Rozdział IV "Nie moczę łóżka"

6.8K 777 587
                                    

Kiedy budzik zadzwonił o 9:00 Donghyuck w pierwszym odruchu chciał go wyłączyć i spać dalej. Tak by też zrobił gdyby nie to, że promienie słońca wpadające przez okno świeciły mu na twarz. Temperatura w pokoju była zbyt wysoka i leżenie pod kołdrą było niekomfortowe. Usiadł na łóżku z rozczochraną czupryną i ziewnął.

- Jezioro... Co za niedorzeczny pomysł. – Westchnął wstając. Poczłapał do kuchni, żeby włączyć ekspres do kawy, nie przepadał za jej gorzkim smakiem, ale dało się ją wypić z trzema łyżeczkami cukru, a pozwalał błyskawicznie się rozbudzić.

Mieszkanie w którym żył z mamą nie było zbyt duże, wydzielono je z większego domu jednorodzinnego, ale dzięki temu mieli podwórko i własne wejście, mogli się wcale nie kontaktować z sąsiadami, ale jego mama i pani Soo szybko się zaprzyjaźniły, więc co chwila przesiadywały jedna u drugiej. Miało to swoje plusy, kiedy mama Donghyucka coś upiekła połowę zawsze kazała zanieść do sąsiadów, a i on nie wracał stamtąd z pustymi rękami.

 Mieszkanie mimo iż składało się tylko z salonu i kuchni na dole oraz dwóch pokojów i łazienki na górze, było o wiele wygodniejsze od mieszkania w bloku. Był właśnie w kuchni, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. W pierwsze chwili nie ruszył się z miejsca, ale później przypomniał sobie, że mama wyszła już do pracy i jest sam w domu. Poczłapał do drzwi pewny, że to dzieciaki pani Soo znów chcą pożyczyć cukier lub coś takiego. Jednak za drzwiami stał nie kto inny ja Mark. Donghyuck stał przez chwilę zaskoczony i gęsto mrugał.

- Cześć? – Uśmiechnął się Mark. Wyglądał zdecydowanie zbyt dobrze jak na tę godzinę, miał na sobie granatowe szorty, biały t-shirt i szarą bluzę z kapturem, a na ramieniu przewiesił torbę sportową. Całości dopełniały jasne zmierzwione włosy, okulary przeciwsłoneczne i zegarek na ręku.

- Co ty tutaj robisz?! Mieliśmy się spotkać za pół godziny. – Warknął przymykając nieco drzwi, żeby Mark nie widział, jego rozciągniętej pidżamy.

- No tak, ale... Pomyślałem, że będę wcześniej. – Uśmiechnął się uroczo.

- To pomyśl jeszcze raz. – Burknął, ale otworzy drzwi szerzej, żeby chłopak mógł wejść. Mark podążył za nim z nieschodzącym z ust uśmiechem. Spojrzał na czuprynę Donghyucka i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale jedno piorunujące spojrzenie uciszyło go.

- Chcesz kawy? – Zapytał prowadząc go przez salon do kuchni.

- Nie, dzięki. – Odpowiedział rozglądając się dyskretnie po pomieszczeniu.

- Jak chcesz. – Mruknął upijając łyk swojej niesłychanie słodkiej, czarnej kawy.

Mark usiadł za stołem i patrzył na Donghyucka próbując się nie zaśmiać.

- Dobrze się bawisz? – Prychnął.

- Więc, wody w prysznicu też się boisz? – Rzucił z niewinnym uśmiechem. Donghyuck wywrócił oczami na ten oczywisty żart i odstawił kubek na stolik. Nie zważając, czy to grzeczne czy nie zostawił chłopaka w kuchni i poszedł pod prysznic. Niestety nigdy nie opanował umiejętności brania szybkich pryszniców, zawsze kiedy stał pod strumieniem gorącej wody zapomniał o całym świecie i czas dla niego zwalniał, szkoda że tylko dla niego, bo reszta świata wydawała się niewzruszona na te chwile relaksu Donghyucka.

Spienił szampon na włosach. Uwielbiał myć włosy, czuł się jakby wszystkie zmartwienia spływały wraz z pianą z jego włosów. Kiedy skończył wszystkie szklane powierzchnie w łazience były zaparowane. Gdy wycierał się ręcznikiem odkrył, że w powietrzu jest tak ciepło, że praktycznie od razu zaczął się pocić. Skrzywił się, ale dokończył toaletę używając ulubionych kosmetyków i susząc włosy na szczotce. Kiedy był usatysfakcjonowany swoim odbiciem w lustrze, owinął się ręcznikiem i wyszedł z łazienki.

Treat Me Like a Princess (Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz