— Brooks, wstawaj. No rusz się, proszę.
Uchyliłam zaspane powieki, które od razu zostały zaatakowane światłem, więc zamknęłam je z powrotem. Opatuliłam się bardziej kołdrą i wtuliłam w poduszkę. Poczułam ponowne szturchnięcie w bok.
— Brooklyn, błagam.
Przezwyciężyłam chęć odepchnięcia intruza i oddania się do krainy snów, i spojrzałam na niego spod półprzymkniętych powiek, starając się utrzymać je otwarte.
— Która godzina? – wymamrotałam zachrypniętym głosem.
— Dziesiąta rano.
— Toż to środek nocy jest – jęknęłam i posłałam tacie niezadowolone spojrzenie.
— Musisz mi pomóc.
Patrzyłam na niego wyczekująco, a ten patrzył na mnie. Uniosłam brew.
— No co?
— Myślisz, że powinienem kupić mamie kwiaty?
— Jakie kwiaty?
— To też ważna kwestia, ale najpierw muszę wiedzieć...
— Ale po co? – przerwałam mu.
Spojrzał na mnie jak na głupią.
— No przecież kobiety lubią kwiaty. – Przewrócił oczami. – Zabieram dziś mamę nad to jezioro. Wczoraj o tym rozmawialiśmy.
Przytaknęłam, przypominając sobie.
— Kup jej. Będzie zachwycona.
— Okej. Dzięki, Brooks. – Uśmiechnął się i ruszył do drzwi.
— Ej, chwila! – Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewnęłam przeciągle, zanim znów się odezwałam. – Tylko po to mnie obudziłeś?
— Tak.
Zmrużyłam groźnie oczy i zanim moja poduszka spotkała się z twarzą taty, ten zamknął drzwi z drugiej strony. Usłyszałam tylko jego śmiech. Wydałam z siebie dźwięk przypominający obudzonego i w dodatku głodnego niedźwiedzia. Wiele kłamstwa w tym nie było...
Wiedziałam, że i tak już nie zasnę, więc wstałam z łóżka. Wzięłam telefon do ręki. Nacisnęłam guzik blokady, ale ekran wciąż był czarny. Kiedy już chciałam panikować nad popsutym telefonem, przypomniałam sobie, że nie podłączyłam go do ładowania. Wygrzebałam z pudełka ładowarkę i podłączyłam urządzenie. Włączyłam je, a na ekranie pojawił się znaczek ładowania. Odłożyłam go na biurko.
Zeszłam na dół. Po drodze związałam włosy w węzeł na karku. Usiadłam przy wyspie kuchennej. Oparłam brodę na ręce zgiętej w łokciu i spojrzałam na mamę.
— Cześć, Brookie. Jak ci się spało?
— Dobrze. Dopóki ktoś nie zechciał mnie obudzić. – Spojrzałam znacząco na tatę, który uśmiechał się niewinnie i mrugał oczami.
— Co zamierzasz dziś robić? – spytała mama. Przeszła do holu, w którym nakładała kolejne ze swojej kolekcji szpilek. Oczywiście pasowały do błękitnej koszuli i czarnej spódnicy. Tata wyglądał w zasadzie tak samo, ale w męskiej wersji – niebieska koszula i czarne spodnie (nie od garnituru. Doradziłam mu kiedyś, że dżinsy będą lepsze). Często ubierali się tak samo do pracy. Niektórzy myśleli, że to „zaznaczenie terenu", jednak tak naprawdę mieli z tego ubaw.
CZYTASZ
Hello, Chicago
Teen FictionBrooklyn zostawia ukochane Denver na rzecz Chicago, w którym jej rodzice - znakomici architekci - dostają propozycję pracy. Jest negatywnie nastawiona do przeprowadzki; najchętniej spędziłaby w rodzinnym mieście całe życie. Czy dziewczyna przekona s...