Rozdział XXI "Możesz się zamknąć"

5.1K 665 404
                                    

Weekend przeminął Donghyuckowi na falach wściekłości, rozpaczy i apatii. Po pierwszych kilku godzinach domowego aresztu miał dosyć kłótni z mamą, do której nic nie docierało. Odbył też rozmowę telefoniczną z ojcem i usłyszał jakim beznadziejnym przypadkiem jest i jak jego rodzeństwo świetnie sobie radzi w życiu. Najgorsza jednak była nuda. Donghyuck nie przywykł do tego, że musi siedzieć w swoim małym pokoju i to w dodatku bez okna na świat jakim był dla niego Internet.

 Żeby jakoś przetrwać znalazł swoją starą MP3 i chodził cały dzień w słuchawkach, żeby jeszcze dobitniej ignorować swoją mamę. Próbował czytać komiksy, ale jego myśli ciągle uciekały w inną stronę. W niedziele wieczorem czuł się jak wrak człowieka.

Przygniatało go tysiąc spraw, z którymi nie mógł sobie poradzić. W dodatku był naprawdę samotny, nie mógł liczyć na nikogo. Gula zaczynała rosnąć mu w gardle, kiedy myślał o wyjechaniu na całą przerwę świąteczną do ojca i zostawieniu tutaj swoich przyjaciół, kiedy myślał o kółku teatralnym miał ochotę szarpać się za włosy. Chciał porozmawiać teraz z Markiem albo zobaczyć się z nim, chłopak wydawał się być jego lekarstwem na wszystkie problemy z zawsze otwartym umysłem i racjonalnym myśleniem, potrafił znaleźć rozwiązanie z każdej sytuacji. Martwił się też o konkurs, miał nadzieje, że Mark tego dopilnuje. Nie wspominając o Harrym, o którego bał się teraz najbardziej.

Spojrzał na książki leżące na biurku, powinien zacząć się uczyć, miał klasówkę w przyszłym tygodniu, gdyby to zrobił ściągnąłby chociaż jeden problem ze swojej głowy, ale zamiast tego zwinął się w kulkę na łóżku, chciał zasnąć i obudzić się w innym świecie.

*

Donghyuck nigdy nie czekał tak bardzo na poniedziałek. Przybiegł do szkoły spóźniony, więc kiedy usiadł koło Renjuna ten posłał mu tylko współczujące spojrzenie, zapewne słyszał już o wszystkim do Jeno.

Donghyuck wyglądał bardzo mizernie i niechlujnie jak na niego. Na lekcji patrzył apatycznie w tablice i starał się notować to co było tam napisane. Kiedy zadzwonił dzwonek chłopak nie oglądając się na Renjuna wstał i wyszedł przed klasę.

Był tam. Czekał na niego.

Donghyuck znów poczuł gulę w przełyku, gdy jego spojrzenie spotkało Marka opierającego się o ścianę naprzeciwko drzwi od klasy. Kiedy go zobaczył opuścił skrzyżowane na piersi ramiona i uśmiechnął się niemrawo. On również nie wyglądał dobrze, purpurowe cienie rysowały mu się pod oczami, jakby nie spał przez cały weekend, a na ustach miał ślad od częstego ich zagryzania. Donghyuck zdążył zauważyć, że kiedy Mark się czymś denerwuje skubie zębami swoją dolną wargę.

Młodszy nie mógł powstrzymać swoich kroków, podbiegł prosto do chłopaka nie zwracając uwagi na innych uczniów i wpadł w jego ramiona, wtulając twarz w jego pierś i zaklinając się, żeby gromadzące się pod powiekami łzy nie wypłynęły. Nienawidził przyznawać się do słabości, czuł się bezbronny i odsłonięty, teraz najmniejsze spojrzenie mogłoby go zranić, ale nie mógł znaleźć w sobie siły, czuł że sytuacja jest beznadzieja.

Mark potarł jego ramiona i wypuścił oddech ulgi, jakby przez cały czas kiedy się nie widzieli zastanawiał się czy Donghyuck jest cały i zdrowy.

- Stęskniłem się za tobą. – Powiedział Donghyuck zaciskając pięści na materiale koszulki na jego plecach.

- Hyuck. – Mark oparł czoło na czubku jego głowy. – Obiecuję, że coś wymyślę. Wyciągnę cię z tego.

- Jak? – Pokręcił głową. – Przecież nie możemy się spotykać. - Wziął głęboki oddech i pozwolił, żeby zapach Marka wypełnił jego płuca, chciał na moment znaleźć się w tym małym świecie, który dzielili tylko we dwoje.

- Hej. – Mark powiedział łagodnie i uniósł w górę jego podbródek. – Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Czy kiedyś cię okłamałem?

Donghyuck zamknął oczy starając się zapamiętać wszystko od czekoladowych oczu Marka do ciepła jakim emanowało jego ciało.

Treat Me Like a Princess (Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz