Następnego dnia Luke znów po mnie przyjechał i razem pojechaliśmy do szkoły. Wczoraj wykręciłam się od wywiadu mamy tłumacząc, że muszę się skupić na lekcjach, jednak byłam pewna, że tym razem nie oszczędzi mi przesłuchania. Wywróciłam w duchu oczami na tą myśl, ale nie mogłam powstrzymać małego uśmieszku pod nosem.
Weszłam do sali językowej, w której miała się odbyć lekcja włoskiego. Oczywiście Luke mnie odprowadził, ale musiał od razu iść na drugi koniec szkoły na swoje zajęcia.
Nauczyciela jeszcze nie było w klasie, więc uczniowie spacerowali między ławkami i rozmawiali. Rozejrzałam się za wolnym miejscem i znalazłam je w przedostatniej ławce w rzędzie pod oknem. Przemknęłam niezauważona i usiadłam na krześle obok szyby.
Nagle coś huknęło. Drgnęłam zaskoczona. Zobaczyłam granatowy plecak na blacie. Obok stał chłopak o śniadej cerze. Jego gęste czarne włosy postawione były do góry, a ciemne oczy wpatrywały się we mnie. Usta rozciągał w uśmiechu.
Uniosłam brew.
— Zajęłam ci ławkę? – zapytałam, kiedy wciąż milczał.
Zamrugał szybko, trochę teatralnie jak na mój gust.
— Wybacz, twój widok odebrał mi mowę – odparł melodyjne, siadając na krześle obok.
— Coś ze mną nie tak?
— Och, nie! Wręcz przeciwnie! Nie ma słów na opisanie twej urody – mówił śpiewnie z miękkim akcentem. – Czy już ci zaimponowałem?
Zaśmiałam się pod nosem.
— Chyba musisz się bardziej postarać.
— Cóż, próbowałem. – Wzruszył ramionami ani na chwilę nie przestając się uśmiechać. – Jestem Samuel. Dla przyjaciół Sam.
— Brooklyn, Brook. Mów jak chcesz.
— Ach, Brooklyn! Cóż za piękne imię. – Mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się krzywo, kręcąc delikatnie głową. – Powinienem przestać, prawda?
— Raczej tak – potwierdziłam, a ten zaśmiał się melodyjnie. – Zawsze w ten sposób zawierasz nowe znajomości?
— Tylko z pięknymi damami. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Staram się rozładować napięcie, towarzyszące takim sytuacjom. Lubię poznawać nowych ludzi i cieszę się, gdy czują się przy mnie swobodnie.
Pokiwałam głową z uznaniem. Rzeczywiście dobrze się czułam przy Samuelu. Unosiła się wokół niego przyjazna aura.
— Dobrze ci idzie.
W końcu do klasy wszedł nauczyciel. Po kilku powitalnych w nowym roku słowach zaczął prowadzić lekcję. Już od początku dało się zauważyć, że Samuel był jego faworytem. Mówił płynnie po włosku, przyciągając końcówki słów, tak jak to robił w angielskim. W grupie było kilku innych uczniów, którzy też świetnie posługiwali się tym językiem, jednak brakowało im melodyjnego akcentu.
— Jestem rodowitym Włochem, mówię po włosku od dziecka – wyjaśnił mi potem. – Te zajęcia to dla mnie łatwa piątka, a czasem komuś pomagam w ogarnięciu tego. To fajne, kiedy ludzie uczą się twojego ojczystego języka.
Włoski naprawdę mi się podobał. Wcześniej myślałam, że jestem w nim całkiem dobra, ale po tej lekcji zmieniłam zdanie. Słowa wypowiadane przeze mnie nagle brzmiały tak sztywno, podczas gdy Samuel wręcz nimi czarował. Pomyślałam, że nawet gdyby mi dawał korki, w życiu nie mówiłabym tak lekko, jak on.
CZYTASZ
Hello, Chicago
Teen FictionBrooklyn zostawia ukochane Denver na rzecz Chicago, w którym jej rodzice - znakomici architekci - dostają propozycję pracy. Jest negatywnie nastawiona do przeprowadzki; najchętniej spędziłaby w rodzinnym mieście całe życie. Czy dziewczyna przekona s...