Rozdział 46

202 12 0
                                    

Hermiona Granger nie zapominała o swoich szkolnych obowiązkach. Mimo pozalekcyjnych zajęć ze Snapem, niekiedy wieczornych zebrań w towarzystwie stada i zaledwie kilku spotkań z Draconem – nad czym akurat najbardziej ubolewała – Granger starała się prowadzić w dalszym ciągu normalne życie. Z Harrym i Ronem dalej nie rozmawiała, a jedynie gromili się wzrokiem, co z pewnością nie sprzyjało rychłemu zbrataniu się na nowo, jednakże z Ginny jej kontakt jeszcze bardziej się polepszył i dzięki niej wiedziała jak radzą sobie chłopcy, jak reagują na informację o Bitwie. I tak, jak się mogła spodziewać, dowiedziała się, że ta dwójka przejęła się jedynie na początku wakacji, gdy wieść o wojnie była świeża i czuć było oddech Voldemorta na karku. Ze słów jakie przekazała jej rudowłosa wynikało, że mimo iż Harry coraz częściej jest zdenerwowany i siedzi gapiąc się w przestrzeń, to nic innego w tym kierunku nie robi. Nie mogła podważać słów Ginny, bo od razu dało się zauważyć, że Wybraniec miał coraz częściej posępny humor, worki pod oczami i całymi dniami siedział przybity bijąc się z myślami. Hermiona wolała akcję i czyny niż zatracanie się w myślach, ale nie była w stanie w jakikolwiek sposób zmotywować chłopaka, a Ginny, mimo kilku podjętych prób, nie dała rady przekonać go do zmiany jego podejścia. Postanowiła, że pójdzie z tą sprawą do Dumbledore'a, bo on był w stanie naprowadzić Harry'ego Pottera na odpowiedni tor, bez wytykania mu, ile już czasu stracił na bezsensowne myślenie, zamiast zająć się udoskonaleniem swoich zdolności.

Dziewczyna z westchnieniem otworzyła drzwi.

– Ciężki dzień? – usłyszała kąśliwy głos przy biurku.

– A żebyś wiedział. – Westchnęła raz jeszcze i opadła na krzesło.

– To będzie jeszcze cięższy. Eliksiry same się nie zrobią. – Popatrzył na nią spode łba, przerywając przeglądanie prac drugoroczniaków. Widząc, jak z bólem wstaje i udaje się do laboratorium wrócił do własnej pracy.

Czterdzieści minut i czternaście eliksirów później Severus stanął w progu i patrzył na poczynania gryfonki, która całkowicie nie zdawała sobie sprawy z jego obecności tkwiąc w głębokim zamyśleniu.

Severus odchrząknął i podszedł do szafki z eliksirami.

– Tutaj jest coś dla ciebie – powiedział jakby od niechcenia i postawił flakonik obok niej. – Kolejny wilkołaczy eliksir. Radziłbym ci spróbować od razu, a po dwóch dniach napisać mi sprawozdanie.

Hermiona przewróciła oczami na ten pomysł, ale wypiła eliksir duszkiem zgodnie z zaleceniem, po czym sprzątnęła fiolkę i gdy już miała wrócić z powrotem do swoich komnat zauważyła, że Snape łapie się za przedramię. Odwróciła się w jego kierunku, ale dostrzegła jedynie zamykające się drzwi od sypialni. Po kilkudziesięciu sekundach wrócił do pomieszczenia przebrany w inne szaty i z maską w ręce. Minął ją w locie i dopiero przy drzwiach zorientował się, że dziewczyna wciąż znajduje się w jego laboratorium.

– Granger, zabezpiecz moje komnaty i widzimy się jutro wieczorem o tej samej godzinie – krzyknął i wyszedł kierując się na błonia.

Hermiona nic nie odpowiedziała, bo i tak cokolwiek by to nie było, to i tak nie zostałoby usłyszane. Postanowiła, że resztą eliksirów zajmie się następnego dnia skoro i tak nie były potrzebne na cito.

– Hej, Hermiono. – Znajomy głos zatrzymał ją na schodach.

– Cześć, Ginny, gdzie się wybierasz?

– A tak łażę bez większego celu. – Wzruszyła ramionami.

Hermiona popatrzyła na nią podejrzliwie.

– Wszystko w porządku?

– Niby tak...

– Ale...?

~ HGxSS w granicach nierozsądku ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz