20. Astoria or rather Greengrass

7.9K 364 116
                                    

-Może jednak zostaniesz?-zapytał a jego w jego oczach zabłysnęła nadzieja. Tak dobrze znane mi iskierki.

- Mieliśmy umowę.-przypomniałam mu i obładowałam się torbami.

- No tak, ale dziękuje.-rzekł zawiedziony.

- Mówisz to już któryś raz dzisiaj.-odparłam sucho, siłując się z zamkiem walizki. Cholerstwo. Zakuła mnie rękę.

-Kiedy to zniknie?-zapytałam, wyciągając rękę do chłopaka. Kącik jego ust uniósł się w górę.

- Ah, to.-poderwał rękaw golfu. Na ręce widniała blizna. Blizna w postaci napisu. Czysta krew. Wzdrygnęłam. I wszystko jasne.-To jakbyś symbol rodzinny. Wiesz gdzie należysz.

- I niczym tego nie zmyje?-zapytałam zrezygnowana.

-Niestety nie. Ciota Bella cię oznaczyła. To czar. Tak jakby.-powiedział i uroczo się uśmiechnął. Naprawdę uroczo.

-No to na mnie pora. Do zobaczenia.-powiedziałam na odchodne.

Trzask.

Dworzec Magii i Czarodziejstwa. Tutaj zazwyczaj jest Błędny Rycerz. Czemu nie pójdę do dziadków? Otóż nie ma ich. Tak po prostu. Będę się tułać, aż do rozpoczęcia nowego semestru. Przy stacji o numerze 5 jak zawsze stał bus. Podeszłam do Stana, który rozliczał się z czarnoskórym czarodziejem.

-I żebym cię tu więcej nie widział!-wrzasnął kierownik. Czarodziej natychmiast opuścił miejsce.-A ty po co?

-Też miło pana widzieć.-odpowiedziałam z sarkazmem.

- Czym zawdzięczam tą miłą wizytę? Znów.-dodał.

- Czy to nie jasne? Przyszłam tu przenocować.

-A po jakie licho?-czy można być jeszcze głupszym?

- Bo nie mam gdzie spać a teraz z łaski swojej proszę mi dać bilet do końca roku.-warknęłam. Stan posłusznie wykonał mój rozkaz. Minęłam go bez słowa i weszłam do środka. Chciałam zająć moje wcześniejsze łóżko przy łazience, ale ktoś na nim leżał. A raczej jaka dziewczyna. Ładna. Długie brązowe włosy, ciemne oczy, lekkie rysy twarzy. Na oko czarodziejka. W moim wieku?

- Przepraszam , czy obok ciebie jest wolne?-zapytałam miło. Kiwnęła głową na tak. Na co ja rzuciłam swoje walizki na łożku tuż obok posłania nieznajomej. Ona obserwowała mnie bacznie. Przebrałam się w leginsy i bluzę. Tak żeby było mi wygodnie. Zajęłam się zadaniami.

- Jesteś bystra. Ravenclaw?-zapytała nagle.

- Nie, Slytherin.-odparłam, nie wynurzając nosa z książek.

- Ja też.

-Eureka! Właśnie wiedziałam, że skądś cię kojarzę. Na którym roku jesteś?.-zapytałam. Logiczne.

- Na czwartym.

-A nazywasz się...?-ciągnęłam.

-Astoria. Greengrass.

- Oh! Dafne chodzi ze mną do klasy, to twoja siostra?-zapytałam zaciekawiona owym faktem.

- Tak. Jest taka popularna. Ja nie mam dość szerokiego grona znajomych, ale jest mi dobrze.- powiedziała nieśmiało. Już ją lubię.

-Ja też nie.-odparłam zgodnie z prawdą.

-A Draco? Nie jesteś z nim?-zwróciła się do mnie.

-Poprawka, byłam.-zrobiłam to samo.

- A no tak, słyszałam o tym jak się bawi dziewczynami. To straszne.-skwitowała.

-Ta.-odparłam zawstydzona.

-Hej dziewczyno, to narcystyczny idiota. Nie ma co.-uśmiechnęła się. Właśnie znalazłam bratnią duszę. Boże proszę.

- Jestem Rose Carter tak w ogóle.-podałam jej rękę. Uścisnęła ją.

-Do kiedy tu będziesz?-zapytała.

- Do końca roku. O 19 kończy mi się bilet bo mam imprezę u Zabiniego i wracam do szkoły.

-Blaise Zabini? Impreza z okazji zakończenia roku?-zdziwiła się.

-Jasne i jeśli chcesz to mogę cię zabrać ze mną.-zaproponowałam.

-Oh, nie. Ja tam nie pasuje.-stwierdziła odrazu.

-Nie gadaj. Potrzebuje tam bratniej duszy.-nalegałam. Astoria uśmiechnęła się uroczo.

-No dobrze już.-zaśmiała się i pisnęła.

-Będę ci mówić As bo Astoria to za poważne.-stwierdziłam.

-Mówisz jak chcesz, Carter.-machnęła włosami.

-Oh, dobrze, Greengrass. To po nazwisku!

Ostatni dzień grudnia

Draco nie napisał do mnie ani razu. Co oznacza, że dobitnie zrozumiał, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. To chyba dobrze, no nie? Ale czuje mimo tego taką dziwną pustkę. Już sama nie wiem. Nie ulegnę. Nie chce tego. Siedzę aktualnie w łazience i kończę makijaż, podczas gdy Astoria wciska się w sukienkę. Mała żmija.

-GREENGRASS JEŚLI ZA 2 MINUTY BĘDZIESZ NIE GOTOWA TO WIECZÓR SPĘDZISZ ZE STANEM I ERNIM.-krzyknęłam na przyjaciółkę. Tak tak mogę ją nazwać. Zbliżyłyśmy się do siebie. Lepiej dogadywałam się z nią niż Em. Mimo to i tak miałam kontakt z panienką Black.

-UCISZ SIĘ TAM, CARTER. JESTEM JUŻ GOTOWA.-odkrzyknęła. Ja ubrana w żółtą, dopasowaną sukienkę i ona w czarnej również dopasowanej sukience. Nasze sukienki różniły się tylko kolorem. Makijaż miałam lekki i włosy proste. Astoria kręcone i oczy mocniej podkreślone.

-A wy po kiego się tak zestroiłyście?-zapytał nie kto inny jak Stan.

-Bo idziemy na imprezie cepie.-odpowiedziała Astoria. Śmiać mi się chciało.

- Dobre mi co. Słyszysz Erni?-odsunął zasłonkę, która dzieli noclegownie a kabinę kierowcy.- Impreza? Bawcie się dobrze, kobietki.-i zniknął.

-Ten to ma chyba dobry humor.-stwierdziłam.

- Chrzanić go. Idziemy?-zapytała podekscytowana.

-Jasne.

Lucky boy: I know you obsessed with me| D. MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz