-Harry, idioto, wpadniesz w te...-nie dokończyłam, bo po całym zamku rozległ się głośny plask.
- Drzwi. Chciałaś powiedzieć drzwi.-wymamrotał pocierając przy tym głowę.
Ruszyłam z miejsca, w którym stałam i pomogłam mu wstać. Wiecie co właściwie robimy? Uciekamy przed czarnoksiężnikiem, który chce nas zabić, a czemu uciekamy? Bo jak to Harry trafnie stwierdził: „Musimy odwrócić uwagę Voldemorta od reszty uczniów", sprytne co? Nie, szczyt idiotyzmu.
- Harry, przecież Voldemort nie będzie latał za nami po zamku. Ma od tego śmierciożerców.-przypomniałam chłopakowi, któremu teraz zrzędła mina.
Gdy wpadł na ten pomysł nawet nie wysłuchaj mojej opinii i ruszył biegiem w stronę krętych korytarzy szkoły. Taki właśnie bywał. Porywczy i roztargniony. Musimy myśleć trzeźwo i szybko. Nie możemy narażać na śmierć naszych przyjaciół tylko, dlatego że sami boimy się stawić mu czoła. Bez sensu.
- Oh, nie pomyślałem.
- Tak, zauważyłam.-warknęłam i złożyłam ręce na piersi.
Bitwa zaczęła się jakieś dobre kilka minut temu. Bronimy się solidnie, ale jest ciężko, ponieważ do akcji wkroczyły olbrzymy i pająki, ale jakoś dajemy radę. Szkoły nie oddamy tak łatwo! Zintegrowaliśmy się i jesteśmy nie do zbicia, a to działa tylko i wyłącznie na naszą korzyść.
- DRĘTWOTA.-rzuciłam w stronę śmkersciożercy, łapczywie wpatrującego się w plecy Harrego.
- Dzięki.-popatrzył na poplecznika Voldemorta i podrapał się po karku. Wywróciłam oczami.
- Jaki mamy plan?-zapytałam.
- Musimy zniszczyć wszystkie części jego duszy, co jest dość proste bo mamy wszystkie przedmioty.
- Świetnie.-klasnęłam w dłonie.- Gdzie one są?
Chłopak skrzywił się i rozejrzał dookoła jakby łudząc się, że leżą gdzieś na ziemi i czekają aby zostać zniszczone, co swoją drogą było by dość zabawne, lecz nie na obecną chwilę.
- Niektóre ma Hermiona, niektóre już zostały zniszczone, a niektóre są przy nim.-odparł i wtedy zrozumiałam.
- Tak jak wąż?
- Właśnie.-pstryknął palcami i uśmiechnął się próbując dodać mi otuchy, ale na próżno.
- To na co czekamy?- pobiegłam na koniec korytarza i odkręciłam na pięcie gdy zauważyłam, że Harry stoi w miejscu.- No, co znów?
- Nie mam pojęcia gdzie teraz jest Hermiona i nie mam pojęcia jak też zamierzasz zabić Naginiego?- zapytał.
- Cóż...liczmy na szczęście Gryffindoru i spryt Salazara. Za Hogwart!-podniosłam różdżkę i pognałam przed siebie, słysząc odgłosy butów Pottera.
Wybiegliśmy na dworzec gdzie toczyła się główna bitwa. Gdzieniegdzie leżały ciała zwolenników Voldemorta i na szczęście tylko ich, ponieważ nie widziałam nigdzie twarzy martwych uczniów szkoły. Niektórzy zażarcie stawiali opór, ukazując w ten sposób swoją odwagę, natomiast inni uciekali jak poparzeni przed potencjalnym zagrożeniem, co mogłam zrozumieć. Wszystko było teraz takie przerażające. Poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramie, sprawiając, że odrywam obraz od pola walki.
CZYTASZ
Lucky boy: I know you obsessed with me| D. Malfoy
FanfictionPróbowałam napisać twoje imię w deszczu, ale ten deszcz nigdy nie przyszedł , więc postanowiłam to zrobić w słońcu, cień przychodzi zawsze w najmniej odpowiednim momencie...