Rozdział VII "Lubię ostre rzeczy"

6.1K 720 785
                                    


- Donghyuck? - Mark wytrzeszczył oczy. 

- Tak to ja. - Uśmiechnął się z przekąsem. - Spodziewałeś się kogoś innego?

- Nie.- Pokręcił głową odsuwając się z przejścia i wpuszczając go do środka. - Myślałem, że jesteś z Jisungiem i Chenle. - Powiedział odbierając od niego reklamówki, żeby ten mógł ściągnąć trampki.

- Byłem. - Pokiwał głową. - Wiesz Chenle mieszka tylko jedną ulicę dalej.

Mark stał i patrzył na niego z uśmiechem, jakby cała radość właśnie do niego wracała, Donghyuck poczuł się tym trochę przytłoczony.

- Mam sobie iść? - Zapytał unosząc pytająco brew.

- Nie, nie. - Mark szybko pokręcił głową, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Cieszę się, że jesteś.

- To od Chenle. - Powiedział wskazując na reklamówkę z truskawkami.

- Super, to te które zbieraliście?

- Tak, mam już dość owoców na dzisiaj. - Jęknął.

- Chodź do środka. Zamówimy pizzę?

- Czytasz mi w myślach Marku Lee. - Uśmiechnął się podążając za nim w głąb domu. Widać było, że wnętrze jest nowe, można nawet było wyczuć zapach świeżej farby, chociaż wykończone w najmniejszym szczególe. Jasny wypoczynek w salonie pasował do szklanego stolika, a beżowy dywan pod kominkiem był idealnie puszysty, w oknach wisiały śnieżnobiałe firanki, a brązowe zasłony sięgały ziemi. Kiedy szło się w górę dębowych schodów, można było podziwiać zdjęcia powieszone w równych ramkach na ścianach, na większości był Mark, jego brat i siostra. Na granicy salonu i kuchni stał potężny stół, nad którym wisiały trzy lampy, a sama kuchnia była większa niż parter mieszkania Donghyucka.

 Kiedy tylko wszedł do środka, białe bydle wybiegło prosto na niego, zderzając się z jego nogami i prawie go przewracając.

- Nelson! - Zawołał Marka odciągając psa za obrożę. Pies miał długą, prawie białą sierść, duży czarny nos i oklapnięte wesoło uszy.

- Kto jest taki śliczny? - Zaszczebiotał Donghyuck kucając. Psu nie trzeba było dwa razy powtarzać, wiedział że to on jest śliczny, więc ciągnąc Marka po panelach podbiegł do Donghyucka i położył się na plecach prosząc o pieszczoty. Chłopak zaśmiał się drapiąc go po brzuchu.

- Nelson. - Jęknął Mark. - Mógłbyś chociaż udawać, że nie jesteś taki łatwy.

- Kto jest dobrym chłopcem? No kto? - Zapytał Donghyuck a pies wstał i polizał go po twarzy. - Polubił mnie. - Oświadczył wstając i wycierając twarz ręką.

- On lubi wszystkich. - Powiedział Mark klepiąc Nelsona po grzbiecie.

Poszli do kuchni i Mark wyciągnął telefon, żeby zamówić pizzę, kiedy zasugerował wybranie takiej z ananasem, Donghyuck udawał, że wychodzi i nie chce mieć z nim nic wspólnego. W końcu wzięli z salami, po wygłoszeniu monologu przez Donghyucka, że pizza bez salami to nie pizza i naprawdę ostry sos.

- I co teraz? - Zapytał Mark podpierając głowę na dłoniach.

- Wiesz... tak naprawdę jestem tu tylko dla Doktora Strange'a. - Udał konspiracyjny szept. Golden retriver leżący pod stołem, wstał i położył mu ciepły pysk na udzie. - No i dla Nelsona. - dodał drapiąc go za uszami.

Mark  zaprowadził go na piętro. Minęli domową siłownię i otwarty gabinet z prostym biurkiem i masą książek, aż w końcu trafili do pokoju Marka. Donghyuck uśmiechną się, bo w środku było dużo niebieskich dodatków, które w uroczy sposób podkreślały chłopięcą naturę Marka. Była tu oczywiście konsola do gier i telewizor, na biurku stał komputer, łóżko było zdecydowanie zbyt duże jak na jedną osobę, a pod ścianą stała biblioteczka z książkami i kartonami opisanymi pojedynczymi literami. Donghyuck bez pytania wskoczył na łóżko, ciesząc się jego sprężystością. Mark otworzył jeden karton i po chwili wertowania wyciągnął komiks z mężczyzną ubranym w czerwoną pelerynę. Donghyuckowi oczy się zaświeciły, a Mark uśmiechnął się pod nosem widząc to.

Treat Me Like a Princess (Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz