Rozdział XXII "Nie lubią się całować"

5.7K 665 1K
                                    

Donghyuck przedzierał się przez tum uczniów wychodzących ze szkoły, jako jedyny oddalał się od wyjścia i mruczał pod nosem coraz bardziej poirytowany. Kiedy zaczął się rok szkolny, to on zawsze odprowadzał Marka pod klasę i czekał na niego po skończonych lekcjach, ale teraz chłopak nie był już nowy i równie dobrze to on mógł ruszyć tyłek i iść po Donghyucka. W końcu dotarł i zobaczył Marka rozmawiającego z grupką dziewczyn. Pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Nie na mojej zmianie. – Mruknął do siebie i przybrał na buzię najsłodszy ze swoich uśmiechów.

- A gdzie się zagubił mój głupiutki chłopak? – Zapytał przechodząc między dziewczynami.

- Hyuck. – Mark uśmiechnął się automatycznie, widząc go.

- O czym rozmawiamy? – Zapytał odwracając się w stronę dziewczyn i dyskretnie ciągnąc ramię Marka, żeby go objął w pasie. Chłopak zrobił to niemal naturalnie, przyciągając młodszego bliżej siebie i skupiając na nim uwagę.

- Już skończyliśmy. – Powiedziała jedna z nich z przekąsem, a Donghyuck uśmiechnął się zadowolony z reakcji, jaką wywołał.

- Do jutra Mark. – Rzuciła druga i wszystkie odwróciły się, żeby odejść. Jak tylko zniknęły z pola widzenia Donghyuck odsunął się od chłopaka.

- Co to było? – Zaśmiał się Mark, kiedy zaczęli kierować się do wyjścia.

- Miałem zapytać cię o to samo. – Mruknął zupełnie zmieniając ton.

- Tylko rozmawialiśmy. – Zaśmiał się trącając go ramieniem. – Nie mów mi, że jesteś zazdrosny.

- Chciałbyś. – Rzucił w odpowiedzi, a Mark głośno się zaśmiał. Wyszli z budynku szkoły i skierowali się na tył boiska. Donghyuck nadal miał szlaban na wychodzenie z domu, ale jego przyjaciele stęsknili się za nimi i postanowili wszyscy przyjść do niego po szkole, żeby obejrzeć razem jakiś film. Żeby nie gubić się w szkolnej dżungli i labiryncie korytarz, umówili się, że spotkają się za budynkiem szkoły. 

- To były nasze szkolne cheerleaderki, chcą dopingować nas na mistrzostwach, wiesz tych w grudniu i prosiły, żebym przyszedł na ich próbę i zobaczył co przygotowały.

- Jasne. – Wywrócił oczami. – Na pewno o to im chodzi. Kiedy te mistrzostwa? 

- W grudniu. Gramy z Diabłami jeśli z nimi wygramy przechodzimy do rejonu. 
Donghyuck zerknął na chłopaka próbując wyczytać z jego twarzy jak ważny jest ten "rejon", ani trochę nie orientował się w koszykarskiej lidze szkolnej. 

- Więc kurczaki muszą wygrać z diabłami? 

- Orły. - Mark szturchnął go łokciem. - Specjalnie przekręcasz naszą nazwę. 

- Bo nie wyglądacie jak orły. - Uśmiechnął się pod nosem. - Spójrz tylko na Hwiyounga albo Saganga to takie chudziny. 

- Są szybcy. 

Rozmawiając wyszli zza zakrętu i Donghyuck stanął jak wmurowany, tak że Mark wpadł na jego plecy. Obrazem, który wywołał taką reakcję byli całujący się Jeno i Jaemin. 

Jeno miał przechyloną głowę i całował Jaemina, którego plecy  oparte były do ścianę budynku szkoły. Jedną dłoń Jeno trzymał na smukłej szyi chłopaka, a drugą zsuwał w dół po jego biodrze. Ciała pary dociśnięte były do siebie, idealnie przylegając jedno do drugiego, wyglądały jakby stworzone zostały żeby być połączone. Z pomiędzy rozchylonych warg Jaemina wydostało się jęknięcie, kiedy odchylił głowę w tył, dając więcej miejsca Jeno, który zaczął całować jego szyję. 

Treat Me Like a Princess (Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz