkiej Sali. Cały Hogwart oszalał...wszędzie krzątali się przerażeni uczniowie i zabiegani nauczyciele. Wszyscy pragnęli, aby nareszcie znaleść się w bezpiecznym miejscu. Po drodze spotkałyśmy Harrego. Był na tyle zajęty i przejęty, że nawet nie zorientował się, iż Parkinson wpadała na niego. Wraz z Hermioną i Ronem biegli w nieznanym mi kierunku. W tym całym zgiełku nie pomyślałam o biednym Dumbledorze. Taka wielka strata.
-Rose, prędzej!-szarpnęła mnie Pansy. Nawet nie zauważyłam, że zwolniłam tępa.
- Nie ma sensu.-skwitowałam. Parkinson przystanęła. Krzyki uczniów i komendy nauczycieli nie ustawały. A nawet nasilały się z każdą minutą.
- Słuchaj.-odstawiła torbę na podłogę i podeszła do mnie.- Ja wiem, że to cię boli. Ja rozumiem, ale musimy teraz się stąd wydostać. To masz cel na chwile obecną, dobrze?- pokiwałam głową i ruszyłam biegiem przed siebie.
Wraz z Pansy udało nam się wbiec na błonie. Na dworze było ciepło i bardzo ciemno. Było koło godziny trzeciej, więc nie dziwne. Położyłam torbę obok siebie i oparłam się o konar drzewa. Parkinsona usiadła naprzeciwko mnie.
- Myślisz, że dziewczynom się uda?-zapytałam po chwili ciszy. Wzruszyła ramionami, po czym dodała.
- Innej opcji nie przyjmuje do wiadomości.
Usłyszałam krzyki z okolic zamku. To Em i Astoria z Nottem i Zabinim biegli w naszą stronę. Zabini i Astoria gestykulowali coś w naszym kierunku. Panikowali. Co jest? Wraz z Pansy wyszłyśmy spod drzewa i dobiegłyśmy do przyjaciół. Przytuliłam wszystkich i dziękowałam Bogu, że wyszli cało.
- Dlaczego tak krzyczeliście?-zapytałam.
- Słuch...-zaczęła Black. I ni stąd kula ognia uderzyła z przeogromną siła w chatkę Hagrida. Zatkałam usta dłonią. To straszne!
CZYTASZ
Lucky boy: I know you obsessed with me| D. Malfoy
FanfictionPróbowałam napisać twoje imię w deszczu, ale ten deszcz nigdy nie przyszedł , więc postanowiłam to zrobić w słońcu, cień przychodzi zawsze w najmniej odpowiednim momencie...