Rozdział 19.

260 20 5
                                    

Rafał torował mam drogę wśród zarośli, bo przez Las jest o wiele szybciej, niż przez miasto. Prawie nic nie widziałem przez łzy. Dobieglismy do szpitala w kilka minut. Zabrali Kinię na sale operacyjna. Dowiedzieliśmy się również, ze Kinga ma góza mózgu i jeśli nie przejdzie natychmiast operacji, może umrzeć. Zacząłem szlochać w ramie przyjaciela. Usiedlismy na krzesełkach naprzeciwko sali, gdzie jest teraz moja ukochana. Rafał dzielnie mnie pocieszal, jednak te pocieszenia były na nic. Ciągle miałem przed oczami nieprzytomna dziewczynę. A na dodatek może nie przeżyć. Miałem złe wspomnienia z tym budynkiem.

- Stary - mówiłem przez łzy - a jeśli ona faktycznie... no wiesz... n-nie przeżyje?

- Nawet tak nie mów! Adam ona jest silna. Napewno da sobie rade... Idę po kawę. Chcesz cos?

- Wody - odpowiedziałem, a Rafal zniknal za zakretem. Po kilku minutach wrócił z kubkiem kawy i butelką wody dla mnie.

- Trzymaj - podał mi ją. Wziąłem duży łyk. Brunet usiadł obok mnie i również zaczął pić swoj napój przeglądając Social media na swoim ipohnie. Ja nie miałem ochoty nawet włączać telefonu. Kiedy skończyłem pić zacząlem ze stresu podgryzac butelkę. Rafał popatrzył na mnie jak na kosmite.

- Co Ty robisz?

- Stresuje się - rzuciłem nadal patrząc w podłoge i gryzac plastik.

Rafal spal obok mnie. Oczy same mi się zamykaly. W końcu była to już godzina 5 nad ranem. Nagle z sali wyszedl lekarz. Skoczylem jak oparzony.

- Operacja przeszła pomyślnie. Jednak Pani Kinga jest w śpiączce i nie wiadomo, kiedy się obudzi. - powiedział do mnie lekarz.

- Mogę do niej iść?! - zapytałem tak głośno, ze myślałem, ze Rafał się obudzi. Jednak ten spal cały czas mocno i chrapal.

- Oczywiście - odpowiedział i poszedł w swoją stronę. Z prędkością światła wpadłem na sale zostawiając Rafała na korytarzu. Zobaczyłem moja, bez bronna, dziewczynę leżąca na łóżku szpitalnym. Zamknalem po cichu drzwi za sobą i podeszlem powoli do krzesła stojącego obok łóżka. Usiadłem na nim nie odrywajac wzroku od blondynki.

- Kochanie... - szepnałem trzymjac ja za dlon. - Czemu mi nie powiedziałaś...? Czemu ucieklas...?

Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Nagle oczy mi się zamknęły i zasnalem...

***

- Stary... Obudź się... - usłyszałem nad sobą głos Rafała.

- Co...? - zapytalem jeszcze zaspany i spojrzałem na przyjaciela wpół żywy.

- Jest już 3 po południu. Przespalismy tutaj cały dzień, trzeba się pozbierać do domu.

- Serio? - nagle odżylem. Spojrzalem na Kinge z nadzieją, ze już się obudziła. Jednak ona nadal była w śpiączce. I po co się budzić z nadzieją o lepsze jutro, skoro lepszego jutra nie ma?

- No zbieraj się - powiedział brunet i wyszedł. Popatrzylem jeszcze raz na Kingę i wyszedłem ze smutną miną. Ruszyłem za Rafałem do naszego mieszkania. Beily skoczyla mi na spotkanie wesoło machajac ogonem.

- Beily, nie teraz... - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Ominalem psa i weszlem do salonu. Beily stała jak wryta na środku korytarza. Patrzyła na mnie swoimi zaskoczonymi, niebieskimi oczkami. Nie mogłem na nią dłużej patrzeć, bo przypomniała mi Kingę. Umieralem z tęsknoty za nią mimo, ze minał dobiero jeden dzień, nawet tylko kilkanaście godzin. Włączyłem telewizor. Szedł akurat mój ulubiony paradokumet. Tak... szkoła TVN. Ahh.

Moje życie po raz kolejny straciło sens. Zrobiłem sobie obiad, a kiedy skończyłem go jeść wyłączyłem telewizor i poszedłem do swojego pokoju. Pierwsze co przykulo moja uwage, to nasze wspolne zdjecia przyklejone na scianie obok łóźka. Znowu przeszło mnie takie dziwne uczucie samotności i mieszanych emocji...
________________________
Przepraszam, za brak rozdziału w sobotę, ale święta i wiecie. Ciągle jakieś przygotowania itd. ^^

~Luna♡

Szukam cię wszędzie...| NaruciakWhere stories live. Discover now