Mrużyłam oczy, kiedy nie mogłam odczytać jakiejś cyfry i ciągle musiałam o to pytać Alice. Nie miała najstaranniejszego pisma, a jej zeszyt od matematyki to była jedna wielka plątanina szlaczków. Usiłowałam przepisać od niej kolejne zadanie, a rozmowy przy stoliku jednym uchem mi wpadały, a drugim wypadały.
Nagle ktoś zarzucił ramię na oparcie mojego krzesła.
— Ładnie to tak spisywać?
— Nie miałam czasu, a poza tym nie umiem tego – odparłam, śledząc uważnie linijki w zeszycie.
— Mogłem ci pomóc, mieliśmy cały weekend – zauważył Louis. Zerknęłam na niego kątem oka.
Po imprezie następnego dnia jakoś trafiliśmy do swoich domów, ale nie odzywaliśmy się do siebie do teraz. Nie, żeby chodziło o ten pocałunek, bo wcale o niego nie chodziło. Pamiętałam wszystko z imprezy od początku do końca. Podejrzewałam, że Louis nie, a jeśli nawet, to był pijany, zrobił to pod wpływem impulsu. Nie uważałam, że powinnam o tym wspominać, bo po co? To tylko pocałunek, a on był tylko moim przyjacielem.
Uśmiechnęłam się niewinnie, składając zeszyty i chowając je do plecaka.
— Uznałam, że leczysz kaca.
Louis wywrócił oczami.
— Wcale nie miałem kaca.
— Jasne, nawet ja miałam.
— Po prostu masz słabszą głowę – rzekł, wzruszając ramionami.
Pokręciłam jedynie głową, nie zgadzając się z nim. Nawet jeśli to była prawda, to on nie musiał o tym wiedzieć.
Kiedy zadzwonił dzwonek, zabrałam swoje rzeczy i zaczęłam kierować się do sali, w której miałam lekcję. Po kilku krokach Louis mnie dogonił. Posłał mi uśmiech i szliśmy ramię w ramię.
***
Czasem jest tak, że przywiązujemy się do kogoś do tego stopnia, że sama myśl o krótkiej rozłące sprawia ból, a coś takiego jak wyprowadzka jednej z osób nie mieści się w głowie. Są też przypadki, kiedy obecność kogoś ani ci nie przeszkadza, ani ci jej nie brakuje; jest ci obojętna.
Czemu zatem tęskniłam za Denver, skoro nie było tam nikogo, za kim mogłabym tęsknić?
Uważałam, że skoro urodziłam się w Denver, to powinnam tam żyć. No bo czemu to miasto miało być gorsze od Chicago? Byłam zdania, że Denver jest najlepsze na świecie, a ci, którzy sądzą inaczej, nie potrafią po prostu zobaczyć tego, co widzę ja. A widziałam Denver jako swój dom. Jako miejsce, w którym moje serce bije swoim rytmem.
Teraz patrząc na moich przyjaciół, mogłam stwierdzić, że przywiązałam się do nich i na pewno bym za nimi tęskniła. W Chicago w pierwszej kolejności podobało mi się to, że oni tu byli, a ja nie byłam już sama.
Potem okazało się, że moje serce odnalazło tu swój rytm, a Chicago stało się moim domem.
Jednak serce ma to do siebie, że często wariuje.
***
Zmęczona padłam na kanapę w salonie. Nudziło mi się, ale odrabianie pracy domowej nie wchodziło teraz w grę, byłam zbyt leniwa. Zerknęłam na tatę, który przełączał kanały, nie mogąc znaleźć w telewizji nic ciekawego. Ostatecznie zostawił na jakimś programie przyrodniczym.
— Jak w szkole?
Wzruszyłam ramionami.
— Jak zwykle. A jak w pracy?
CZYTASZ
Hello, Chicago
Teen FictionBrooklyn zostawia ukochane Denver na rzecz Chicago, w którym jej rodzice - znakomici architekci - dostają propozycję pracy. Jest negatywnie nastawiona do przeprowadzki; najchętniej spędziłaby w rodzinnym mieście całe życie. Czy dziewczyna przekona s...