Rozdział VIII "Tylko kiedy ci na to pozwolę"

6.5K 707 731
                                    

Chłopak uniósł głowę zbliżając do siebie ich twarze...

- Złaź ze mnie. - Szepnął Donghyuck, mrużąc oczy, kiedy ich nosy prawie się dotykały.

- A nie zbijesz mnie? - Spytał Mark. Jednak natychmiast uwolnił ręce Donghyucka, zabierając dłonie z jego nadgarstków.

 Najpierw pies obudził się i zeskoczył z łóżka, a później usłyszeli dźwięk otwieranych na dole drzwi.

- Rodzice wrócili. - Powiedział Mark schodząc z chłopaka i podając mu rękę, żeby wstał.

- Która jest godzina? - Spojrzał na zegarek dochodziła 22:30. - Muszę już wracać.

- Mark! Yuta! - Usłyszeli wołanie z dołu.

- Chodź, nie są tacy straszni. - Uśmiechnął się, ciągnąc Donghyucka za rękę do drzwi, a później na dół po schodach. Chłopak zdążył tylko poprawić koszulkę, bojąc się myśleć o tym jak wyglądają jego włosy, kiedy stanął przed dwojgiem bardzo eleganckich ludzi.

Kobiet miała na sobie małą czarną, perły na szyi i czerwoną szminkę, a jej długie blond włosy upięte były w wieniec dookoła głowy, mężczyzna natomiast miał szerokie ramiona i dobrze skrojony garnitur, właśnie luzował granatowy krawat i podwijał rękawy koszuli po ściągnięciu marynarki.

- Dzień dobry. - Powiedział nieśmiało Donghyuck.

Kobieta spojrzał na niego zaskoczona, ale na jej ustach natychmiast pojawił się ciepły uśmiech zupełnie jak u Marka.

- Kochanie. - Zwróciła się do męża. - Mark przyprowadził kolegę.

- Ciekawe dlaczego akurat wtedy, kiedy nie ma nas w domu. - Mężczyzna spojrzał na syna dość surowym wzrokiem albo tylko tak się Donghyuckowi wydawało, bo zaraz uśmiechnął się i podał mu dłoń.

- Lee Yunho, tata Mark, Yuty i Somin. - Uścisk jego dłoni był naprawdę silny.

- Lee Donghyuck, kolega Marka. - Powiedział trochę głośniej, ale czuł jak rumieniec wpełza na jego policzki. Stał przed parą niesamowicie eleganckich i bardzo pięknych ludzi w rozciągniętej koszulce, szortach i rozczochranych włosach, chciał zapaść się pod ziemię lub wyparować.

- A więc to jest Donghyuck. - Kobieta szturchnęła mężczyznę w bok.

- Miło z twojej strony, że chcesz pokazać Markowi miasto i poznać go z ludźmi. - Powiedział rzeczowym tonem mężczyzna.

- Tak, martwiliśmy się, że będzie do końca wakacji siedział sam w domu. - Kobieta ściągnęła czerwone szpilki i przeszła boso do kuchni. - Jedliście coś?

- Zamówiliśmy pizzę. - Odezwał się Mark. - Jak było na spektaklu?

- Spektakularnie. - Odpowiedział mężczyzna i Donghyuck zaczął rozumieć skąd Mark bierze te beznadziejne żarty.

- Byliśmy też na degustacji win. - Powiedziała kobieta wychylając się z kuchni, w trakcie rozpuszczania włosów.

- Ja w sumie muszę już iść. - Powiedział Donghyuck kierując się w stronę drzwi. Czuł, że i tak nikt nie zwraca na niego uwagi, a bał się, że jeśli będzie tak stał, zrobi się jeszcze bardziej niezręcznie.

- Czekaj. - Mark ruszył za nim i złapał go za ramię.

- Wystraszyłaś chłopaka, kochanie. - Zawołał mężczyzna pozbywając się krawatu.

- Chcesz iść? O tej godzinie? - Kobieta znów pojawiła się w salonie, tym razem ściągając kolczyki.

- Mam rower. - Uśmiechnął się w odpowiedzi i próbował uwolnić się od Marka.

Treat Me Like a Princess (Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz