Noc była wyjątkowo zimna, włoski na ramionach Donghyucka jeżyły się, kiedy jechał rowerem, przez oświetloną latarniami ulicę. Odkąd wrócił do domu, mógł myśleć tylko o smutnym stworzeniu, które z ciepłego kochającego domu, trafiło do kojca w schronisku, więc kiedy tylko jego mama poszła spać, wziął rower i wymknął się po cichu.
Zatrzymał się pod latarnią niedaleko domu Marka i zadzwonił. Już po chwili chłopak wyszedł na zewnątrz rozglądając się na boki. Donghyuck pomachał do niego. Mark podbiegł obejmując się ramionami, najwidoczniej dopiero wyszedł z ciepłego łóżka.- Nie mogę wziąć auta, tata mnie zastawił. – Powiedział z przepraszającą miną. Donghyuck pokręcił głową, wiedział że i tak nie zaśnie, więc nie pozostawało mu nic innego.
- Dobra, pojadę rowerem.
- Czekaj. – Mark położył rękę na jego kierownicy. – Za kilka godzin będzie ranek, zadzwonimy wtedy do Nayeon i dowiemy się co z Harry'm, a po szkole do niego pojedziemy.
- Nie mogę czekać do rana Mark. – Powiedział strzepując jego dłoń. – Jest przymrozek, boję się że zamarznie przez noc.
Jego szczery głos i smutne spojrzenie wydawało się coś złamać w Marku, tak jakby mógł namacalnie poczuć jak ważny jest dla chłopaka ten zwierzak.
- Poczekaj chwilę, nie puszczę cię samego. – Powiedział wracając do domu.
*
Już po chwili jechali pustymi uliczkami miasta, aż na przedmieścia i jeszcze dalej, minęli mały lasek, który o tej godzinie wydawał się dużo straszniejszy niż przedtem. Donghyuck miał powieszony na kierownicy roweru koszyk. Bardzo mocno ściskał rączki i pedałował ile sił w nogach. Słyszał, że Mark jedzie cały czas za nim.
W końcu znaleźli się przed małym białym domkiem z zielonym dachem. Zostawili rowery i Donghyuck z dużym koszykiem pod pachą skierował się do furtki. Była otwarta jak poprzednim razem. Kiedy tylko weszli na teren niektóre psy zaczęły szczekać, a już po chwili całe schronisko zaniosło się ujadaniem.
- Donghyuck pospieszmy się. – Powiedział Marka idąc za nim w ciemności. Donghyuck znalazł odpowiednią klatkę i ukucnął przy niej.
- Cześć Harry. – Powiedział do psa, który nie szczekał, tylko siedział przy furtce wpatrzony w przestrzeń. Donghyuck wyciągnął koc z koszyka.
- Dobra wrzuć go tam i spadajmy. – Powiedział Mark rozglądając się nerwowo i naciągnął na głowę kaptur czarnej bluzy.
Jednak Donghyuck odłożył na bok koc i wyciągnął z koszyka sekator swojej mamy. Ostatnio jak tu był zauważył, że klatka Harrego jest zadrutowana, więc żeby się dostać do środka, musi przeciąć druty.
- Hyuck co ty robisz? – Zapytał Mark, z wytrzeszczonymi oczami, widząc jak chłopak przecina druty.
- Zabieram Harry'ego ze sobą. – Powiedział, nie przerywając pracy.
- Oszalałeś! Nie możesz ukraść psa ze schroniska. – Powiedział chwytając go za nadgarstek. Ich spojrzenia się spotkały, a w cieniu padającym na twarz chłopaka Donghyuck mógł zobaczyć tylko strach w jego oczach. Mark rzadko łamał zasady, w przeciwieństwie do Donghyucka, który z natury często pakował się w kłopoty.
- Mark, te psy są tu po to, żeby ktoś przyszedł i je zabrał. – Starał się tłumaczyć cierpliwie, ale presja czasu coraz bardziej naciskała, a hałas dookoła nie pomagał.
- Ale są jakieś procedury. Nie możesz tak po prostu go zabrać. – Teraz to Mark próbował tłumaczyć, a Donghyuckowi zrobiło się go trochę żal.
CZYTASZ
Treat Me Like a Princess (Markhyuck)
Teen Fiction"Chcę, żebyś poszedł ze mną na imprezę i przez cały wieczór traktował mnie jak pieprzoną księżniczkę. Dasz radę to zrobić Mark? " Kiedy Jeno zrywa z Donghyuckiem, chłopak nie ma zamiaru dać po sobie poznać, że brakuje mu chłopaka, dlatego składa Ma...