Rozdział 4

757 42 0
                                    

– O co chodzi Hermiono? – spytał niepewnie Harry. Jego głos wyrażał zdziwienie i strach, bo pomimo, że przed nim stała jego przyjaciółka, to żyli w świecie magii, więc tak naprawdę wszystko mogło się wydarzyć.

– Masz jeszcze czelność, by pytać się, o co chodzi?! – krzyknęła mu w twarz i dosłownie sekundę później miała już swoją różdżkę przy jego szyi. Tak, to właśnie chciała zobaczyć w jego oczach. Strach. Najprawdziwszy strach, który słusznie mu się należał.

– Hermiono, uspokój się – niemalże wyszeptał Ron, który nie mógł otrząsnąć się z tego co widzi.

– Radzę ci się zamknąć Ronaldzie Weasley! – wysyczała jadowicie obdarzając go jedynie przelotnym spojrzeniem, które nie miało w sobie nic poza gniewem. – Chyba, że pragniesz przysłuchiwać się temu wszystkiemu z podłogi. – Chłopak jak na żądanie zamilkł ze strachu wiedząc, że dziewczyna jest od niego o sto procent lepsza w zaklęciach i mogłaby go porządnie poturbować, a on nie rozpoznałby nawet kiedy i jakie zaklęcie na niego rzuciła.

– A ty, Harry wyjaśnisz mi teraz coś – zwróciła się do chłopaka, który nadal był przytrzymywany jej różdżką. – Powiedz mi co, do jasnej cholery, zrobiłeś Ginny?!

– Ja... Ja nic jej nie zrobiłem, przecież siedzi w Pokoju Wspólnym. – Pośpiesznie tłumaczył się coraz bardziej się pocąc. Wiedział, że Hermiona przeklinała dopiero wtedy, gdy się naprawdę mocno wkurzona.

– Ha! Nic nie zrobiłeś! A to ciekawe, jednak fakt, że siedzi w pokoju to ja też wiem kretynie, ale może z łaski swojej wyjaśnisz mi dlaczego, do cholery jasnej tam siedzi?! – Niemalże wywrzeszczała mu w twarz ostatnie słowa dając mu za razem do zrozumienia, że nie dużo czasu mu zostało.

– A co ja wróżka jestem, żeby to wiedzieć?! Może sama ją o to zapytaj? – odparował i spróbował się wyrwać, na co żelazny uścisk na jego ramieniu mu nie pozwolił.

– Może i jesteś. – Prychnęła. – Albo może jesteś po prostu Chłopcem-Który-Przeżył-Abym-Mu-Coś-Zrobiła, co? A może nadal nie wiesz o co chodzi? Biedny Harry, jakie to musi być okrutne, że nie wszyscy traktują cię z wyższością, jakbyś był cholernym, ósmym cudem świata i nie zawsze mają dla ciebie czas. Jakie to musi być okropne, że dziewczyna nie poświęca ci tyle czasu ile by chciało to twoje wybujałe ego, że musisz wkładać ręce w majtki każdej dziewczynie na swojej drodze. – Uśmiechnęła się kpiąco. Jej głos był nadal opanowany i wyprany z emocji, a słowa wypowiadała dokładnie ze zdwojonym naciskiem. Harry'emu nie było jednak do śmiechu i zbladł, gdy w końcu zrozumiał o co chodzi Hermionie. – O, w końcu twój mały móżdżek przypomniał sobie, co dzisiaj zrobiłeś i to na pewno nie był pierwszy raz.

– To nie tak... Źle to zrozumiałaś.

– Proszę nie rozśmieszaj mnie. – Prychnęła i zaśmiała się krótko. – Co tu, do cholery, można źle zrozumieć? To, że Ginny widziała na własne oczy jak dobierałeś się do Cho i teraz uważa, że to wszystko jej wina czy może ty tego nie chciałeś, a ona się na ciebie rzuciła? – Roześmiała się jeszcze raz, ale tym razem głośniej, aż chłopakowi ciarki przeszły po plecach. – Tym razem nie skończy się to na rozmowie i zapewniam cię, że na pewno nie na tej – wysyczała mu do ucha. Z tyłu usłyszała echo kroków zbliżających się w ich stronę. Musiała się spieszyć, kiedy indziej dokończy tą pogawędkę. – A teraz... Drętwota. – Rzuciła zaklęcie, jakby na odchodne oddalając się szybkim krokiem przed siebie i zostawiając Rona z otwartymi ustami. Niestety nie udało jej się dostatecznie szybko uciec i głos, który się odezwał sprawił, że aż zamarła w pół kroku.

– Granger, wracaj natychmiast! – krzyknął, a gdy się odwróciła potwierdziła tylko swoją teorię. Kilkanaście metrów dalej stał profesor Snape, który wydawał się być odrobinę rozbawiony całą tą sytuacją. Pomimo tego jego głos był jak zwykle opanowany, lecz na jej szczęście nie wściekły, wręcz przeciwnie jakby szczęśliwy. Cholera! Jakby nie miał jakimi korytarzami chodzić! Pięknie! Pomimo wewnętrznej chęci oddalenia się jak najdalej z miejsca zbrodni zawróciła i z wysoko podniesioną głową stanęła obok profesora tak, że przed nimi stał oniemiały Ron i wciąż zaklęty Harry.

– Brawo, Granger, brawo! – Zaklaskał teatralnie kilka razy w dłonie. – Mimo wszystko mogłaby mi pani wytłumaczyć, czemu moje oczy mogą radować się tak przyjaznym widokiem. – Lekko się skrzywił.

– Cóż to trochę skomplikowane – odpowiedziała szczerze.

– Nie znaczy, że nie chciałbym poznać tej ckliwej historyjki, chociaż nie narzekam, że widok bezmyślnego Pottera powalonego Drętwotą nie sprawia mi przyjemności, lecz zawiodłem się, że panna Wiem-To-Wszystko znalazła sobie tak znakomite miejsce, gdzie każdy może ją zobaczyć. – Zauważyła, że kąciki jego ust unoszą się lekko ku górze. – Mimo, panno Granger, że zawsze chciałem zobaczyć bezmózgiego Pottera leżącego na podłodze to jako nauczyciel muszę odebrać pani 15 punktów za rzucanie zaklęć na korytarzu. – Jego głos był spokojny, co trochę wytrąciło Hermionę z równowagi, bo nie była pewna jak ma na to odpowiedzieć.

– Cóż, rozumiem, panie profesorze, ale miałam poważny powód, aby to zrobić i jakbym miała to zrobić ponownie nie zawahałabym się, ponieważ za coś takiego należało mu się to co dostał.

– Jest jeszcze jedna sprawa. Jestem świadkiem tego zdarzenia, więc w moim obowiązku jest również dać pani szlaban, bo znając pana Weasley'a nowina, co się właśnie stało rozejdzie się w przeciągu kilku minut. – W tym właśnie momencie powrócił dawny Snape, który jakby obudził się z transu i posłał Ronowi miażdżące spojrzenie. Odchrząknął i zwrócił się już swoim normalnym, czyli lodowatym tonem. – Granger, teraz za mną do dyrektora wyjaśnisz mu co właśnie zrobiłaś. Lepiej, aby dowiedział się tego od ciebie, a nie od osób trzecich. – Nie czekając na jej reakcję skierował się przed siebie. – Idziesz Granger czy będziesz tu stała do rana? – warknął w jej stronę.

– Tak, tak już idę.– Ruszyła żwawo za Snape'em.

– A co z Harrym? – pisnął głos Rona za nimi, gdy byli już dobre kilkadziesiąt metrów dalej. Severus zatrzymał się w jednej chwili, przez co Hermiona na niego wpadła i gdyby nie jego mocne dłonie, które złapały ją w ostatnim momencie upadłaby na posadzkę i znając swoje szczęście rozwaliła sobie głowę. Profesor Snape nadal trzymając kurczowo jej ramiona tylko zmierzył go jedynym ze swoich najgorszych spojrzeń i powiedział do niego z takim jadem, że nawet troll uciekłby najdalej jak może.

– Czyżby twój ptasi móżdżek nie był w stanie zapamiętać zaklęcia, którego uczyłeś się rok temu? – odpowiedział mu pytaniem na pytanie. – Enervate – syknął i w kierunku Harry'ego wystrzelił srebrny wstążka płomienia. Gdy się zorientował, że trzyma ręce na ramionach Hermiony szybko je zabrał i wytarł o szaty co spotkało się tylko ze skrzywieniem i prychnięciem z jej strony. Skierowali się w stronę gabinetu dyrektora – mogła być pewna tylko tego, że nie będzie to ani miła ani radosna pogawędka.

~ HGxSS w granicach nierozsądku ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz