Zazwyczaj ludzie, szczególnie nastolatkowie, mają takie pytania, które gnębią ich od dłuższego czasu i na które bardzo chcą znać odpowiedź. Ostatnimi czasy moim takim pytaniem, jak co rano było: po jaką cholerę mam tak wcześnie wstawać do szkoły? Naukowcy udowodnili, że o tej porze rano nasze mózgi wciąż smacznie sobie śpią.
Tak było też z moim, kiedy odbywając poranną toaletę, umyłam zęby bez pasty. Oczywiście zauważyłam to. Kiedy tylko wyszłam z łazienki.
Było wpół do ósmej, gdy zbiegłam na dół. Zdziwiłam się trochę, widząc w salonie Louisa. Wstał z kanapy, zauważywszy mnie.
— Brookie, znowu nie zjesz śniadania – oburzyła się mama, która najwyraźniej mu towarzyszyła.
Wywróciłam oczami.
— Osobiście dopilnuję, by coś zjadła – powiedział Louis, kładąc dłoń w dole moich pleców i prowadził mnie do drzwi. Nałożyłam buty i kurtkę. – Musimy już lecieć. Nie chcemy się w końcu spóźnić do szkoły.
Mama wprost rozpływała się pod spojrzeniem jego cudnych oczu i tym uroczym uśmiechem, teraz skierowanym tylko do niej.
— Właśnie, musimy iść – przypomniałam, ciągnąc Louisa za rękaw.
Wyszliśmy z domu, a mama ani myślała od razu zamknąć za nami drzwi.
— Uważajcie na siebie! A ty, Louis, pilnuj Brookie!
Pomachała nam jeszcze i dopiero gdy odjechaliśmy kawałek, zniknęła w domu.
— "Pilnuj Brookie"? A co ja, wandalem jestem jakimś? – obruszyłam się, na co chłopak obok mnie zaśmiał się. – No co?
— Obstawiałbym, że jesteś jej córeczką, która ma wspaniałego chłopaka, który musi bronić ją przed niebezpieczeństwami wielkiego świata.
— Jakiego chłopaka? – dopytałam. Baker wywrócił jedynie oczami. – Według niej Luke był idealnym kandydatem na mojego chłopaka.
Louis zerknął na mnie z ukosa. Zręcznie zmienił bieg.
— On też tak myślał.
Przekręciłam głowę, by mieć na niego lepszy widok.
— Pewnie jest zdziwiony, że jestem z tobą.
— Możliwe. W końcu starał ci się przypodobać, no ale to ja byłem ci przeznaczony.
Zaśmiałam się na to, jak poważnie o tym mówił. To było naprawdę rozczulające, że w ogóle brał pod uwagę taką opcję jak jakieś przeznaczenie. I jeśli nawet mówił o tym dla żartów, nie przeszkadzało mi to, bo było to kochane i w zasadzie poprawiało mi humor.
— Ty nawet nie byłeś miły.
— Chciałem sprawdzić czy mój urok osobisty zadziała, czy raczej będę musiał się bardziej starać.
Zaparkowaliśmy pod szkolnym budynkiem. Odpięłam pas i przekręciłam się bardziej w stronę Louisa.
— Od kiedy zaczęłam ci się podobać?
Louis spojrzał na mnie lekko zdziwiony, unosząc jedną brew. Po chwili zaśmiał się krótko i spojrzał na mnie z czułością. Pod wpływem tych tęczówek sama uśmiechnęłam się mimowolnie, a ten poranek nie wydawał się taki gówniany, jak na początku.
— A czy to ma znaczenie, Brook? Przeznaczenie i tak by nas skierowało na siebie, więc nie myśl, że mogłabyś tego uniknąć.
— Naprawdę wierzysz w przeznaczenie?
CZYTASZ
Hello, Chicago
Teen FictionBrooklyn zostawia ukochane Denver na rzecz Chicago, w którym jej rodzice - znakomici architekci - dostają propozycję pracy. Jest negatywnie nastawiona do przeprowadzki; najchętniej spędziłaby w rodzinnym mieście całe życie. Czy dziewczyna przekona s...