Przejrzałam się ostatni raz w lusterku. Mój wzrok jeszcze zahaczył o tusz do rzęs, leżący na półce w łazience, ale zrezygnowałam z niego. Nałożyłam na nos okulary przeciwsłoneczne, bo mimo wieczornych godzin słońce wciąż raziło, i zbiegłam na dół. Kiedy byłam przy drzwiach, zatrzymał mnie głos mamy.
— Gdzie idziesz?
Odwróciłam się do niej przodem. Wyglądała olśniewająco, nawet w sukience w kwiatki, w której nie wyszłaby na miasto, ale też nie pozbyłaby się jej za żadne skarby świata. Blond włosy zaplotła w warkocz, który opadał jej na lewe ramię.
— Na ten festiwal kolorów nad jeziorem. Mówiłam o nim ostatnio. A wy będziecie w domu? Jest super pogoda, dobrze by było z niej skorzystać.
— Może namówię twojego tatę na jakiś wypad. – Wzruszyła ramionami, a jej kąciki ust wygięły się ku górze.
— Chyba nie trzeba będzie go długo namawiać – rzuciłam. Zazwyczaj to właśnie tata był organizatorem różnych wycieczek, więc perspektywa wyjścia z domu mogła być dla niego bardzo kusząca. – Ja będę już... Właśnie – urwałam, słysząc dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a moje oczy spotkały się z brązowymi tęczówkami, podkreślonymi przez czarne kreski. – Cześć, Alice!
— Hejka. I dzień dobry – powiedziała, przechylając się trochę w bok, by pokazać się mojej mamie, która wciąż stała za mną.
Odpowiedziała i uraczyła Alice miłym uśmiechem.
— Mamo, to jest Alice, moja koleżanka.
— Miło w końcu poznać kogoś, z kim spędza czas moja córka. Nie jest zbyt wylewna w swoich opowieściach. – Spojrzała na mnie wzrokiem, w którym kryła się ciekawość. Byłam pewna, że teraz będzie chciała poznać wszystkich moich znajomych. Zaśmiałam się nerwowo.
— Tak, no cóż. My już musimy iść.
— O której będziesz? – spytała jeszcze zanim zdążyłam wyjść.
— Um... – Spojrzałam na Alice, szukając u niej pomocy. Nie wiedziałam jak będzie przebiegać impreza, więc nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
— Obawiam się, że późno. Nie wiem dokładnie, ale mogę tylko zapewnić, że nic nikomu się nie stanie – odparła z uśmiechem.
— No dobrze. Lećcie już. Tylko odbieraj telefon i uważaj na siebie!
— Jasne! – odkrzyknęłam, zamykając już drzwi.
Zbiegłam ze schodków i dopiero na chodniku zauważyłam Jeepa bez dachu zaparkowanego na podjeździe. Moje brwi powędrowały w górę, bo do tej pory nie chcieli zdradzić mi, jak się dostaniemy nad jezioro.
— No chodź!
Alice pociągnęła mnie za rękę. Obie wpakowałyśmy się na tylne siedzenia, gdzie już siedział Michael. Za kierownicą był Peter.
— Cześć wam! – przywitałam się, zapinając pasy.
— Wreszcie – westchnął Peter. Najwidoczniej już nie mógł się doczekać jazdy. Od razu przekręcił kluczyki w stacyjce, silnik zamruczał, a chłopak wycofał ostrożnie z podjazdu, by zaraz nacisnąć pedał gazu. W lusterku wstecznym zobaczyłam jego szeroki uśmiech.
Rozejrzałam się po niewielkiej przestrzeni. Na tylnych siedzeniach miejsca było w sam raz, by każdy miał luz i nie musiał się gnieść przyciśnięty do innych. Czerwone obicia podbiły moje serce. W aucie grała głośna muzyka porywana przez wiatr, który przeczesywał nasze włosy.
CZYTASZ
Hello, Chicago
Teen FictionBrooklyn zostawia ukochane Denver na rzecz Chicago, w którym jej rodzice - znakomici architekci - dostają propozycję pracy. Jest negatywnie nastawiona do przeprowadzki; najchętniej spędziłaby w rodzinnym mieście całe życie. Czy dziewczyna przekona s...