22

173 7 0
                                    

Kiedy Louis wrócił do nas, stale się za nim oglądałam, a ten ciągle kręcił się gdzieś obok, więc miałam na niego oko. Nie potrafiłam tego wyjaśnić, ale w pewnym sensie czułam się za niego odpowiedzialna. Wciąż chwilami niesamowicie mnie irytował, ale kiedy nie widzieliśmy się jakiś czas, brakowało mi tego.

— Gapisz się – mruknął Louis i rzucił mi krótkie spojrzenie.

— Tak, to właśnie robię.

Louis jedynie pokręcił lekko głową i skupił się z powrotem na drodze. Jechaliśmy właśnie jego BMW do szkoły. To była bardzo śmieszna i niezręczna sytuacja, bo rano, gdy stałam przed domem dostałam wiadomość od Luke'a, że po mnie przyjedzie. Widziałam już jego samochód z daleka, kiedy nagle wyprzedziło go czarne auto i zahamowało na moim podjeździe.

— Potrzebuje pani podwózki w ten chłodny poranek? – takimi słowami przywitał mnie Louis.

Odpisałam potem Luke'owi, że już się umówiłam z Louisem (co nie było prawdą, bo się go wcale nie spodziewałam), ale dziękuję i to miłe z jego strony, że o mnie pomyślał.

— Brook, wiem, że wyglądam majestatycznie i nie możesz się napatrzeć, ale wysiadamy.

Faktycznie byliśmy już na miejscu. Wzięliśmy nasze plecaki i weszliśmy do szkoły. W moje oczy od razu uderzyły plakaty, informujące o zbliżającym się meczu. Nasze reakcje były odrębne: Louis uśmiechnął się z ekscytacją, a ja się spięłam. Podeszłam do kartki, przyczepionej na ścianie i obleciałam wzrokiem tekst. Mecz miał się odbyć za dwa tygodnie.

Dwa tygodnie, żeby nauczyć się figur.

Dwa tygodnie na opanowanie układu.

Dwa tygodnie na psychiczne przygotowanie się do tego.

Za dwa tygodnie miałam ponieść porażkę.

***

Jeszcze chwila, mówiłam sobie w myślach, zaciskając zęby. Dam radę.

— Okej, starczy.

Z ulgą wyprostowałam się, słysząc głos Millie. Spojrzałam zdziwiona na Alice, która wciąż stała ze złączonymi stopami i głową przyciśniętą do kolan.

— Alice?

Alice wyprostowała się i rozejrzawszy, spostrzegła, że każda z nas skończyła już to ćwiczenie.

— Och, musiało mi się przysnąć.

Zaśmiałam się, powstrzymując wywrócenie oczami. Wiedziała, że jest o wiele lepiej rozciągnięta ode mnie i uwielbiała mnie tym drażnić.

— Dobra, dziewczyny, teraz skupienie – powiedziała Millie, klaszcząc w dłonie. Zebrałyśmy się przy niej, a na naszych twarzach malowała się koncentracja. – Naprawdę nie mamy dużo czasu. Ze względu na to, że to będzie wasz pierwszy mecz w tym roku, przygotowałam układ, którego musicie się tylko nauczyć. Nie jest on jakoś bardzo wymagający, co nie znaczy, że będzie lajtowo. – Spojrzała po nas i uśmiechnęła się pod nosem. – Nie chcę was straszyć, bo to ma być głównie zabawa. Ja razem z dziewczynami zatańczymy, a wy patrzcie uważnie. Zaraz będziecie powtarzać.

Usiadłyśmy na trybunach, a Millie i kilka starszych dziewczyn zaprezentowały nam układ. Spodziewałam się dużo różnych podskoków i tego typu rzeczy, ale musiałam przyznać, że odetchnęłam z ulgą, kiedy ich liczba była naprawdę ograniczona. Było tylko kilka dziwnych wygibasów i jakieś wykopy.

— Wasza kolej.

Ustawiłyśmy się naprzeciw dziewczyny, która krok po kroku pokazywała każdy ruch. Spodobało mi się. Chłonęłam każde słowo i starałam się dobrze wykonywać figury.

Hello, ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz