Rozdział XXIII "Jesteś naprawdę beznadziejny w gry"

7.1K 715 768
                                    

Donghyuck wcale się nie denerwował. Jego dzisiejsze spotkanie z Markiem miało mieć charakter czysto ćwiczebny, planował nauczyć starszego jak się całować. To że wysprzątał cały pokój o niczym nie świadczyło. To że dwa razy wszedł z Harrym na spacer również. Ani nawet to, że stał przez dobre 20minut przed szafą i zastanawiał się co na siebie włożyć.

 Jego mama wychodziła na nockę, ale wiedziała że Mark ma zamiar przyjść do Donghyucka. Młodszy odkrył, że o wiele łatwiej jest, kiedy o wszystkim mówi swojej rodzicielce i jest ona skłonna na wiele odstępstw, jeśli się ją o coś zapyta. Mieli być sami w domu, nie licząc śpiącego i śliniącego się przez sen buldoga na kanapie.

Kiedy dzwonek zadzwonił do drzwi Donghyuck poczuł jak jogo żołądek ściska się do wielkości ziarnka ryżu.

- Ogarnij się. – Fuknął do siebie idąc otworzyć drzwi.

- Cześć. – Rzucił Mark wchodząc do środka, ściągnął kaptur, zamknął za sobą drzwi i wzdrygnął się. – Jest paskudnie zimno na dworze.

- Przyszedłeś pieszo? – Zapytał Donghyuck opierając się o framugę i patrząc jak chłopak zdejmuje buty.

- Nie, Yuta uczy się dziś z Irene więc mogłem zabrać auto.

- Milusi się zrobił ten twój braciszek. – Uniósł w górę jedną brew.

- Tak, od wesela Somin. – Powiedział odwieszając kurtkę na haczyk. –Takie imprezy chyba wpływają na życie rodzinne, czy coś.

- Tak. – Pokiwał głową Donghyuck. – To na pewno to.

Mark spojrzał na niego zaalarmowany tonem jego głosu, ale nic nie powiedział. Weszli razem do salonu i starszy poklepał Harry'ego po głowie.

- Cześć stary, jak się masz?

- Jadłeś coś? – Zapytał Donghyuck wyginając palce w nerwowym geście.

- Tak. – Skinął głową. – Możemy przejść do ćwiczeń. – Obrócił się w stronę Donghyucka z uśmiechem.

Młodszy cofnął się o krok. Nie spodziewał się tego tak nagle. Poczuł jak pocą mu się ręce.

- Tak. – Odchrząknął. – Wnioskuję, że masz już jakiś doświadczenie? – Zapytał przyjmując rzeczowy ton.

- Jeśli nie będziesz chciał robić czegoś równie spektakularnego, jak całowanie się podczas akrobacji na trapezie, to powinienem sobie poradzić. – Zaśmiał się czochrając włosy, żeby poprawić fryzurę zrujnowaną przez kaptur. 

- Za dużo Króla Rozrywki. – Mruknął Donghyuck. Mark patrzył na niego wyczekująco i Donghyuck przez moment nie wiedział o co mu chodzi. W końcu zrozumiał. Zrobił dwa kroki do przodu i stanął przed Markiem.

Czuł od ubrania chłopaka chłodną aurę wieczornego powietrza, zacisnął dłoń w pieść i spojrzał w górę na usta Marka. Poczuł jak ogarnia go panika. Odsunął się szybko, zanim zdążyli się do siebie zbliżyć, a jego twarz zrobiła się czerwona. Nie miał pojęcia co się z nim działo, przecież już całował się z Markiem, a dzisiaj miało się to odbywać tylko w ramach ćwiczeń, nic więcej.

- Coś nie tak? – Zapytał Mark przekrzywiając głowę.

- Chodźmy do góry, czuję się dziwnie kiedy Harry tu jest. – Powiedział odwracając się, żeby ukryć twarz przed wzrokiem chłopaka.

Weszli po schodach na piętro i skierowali się do jego pokoju.

- Posprzątałeś? – Zapytał Mark rozglądając się dookoła.

- Usiądź. – Wskazał łóżko i zamknął drzwi. Włączył lampkę stojącą na stoliku nocnym i sznur lampek, które ciągnęły się przez biurko i okienny karnisz. Później zgasił światło. W pokoju zapanował przyjemny półmrok, kolorowe światełka mieszały się z jasną smugą księżycowego światła, które padało na łóżko i siedzącego tam chłopaka, a z drugiej strony nocna lampka nadawała przytulnego klimatu wydłużając cienie znajdujących się niedaleko przedmiotów.

Treat Me Like a Princess (Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz