Rozdział 54

240 17 5
                                    

– Aż tak rozczarowana? – zapytał kpiąco, wchodząc w głąb pomieszczenia.

Poczuła się głupio, że po przekroczeniu progu było to pierwsze, co zobaczył na jej twarzy.

– Nie chciałam cię urazić, po prostu wyobrażałam sobie twój dom zupełnie inaczej. – Próbowała się usprawiedliwić.

– Wyobrażałaś go sobie? – Kpiący uśmiech wypełzł na jego twarz, a gdy spojrzał przez ramię, Hermiona zobaczyła wysoko podniesioną brew.

– Oczywiście, nie żeby jakoś długo czy dużo wcześniej, po prostu od kiedy powiedziałeś, że mamy się tu przenieść, to naturalnie pojawiły się w mojej głowie jakieś wyobrażenia. – Próbowała pośpiesznie się wytłumaczyć, rozumiejąc jednocześnie, że coraz bardziej się pogrąża. – Może mnie oprowadzisz?

– Sama możesz się oprowadzić, Granger. Ale raczej nie przyszliśmy tutaj, by urządzać sobie wycieczki.

Dziewczyna jedynie skinęła potulnie głową. Zauważyła, że od kiedy tylko weszli Severus spiął się jeszcze bardziej niż miał to w zwyczaju, więc wolała go nie prowokować. Poza tym nie od dzisiaj krążyły plotki o Snape'ie i jego niezbyt kolorowym dzieciństwie.  Harry znał dużo ludzi, którzy go nie lubili, a wiedzieli co nieco o jego prywatnym życiu i z przyjemnością dzielili się takimi opowieściami.

– To może kiedy indziej – odpowiedziała. Rozejrzała się jeszcze raz próbując dostrzec jak najwięcej w otaczającej ciemności. Z prawej strony znajdował się najprawdopodobniej salon, bo na środku stała kanapa, a przed nią znajdował się dawno nieużywany kominek. – Można? – Wskazała na zasłonkę, która szczelnie chroniła przed promieniami słońca.

– Jasne – powiedział od niechcenia, a sam poszedł w głąb mieszkania.

Mimo słońca wpadającego przez okno, pokój nie stał się ani o drobinę bardziej przyjazny. Szare, puste ściany, zakurzone meble, na których nie było ani jednego zdjęcia, gruby ciemnobrązowy dywan, którego sztywność mogła poczuć nawet pod butami. Zadrżała, na samą myśl, jak ten pokój mógł wyglądać oczami dziecka. Surowość, ciemność, brak przytulności.

Severus pojawił się jakby znikąd sprawiając, że podskoczyła na jego widok.

– Gotowa? Czy znowu chcesz się wycofać?

– A możemy gdzieś indziej?

Spojrzał na nią nie rozumiejąc o co jej chodzi.

– Coś nie tak z moim salonem?

– Można tak powiedzieć. Po prostu czuję się tutaj źle.

– Takich zaklęć jak Crucio nie dostaje się jedynie w przyjaznych miejscach, gdzie z pozycji leżącej podziwiasz otoczenie.

– Tak, oczywiście, jednak nie jestem pewna czy będę mogła się skupić na odczuciach. Po prostu... Nie wiem, nie masz może jakiegoś jaśniejszego pokoju, w którym będę w stanie bardziej się zrelaksować?

Westchnął ciężko.

– Jeśli wszystko to robisz, bym jak najpóźniej rzucił zaklęcie, to już przestań. Mam ważniejsze rzeczy w szkole niż przekonywanie cię, że powinniśmy to zrobić.

– Nie, nie, wcale nie chodzi o to. – Podeszła bliżej. – Jedynie nie chcę przebywać w tym pomieszczeniu, nie wiem co tutaj kiedyś zaszło, ale moja wyobraźnia za bardzo szaleje, a ja chcę mieć czysty umysł.

Severus skinął głową, ale nie przypuszczała, że naprawdę zrozumiał. Zanim ruszył prowadząc ją do innego pokoju widziała, że zamyślił się na chwilę. Nie podjął jednak tematu, twierdząc pewnie, że nie ma co z nią dyskutować, o czymkolwiek, pomyślała gorzko.

~ HGxSS w granicach nierozsądku ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz