Rozdział 16.

340 22 10
                                    

Po przejeździe do domu, postanowiłam się przejść. Nakarmilam jeszcze Beily i wyszłam. Spokojnym krokiem szłam w stronę parku wsluchujac się w spiew ptaków. Słońce mocno grzalo mnie w głowę. Usiadłam sobie w cieniu drzew ma ławeczce. Nagle podszedł do mnie chłopak mniej więcej w moim wieku.

- O proszę! A czyż to nie przypadkiem dziewczyna naszego Napleciaka? - zapytał stojąc przede mną. Na twarzy miał wredny uśmiech.

- Nie nazywaj go Napleciakiem - wstałam z ławki, aby zrównać się z nim wzrostem. Byłam wyższa o jakieś 5 centymetrów.

- Heh. A kto mi zabroni? Bo chyba nie TY!

- A żebyś wiedział

- Ah, dziewczyny zawsze były głupie

- Ze co?!

- Głupia dziewczynka, glupiutka, mała dziewczyneczka. - cały czas ze mnie drwil. Już miałam się na niego rzucić z pięściami, ponieważ nie nawidze jak ktos tak do mnie mówi. On jednak okazał się szybszy i wyjął nóż z kieszeni spodni. Moja ręka w połowie drogi spotkała się z ostrym przyrządem. Rozcial mi rękę. Krew zaczęłam płynąć z rany. Syknelam z bólu. Rozsunelam kurtkę, rozerwalam swoją różową bluzkę i zawinelam materiałem ranę. Chłopak zaczął się śmiać, a następnie coraz bardziej do mnie przybliżać. Odruchowo zaczęłam się cofać. Nagle potknęlam się o kamien leżący na ziemi i upadlam. Chłopak nadal się do mnie przyblizal trzymając w ręce nóż, który swiecil w promieniach słońca. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wytraszylam się, jednak nadal cofalam się.

- Pomocy!! - zawołałam

- Nie krzycz! - zacinsnal zęby.

Cofanie nie zajęło mi dużo czasu, ponieważ już po chwili trafiłam na pień drzewa. Schowałam twarz w kolanach ze strachu.

*Pov Adam*

Kinga długo nie wracała. Trochę się zmartwilem. Rafał cały czas mi powtarzał, ze pewnie się zasiedziala, ale ja miałem źle przeczucia. Ubralem siebi wyszlem z domu. Skierowałem się do ulubionego miejsca Kini, czyli parku. Szlem szybkim krokiem, nagle usłyszałem wołanie o pomoc. Był to głos Kingi. Siedziała skulona przy pniu drzewa. Wolnym krokiem zbliżał się do niej blondyn mniej więcej naszego wieku.

- Ej! Zostaw ją! - zawołałem, a chłopak odwrócił się w moja stronę. Miał przy sobie nóż.

- Adam! - zawołała Kinga

- A o to nasz Szanowny Nasiusiak - powiedział chłopak i tym razem zaczął się zbliżać w moja stronę.
Nie zwazalem na to, ze ma przy sobie nóż i może mnie zabić. Ważna w tym momencie była Kinga. Walnalem go z calej sily pięścią w nos. Chłopak zszokowany tym co zrobiłem upadł na ziemię trzymając się za krwawiaca  część ciała. Popatrzyłem jeszcze chwilę na leżącego obok blondyna i podbieglem do mojej myszki.

- Adam... - szepnela blondynka i wtulila się we mnie. Zaczęła cichutko łkać. Złapałem ja za zimną dlon i mocno przytulilem.

- Już po wszystkim, spokojnie... juz nic ci nie grozi... - szepnałem jej do ucha. A następnie  pocałowałem ja w czolo. - Chodźmy kochanie. Dasz radę?

- Jeszcze mnie zobaczycie! Popamietacie moi drodzy! Popamiętacie mnie! - krzyknął ten psychopata i poszedł w swoją stronę. Co chwile ogladajac sie na nas i potykajac i kamienie i korzenie drzew.

- T-tak - odpowiedziala i ruszyliśmy Powoli do domu. Była strasznie rozstrzesiona.

*Pov Kinga*

- Już po wszystkim, spokojnie... juz nic ci nie grozi... - szepnął mi Adam  do ucha. A następnie  pocałował mnie w czolo. - Chodźmy kochanie. Dasz radę?

- Jeszcze mnie zobaczycie! Popamietacie moi drodzy! Popamiętacie mnie! - krzyknął ten koleś i poszedł w swoją stronę oglądając sie na nas i potykajac o wystajace korzenie drzew.

- T-tak - odpowiedzialam i ruszyliśmy Powoli do domu. Bylam strasznie rozstrzesiona. Wystarczy mi tych emocji jak na jednej dzień. I jeszcze ten bolący i  krwawiacy nadgarstek. Czy ja zawsze muszę mieć pecha?!

__________________________

Witam, witam i o zdrowie pytam! Co tam u was? Co wczoraj dostalyscie kobitki na dzień Kobiet? Ja kosmetyczkę xD i dużo, duuuuzo slodyczy ^.^ Zapas na cale zycie xD 😂😂

~Luna♡

Szukam cię wszędzie...| NaruciakWhere stories live. Discover now