15.

5.3K 140 89
                                    


- Ahhh.... to bez sensu. - jęknęłam rzucając pierwszą lepszą rzecz w jakiś kąt.

Od prawie godziny próbuję zagrać coś sensownego na organach. Oczywiście moje ciśnienie przez to tak się tak podniosło że w końcu musiałam czymś rzucić, padło chyba na książkę. Nie mogę się w ogóle skupić przez ostanie sytuacje które dzieją się w moim życiu.

Byłam lekko poddenerwowana i ze złości zaczęłam stukać w klawisze. Milo nie mogąc tego zapewne znieść zaczął szczekać, a później wyć co doprowadziło mnie do niemałego śmiechu. Sama zaczęłam się zaraz zastanawiać jak mogłam przestać się tak szybko złościć. Nieważnie.

- Boże co się tutaj dzieje? - kiedy ja nie umiałam powstrzymać się od bezsensownego wycia mojego małego samoyeda, Luke wszedł do pokoju niczym burza.

- Nie żaden Bóg, tylko Darlin. - powiedziałam przez śmiech.

Myślałam że mój pozytywizm dawno mnie opuścił przez ponad roczne zdarzenie, ale cieszę się że nadal ze mną został.

- Nic nie słyszałeś? - zapytałam dalej się śmiejąc.

- Wiesz wycie tego szkodnika mnie tu przyciągnęło. - powiedział parskając śmiechem. - Z tego się tak śmiejesz Darls?

Po zadanym mi pytaniu Luke chcąc dopasować się do psa który dalej wył, też zaczął wydawać ten dźwięk. Popadłam w jeszcze większy śmiech, łapiąc się za brzuch.

- Lu-Lu-Luke przestań. - powiedziałam zacinając się przez śmiech który nie chciał mi dać spokoju. - Jesteś idiotą.

- Tylko nie idiota. - powiedział dalej zwijając się ze śmiechu.

Właśnie tak. To była nasza najgorsza wada. Potrafiliśmy się śmiać z największej głupoty. Było tak zawsze, mama nawet w starych pudłach powinna znaleźć nagranie z naszego dzieciństwa kiedy śmiejemy się z wujka który wywrócił się na deskorolce chcąc pokazać jakiś dziwny trik. Niestety potem skończyło się to złamaniem, ale wujek sam się z siebie śmiał więc nic nie zatrzymało nas od tego aby dalej się mieć uciechę z tego upadku.

- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy że znowu mogę cię słyszeć jak śmiejesz się z takich bezsensownych rzeczy. - powiedział opanowując się lekko ze śmiechu.

- Tak, ja też. Tylko to zdarzenie już ze mną zostanie, ale i tak nic nie powstrzymuje mnie aby dalej być szczęśliwą. Cieszę się że cię mam Lukey. - powiedziałam podjeżdżając w jego stronę i mocno go przytulając.

- Ja też słoneczko. - powiedział i złożył buziaka na moim policzku.

Kochałam gdy mnie tak nazywał, kochałam. Czułam się jak takie małe dzieciątko. To głupie, ale w duchu cieszyłam się że mnie tak nazywał, a moje serce rozpływało się pod tym zdrobnieniem.

- Mała słuchaj, ja lecę. Nie będzie mnie pewnie godzinkę, ale mam nadzieję że wytrzymasz. - powiedział idąc powoli do drzwi.

- Gdzie się to wybierasz?

Nie usłyszałam jednak odpowiedzi tylko cichy, gardłowy śmiech Luke'a.

Aha?

Postanowiłam to olać, schodząc z wózka i siadając na podłodze podniosłam Milo i mocno go przytuliłam, głaszcząc jego miękką sierść.


Luke

Japierdole jaki stres.

Właśnie zmierzam w kierunku Roller's aby spotkać się z pewną osobą. Potarłem nerwowo rękami i odetchnąłem głęboko. Przecież nie mam się czego bać skoro ona czuje to samo co ja.

Nie Zapomnij MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz