29

170 9 1
                                    

Po imprezie Louis zaległ w moim łóżku i nie miał w zamiarze opuszczenia go. Zrezygnowałam z dalszego wyganiania go i po prostu położyłam się obok, niedługo potem zasypiając w jego ramionach.

Jakie było moje zaskoczenie, gdy rano nie zobaczyłam go obok siebie. Zastanawiałam się czy może został wyrzucony z domu przez tatę, gdy go tu zobaczył, ale wykluczyłam tą myśl, zobaczywszy chłopaka zakopanego w pościeli w pokoju gościnnym. Uśmiechnęłam się na myśl, że mimo wszystko wstał wcześniej i się tam przeniósł.

Cały weekend spędziliśmy na nauce, bo Louis stwierdził, że musimy to nadrobić, mimo że to był tylko jeden dzień.

Dlatego teraz napisanie sprawdzianu z matematyki było banalne i poszło mi naprawdę szybko. Kartkę oddałam jako jedna z pierwszych. Ukradkiem napisałam Louisowi wiadomość o moim małym sukcesie, co uznał za swoją zasługę. No i cóż, nie mogłam się z nim nie zgodzić.

Nagle poczułam zawroty głowy. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Oparłam czoło o zgiętą w łokciu rękę i czekałam aż świat przestanie wirować. Kiedy poczułam się lepiej, rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Wzięłam plecak i z uśmiechem wyszłam z klasy.

***

— Skarbie, żyjesz?

Ciepłe palce Louisa pogładziły mój policzek, gdy głowę opierałam o jego ramię.

— Może coś zjesz?

Zmarszczyłam tylko nos, bo jedzenie teraz było ostatnim, o czym myślałam.

Kiedy po matematyce czułam się normalnie, tak teraz bolała mnie głowa i nie miałam na nic siły. Chciało mi się płakać, jak sobie pomyślałam, że czekał mnie jeszcze trening.

— Jak się czujesz?

— Nie czuję się.

Chłopak oplótł mnie ramionami i przytulił bardziej do swojego boku. Uśmiechnęłam się lekko, bo cholernie cieszyłam się, że miałam go przy sobie.

— Chcesz iść do domu?

W pierwszej chwili chciałam się zgodzić, ale potem coś sobie przypomniałam. Warknęłam pod nosem.

— Mama powiedziała, że nie mogę przez miesiąc uciekać, bo inaczej będzie przychodzić na wszystkie mecze i robić nam siarę.

— Chronisz mnie?

Wiedziałam, że uśmiechnął się w ten Louisowi sposób. Prychnęłam, otwierając oczy i patrząc na niego.

— Bardziej martwiłam się o siebie, no ale niech ci będzie.

— Dzięki, kochanie – westchnął. – A tak poważnie, nie chcesz iść do domu? Mogę zadzwonić do twojej mamy.

— Nie, jest okej. Zaraz i tak kończymy lekcje.

— Możecie się już nie miziać? Przez was czuję się zdesperowany, by mieć dziewczynę – fuknął Peter.

— Z twoją buźką raczej łatwo kogoś znaleźć, nie? – rzuciła Alice, unosząc brew w prowokującym geście.

— Chciałbym, by ktoś pokochał mnie za charakter.

— To masz niezłe wymagania, bo akurat charakter to masz paskudny – zakpił Michael.

Peter zmrużył na niego groźnie oczy.

— Powiedział ten, co ciągle gra w jakieś gierki.

Chłopak pokazał mu jedynie kciuka w górę, w ogóle nie przejmując się jego zdaniem.

Hello, ChicagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz