Rozdział 16

551 27 0
                                    

Hermiona po treningu, na którym ledwo udało jej się truchtać, poszła do pustej wieży Gryffindoru i udała się do łazienki na upragniony prysznic. Miała szczęście, że nie zmienili jeszcze haseł z poprzedniego roku.

Zdjęła bluzkę i spojrzała na swoje odbicie. Na szczęście pozostały jej tylko siniaki na żebrach i plecach, no i jeszcze ślady po zębach na boku szyi i lekko zabarwiona na fioletowo skóra w tym miejscu.

Chwila, chwila!... Szyi? Jakiej szyi?! Do diabła! Na potomków Godryka, tylko nie to! Wspaniale, cudownie, przepięknie, genialnie... cholerne spełnienie marzeń! Jeszcze tego brakowało! Na jej szczęście wkroczyła już w szeregi dzikich zwierząt, bo nie była pewna, czy po raz drugi wytrzymałaby okropny ból, który towarzyszył jej przy pierwszej przemianie. Teraz jednak ślady były widoczne dla innych, a mimo że znaleźliby się ci, co z niczym by tego nie powiązali – jak większość Gryfonów, a nawet większość uczniów – to liczni nauczyciele wiedzieli co nieco o takiego typu sprawach – tym bardziej Lupin, Dumbledore, McGonagall, Snape i pewnie jeszcze kilku bardziej rozwiniętych intelektualnie i wiążących logicznie wydarzenia.

Jak najlepiej potrafiła zamaskowała ślad kłów zaklęciami i rozpuściła włosy, które przykrywały ranę. Transmutowała kilka rzeczy w bandaże i owinęła je sobie mocno wokół talii. Skrzywiła się lekko na swój widok; teraz nie dość, że widać było jej podkrążone oczy, to jeszcze wyglądała tak, jakby nie jadła od kilku dni. Cudownie! Miejmy tylko nadzieję, że dyrektor nie zacznie nic mówić na ten temat.

Opłukała swoją twarz pod zimną wodą i rzuciła czar, dzięki któremu jej cera powróciła do normalnego koloru, a skóra ściągnęła się trochę bardziej w co poniektórych miejscach – przynajmniej dla zwykłego obserwatora. Jeszcze pozostały jej ciuchy, które po raz kolejny przemieniła, lecz tym razem w dżinsy i bluzkę z rękawem trzy-czwarte. Przez te godziny zdołała ułożyć sobie jako taki plan działania, by udzielić profesorowi Snape'owi zarazem wyczerpujących i zawierających jak najmniej informacji o jej osobie odpowiedzi.

Pewnym krokiem ruszyła w stronę lochów. Chciała mieć tę rozmowę za sobą, po prostu przefiukać się do Nory i odpocząć, a jeszcze czekały ją zajęcia oklumencji, ponowne spotkanie z Dumbledore'em i pogawędki na uspokojenie plemienia Weasleyów wraz z Harrym. Wprost nie mogła się doczekać! No ale nad tym wszystkim miała jedną priorytetową sprawę – Draco; najpierw musiała się tym zająć.

Zapukała do drzwi i słysząc nienapawające optymizmem warknięcie, by wejść, wzięła kilka głębszych wdechów. Opanuj się. Nie możesz niczego spieprzyć, inaczej wszystko pójdzie w diabły. Przez te kilka tygodni dużo nie zastanawiała się nad swoim zdrowiem psychicznym; nie dość, że musiała okłamywać i udawać przed wszystkimi kogoś innego, to dochodziły jeszcze te wyprawy, ciągłe szukanie jakiś informacji, a do tego koszmary. Nawet nie mogła dokończyć eliksiru, który ciągle ulepszała, by polepszyć pracę mięśni i trochę je rozluźnić po takich nockach. Na jej szczęście Draco postanowił, że się tym zajmie, i tak oto za jego sprawą była coraz bliższa kolejnego sukcesu. Pierwszym pomysłem, nad którym pracowała było ulepszenie eliksiru przeciwbólowego i przystosowanie go do osoby zażywającej go i skutku; było to całkiem przydatne po takich potyczkach... Chyba właśnie tego jej teraz brakowało.

Weszła wyprostowana do gabinetu, spoglądając na mężczyznę, który pisał coś zawzięcie na pergaminie.

– Słucham, profesorze – odezwała się po dłużej chwili ciszy.

– Zajmij miejsce. – Zakreślił coś na papierze i szybkim ruchem odrzucił go na brzeg biurka. Hermiona zrobiła to, co jej kazał.

– Chciał pan porozmawiać, w takim razie jestem. – Ostatkiem siły woli powstrzymała jęknięcie, będące efektem poobijanych żeber, które odezwały się podczas siadania z potrójną siłą.

~ HGxSS w granicach nierozsądku ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz