6

274 19 4
                                    

Czas leci naprawdę szybko. Często odliczamy dni do ważnego dla nas wydarzenia. Jesteśmy podekscytowani, gdy jest ich coraz mniej, bo zaraz zobaczymy swojego idola na scenie; mamy urodziny; zaczynają się wakacje. Ale kiedy już nastanie tak długo wyczekiwany dla nas dzień, ucieka nam w mgnieniu oka, jak woda przeciekająca przez palce.

Ja wakacji wcale nie wypatrywałam, dlatego pojawiły się nieoczekiwanie w mojej rutynie. Lipiec zamierzałam spędzić jak najlepiej w Denver. Często po prostu siedziałam na rampach lub w parku, chcąc sprawić, by dni trwały jak najdłużej. I, o dziwo, działało.

W Chicago było inaczej. Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Minął tydzień od kiedy tu przyjechałam, a zdawało mi się, że to zaledwie dwa dni. Teraz, gdy już się zaczęłam czuć tu dobrze zastanawiałam się, czy nie powinniśmy byli przeprowadzić się wcześniej, żebym przed szkołą zdążyła się oswoić z otoczeniem. W miesiąc cudów nie będzie, ale w dwa, kto wie?

 Brookie, czy ty mnie właśnie ignorujesz?

Zamrugałam szybko i spojrzałam na mamę.

 Co?

 Chyba właśnie cię ignorowała – parsknął tata. Zmrużyłam oczy, gromiąc go spojrzeniem.

 Wcale nie – oburzyłam się. – Po prostu się zamyśliłam. Co mówiłaś, mamo?

 A o czym tak myślałaś? – zignorowała moje pytanie, prawdopodobnie zapominając o poprzednim temacie. – Może o jakimś chłopaku?

 Nie – ucięłam, a jej zaciekawiona mina zmieniła się w zmarszczenie brwi w oburzeniu. Wściekle zaatakowała kotleta na talerzu. Spojrzałam na swój, prawie nieruszony. Wzięłam widelec i odkroiłam mały kawałek, po czym włożyłam go sobie do ust i przeżuwałam powoli. – A ty nie chcesz się ze mną niczym podzielić?

 Czym na przykład?

 Może jak było na randce?

 My nie... - tata urwał, gdy mama spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.

 Nie?

 Oczywiście, że tak, Annie – poprawił się i posłał kobiecie uśmiech, w którym to zakochała się przed laty.

 Wszystko ci opowiem, ale potem. – Spojrzała znacząco na tatę. Puściłam jej oczko w odpowiedzi. Zachichotałyśmy, widząc zdezorientowaną minę mężczyzny.

 Co ma znaczyć „potem"?

 To znaczy, że wtedy na pewno nie będzie ciebie obok – orzekła i cmoknęła w powietrzu.

Tata wymruczał coś pod nosem i włożył do ust kolejną łyżkę sałatki. Uśmiechnęłam się pod nosem i napiłam łyka lemoniady. Znów odpłynęłam myślami, ignorując kompletnie rodziców. Nie byłam pewna czy mi się zdawało, czy moje usta nieświadomie wyginały się w lekkim uśmiechu.

***

 Chodź. – Mama pomachała na mnie ręką z podekscytowaniem wymalowanym na twarzy. – Zamknij drzwi.

Wykonałam jej plecenie i usiadłam na łóżku po turecku.

 Gdzie tata?

 Ogląda jakiś mecz czy coś. Ale mógłby się tu czaić. – Wywróciła oczami, znając sztuczki swojego męża.

Wzięłam wszystkie możliwe poduszki i upchałam je sobie pod plecami. Ułożyłam się wygodnie i odetchnęłam z ulgą, czując przyjemne rozluźnienie w kręgosłupie.

Hello, ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz