Rozdział XXIX "Kocham cię, aż na księżyc i z powrotem"

5K 663 626
                                    

Mimo wszelkim próbom zatrzymania czasu, on gnał do przodu nieubłaganie. Donghyuck naprawdę nie uczył się gotowy do zimowego balu, a nim się obejrzał, zbliżała się dwudziesta i trzeba było wychodzić z domu.

Przez kilka dni do nikogo się nie odzywał. Renjun się na niego obraził i nawet zmienił ławkę w klasie, żeby z nim nie siedzieć. Jeno próbował go pocieszać, mówiąc że może to i lepiej, bo i tak Mark nie był dla niego wystarczająco dobry, przez co Donghyuck publicznie go zwyzywał i nie odzywał się również do niego. Jisung i Chenle mieli bardzo dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy, więc nawet nie próbowali zbliżyć się do chłopaka, który prezentował podręcznikową huśtawkę nastrojów. Natomiast Jaemin posyłał mu współczujące spojrzenia, kiedy tylko go widział, ale ani razu nie spróbował się do niego odezwać. Gdzieś na korytarzu słyszał jak niektórzy mówili, że ostatnio częściej widać Jaemina z Markiem niż z Jeno.

Donghyuck nie mógł liczyć w tej chwili na nikogo. Mimo, że obiecali sobie z Markiem, że po zakończeniu umowy zostaną przyjaciółmi, ten zaczął go unikać i rozmawiał praktycznie tylko z Jaeminem. Nie żeby Donghyuck szukał z nim kontaktu, ale Mark już nie siadał z nimi przy stole na stołówce, ani nie wracali razem ze szkoły. Chłopak, który zazwyczaj był widywany w towarzystwie przyjaciół, drużyny koszykówki lub ludzi z klasy, teraz przemykał sam pod ścianami, nie zwracając niczyjej uwagi. 

Mimo to zimowy bal przyszedł na tyle wcześnie, że ludzie ze szkoły nie zdążyli się zorientować w sytuacji i przypisywali ich dziwne zachowanie zmęczeniu. Nawet jeśli pojawiły się jakieś plotki o zerwaniu, to nie zdążyły się dobrze roznieść. 

Spojrzał w lustro, żeby ocenić swój wygląd. Od biało-czarnych butów, przez dopasowane czarne spodnie i granatową koszulę w subtelne zawijasy, której kołnierzyk i rękawy zakończone były falbankami, do atłasowej, czerwonej marynarki wszystko wyglądało dziś idealnie. Nawet włosy, z którymi zazwyczaj musiał walczyć, dziś ułożyły się ładnie pod pianką i lakierem, których użył. Wyglądał tak, jak to sobie wymarzył - odważnie i z finezją, a jednak coś było nie tak. Czegoś brakowało. 

Odłożył na biurko złotą broszkę w kształcie ważki, którą czasami przypinał do czarnego krawatu i wpadł na genialny pomysł. Wyciągnął telefon i napisał do Jihyo.

Cześć Jędzo. ;**

Nawet o tym nie myśl. :p

Odpisała natychmiast.

Skoro ty nie jesteś z Sechanem, a ja z Markiem, to chodźmy razem na bal.

Hahahahaha. Nie.

Czemu? Na pewno masz jakąś odjazdową kieckę, którą założysz, a wszystkim opadną szczęki. ^^

Oczywiście, że mam. -.-'

Więc ubieraj się i idziemy! :D

Donghyuck ja nie wybieram się na bal, a nawet gdybym to robiła, to poszłabym z Sechanem, bo jesteśmy przyjaciółmi.

Donghyuck westchnął ciężko.

Dlaczego nie chcesz iść?

Bardzo nie lubię przegrywać.
Ludzie patrzą na ciebie jakby ci współczuli.
Nienawidzę współczucia.

Donghyuck pokiwał głową, on i Jihyo naprawdę mieli wiele wspólnego.

Rozumiem. :/

Baw się dobrze dupku! :>

Nienawidzę cię :P

Ja cię bardziej :*

*

Treat Me Like a Princess (Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz