19

174 11 5
                                    

Mrużyłam oczy, kiedy nie mogłam odczytać jakiejś cyfry i ciągle musiałam o to pytać Alice. Nie miała najstaranniejszego pisma, a jej zeszyt od matematyki to była jedna wielka plątanina szlaczków. Usiłowałam przepisać od niej kolejne zadanie, a rozmowy przy stoliku jednym uchem mi wpadały, a drugim wypadały.

Nagle ktoś zarzucił ramię na oparcie mojego krzesła.

— Ładnie to tak spisywać?

 Nie miałam czasu, a poza tym nie umiem tego – odparłam, śledząc uważnie linijki w zeszycie.

 Mogłem ci pomóc, mieliśmy cały weekend  zauważył Louis. Zerknęłam na niego kątem oka.

Po imprezie następnego dnia jakoś trafiliśmy do swoich domów, ale nie odzywaliśmy się do siebie do teraz. Nie, żeby chodziło o ten pocałunek, bo wcale o niego nie chodziło. Pamiętałam wszystko z imprezy od początku do końca. Podejrzewałam, że Louis nie, a jeśli nawet, to był pijany, zrobił to pod wpływem impulsu. Nie uważałam, że powinnam o tym wspominać, bo po co? To tylko pocałunek, a on był tylko moim przyjacielem.

Uśmiechnęłam się niewinnie, składając zeszyty i chowając je do plecaka.

— Uznałam, że leczysz kaca.

Louis wywrócił oczami.

— Wcale nie miałem kaca.

— Jasne, nawet ja miałam.

— Po prostu masz słabszą głowę  rzekł, wzruszając ramionami.

Pokręciłam jedynie głową, nie zgadzając się z nim. Nawet jeśli to była prawda, to on nie musiał o tym wiedzieć.

Kiedy zadzwonił dzwonek, zabrałam swoje rzeczy i zaczęłam kierować się do sali, w której miałam lekcję. Po kilku krokach Louis mnie dogonił. Posłał mi uśmiech i szliśmy ramię w ramię.

***

Czasem jest tak, że przywiązujemy się do kogoś do tego stopnia, że sama myśl o krótkiej rozłące sprawia ból, a coś takiego jak wyprowadzka jednej z osób nie mieści się w głowie. Są też przypadki, kiedy obecność kogoś ani ci nie przeszkadza, ani ci jej nie brakuje; jest ci obojętna.

Czemu zatem tęskniłam za Denver, skoro nie było tam nikogo, za kim mogłabym tęsknić?

Uważałam, że skoro urodziłam się w Denver, to powinnam tam żyć. No bo czemu to miasto miało być gorsze od Chicago? Byłam zdania, że Denver jest najlepsze na świecie, a ci, którzy sądzą inaczej, nie potrafią po prostu zobaczyć tego, co widzę ja. A widziałam Denver jako swój dom. Jako miejsce, w którym moje serce bije swoim rytmem.

Teraz patrząc na moich przyjaciół, mogłam stwierdzić, że przywiązałam się do nich i na pewno bym za nimi tęskniła. W Chicago w pierwszej kolejności podobało mi się to, że oni tu byli, a ja nie byłam już sama.

Potem okazało się, że moje serce odnalazło tu swój rytm, a Chicago stało się moim domem.

Jednak serce ma to do siebie, że często wariuje.

***

Zmęczona padłam na kanapę w salonie. Nudziło mi się, ale odrabianie pracy domowej nie wchodziło teraz w grę, byłam zbyt leniwa. Zerknęłam na tatę, który przełączał kanały, nie mogąc znaleźć w telewizji nic ciekawego. Ostatecznie zostawił na jakimś programie przyrodniczym.

— Jak w szkole?

Wzruszyłam ramionami.

— Jak zwykle. A jak w pracy?

Hello, ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz