Razem z Zabinim szliśmy rano przez lochy na mecz puchonów z gryfonami. Ogólnie to wiadomo komu kibicujemy. Jasne, że Hufflepuff! Przynajmniej tego wymaga moja ślizgońska natura.Tego dnia było chłodno, więc założyłam czarny płaszcz i zielony szalik (domu). Blaise ubrany był jak ja, tylko w męskiej wersji. Zresztą wszyscy ślizgoni w dniu meczu wyglądali tak samo, no może oprócz tych, co mają twarze wymalowane na zielono. Przynajmniej można się było z nich pośmiać. Rozmawialiśmy śmiejąc się głośno. Usłyszałam głos profesora Fitwicka, nauczyciela zaklęć i opiekuna krukonów.
- Panno Carter i Panie Zabini, proszę zwolnić!- zasapał się i stał nawprost nas.
- Tak?- zapytaliśmy jednocześnie.
-Ja w sprawę Balu, tak więc znalazłem gdzieś w...starych aktach i papierkach piosenkę, którą napisała twoja matka.- pokazał mi papier. Jeju, moja mama pisała? Babcia mówiła, że była bardzo uzdolniona muzycznie, ale żeby pisać własne piosenki? A może sama tego nie wiedziała?
-Naprawdę? Skąd Pan ją ma?- zapytałam przeglądając kartki. Pięknie pisała.
- Oh...twoja matka była bardzo inteligentna i uzdolniona, ale nie lubiła, gdy ktoś nią rządził...-nie dokończył, bo przerwał mu Zabini.
-To tak jak Rose.- zaśmiał się, a ja skarciłam go wzrokiem.
-Oh...tak czy inaczej. Nie lubiła kontroli i kiedy wraz z profesor McGonagall poinformowaliśmy ją, że nie może zaśpiewać swojej piosenki na spotkaniu klubu Ślimaka, bo jest ona...dość kreatywna, przytaknęła, a zanim się zorientowaliśmy już stała na scenie, ale śpiewała tak pięknie, że nie mieliśmy serca zabierać punktów domowi.- tu zaśmiał się i pokręcił głową.-Po tej piosence twój Ojciec zszedł się z twoją matka. To było na siódmym roku. A potem już słyszeliśmy o ich ślubie. Tak więc daje ci ją, naucz się. W tym roku stawiamy na coś exstra, niż smęty z XIII wieku.- uśmiechnął się i zniknął za drzwiami. Zabini przeglądał teskt.
- Dedukuje, że twój ojciec miła jakąś dziewczynę, o którą była zazdrosna twoja Matka.-powiedział, nadal lustrując kartki.
- Co? Skąd ci to przyszło do głowy?- zapytałam, wyrywając mu słowa piosenki.
- Tam było "nie kochasz jej" i "przestań opowiadać słowa, które były kłamstwami".-zacytował.
- Faktycznie.- przyznałam.
- No, twoja matka wiedziała jak zdobyć mężczyznę.-zaśmiał się.- Ty idź w jej ślady.- poruszył sugestywnie brwiami. Gdy już byliśmy na błoniach owinęłam się szczelniej szalikiem.
- Co masz na myśli?-zapytałam chowający kartki pod płaszcz.
- Oh , Draco! Jak załatwisz Pansy tak jak twoja matka tamtą to czapki z głów.- Pacnęłam go w tyk głowy.
Zajęliśmy miejsca obok kilku innych ślizgonów, którzy postanowili obejrzeć mecz. Usiadłam KWESTIĄ PRZYPADKU obok Draco. On był z Pansy. Siedzieli i trzymali się za ręce, więc się pogodzili, super! Zabini usiadł obok mnie. Po chwili dosiadła się Em.
- Masz jabłko, Rose.- podała mi zielony owoc do którego mam słabość.
- Dzięki, a skąd wiesz, że je uwielbiam?- zapytałam, szczerząc się do dziewczyny.
CZYTASZ
Lucky boy: I know you obsessed with me| D. Malfoy
FanfictionPróbowałam napisać twoje imię w deszczu, ale ten deszcz nigdy nie przyszedł , więc postanowiłam to zrobić w słońcu, cień przychodzi zawsze w najmniej odpowiednim momencie...