Rozdział cudownie zbetowany przez ann_orlv !!
Jak na zawołanie zobaczyła różnokolorowe wiązki światła opuszczające różdżki Śmierciożerców. Nie odważyła się odwrócić w stronę chłopaków i nie wiedziała, czy zdołali się teleportować. Zaklęcia padały w błyskawicznym tempie, co sugerowało, że w tej chwili ważne było tylko to, aby dopaść Harry'ego Pottera. Za wszelką cenę – bez względu na to czy miał być żywy, czy martwy. Śmierciożercy nie mogli sobie pozwolić na kolejną porażkę przed Czarnym Panem.
W jednej chwili nastała cisza. Zamaskowane postacie oddychały ciężko, a z ich ust wydobywała się para, która w chłodne wrześniowe południe kontrastowała z ich rozgrzanym oddechem. Hermiona spojrzała za siebie ze ściśniętym sercem. W co wpatrywali się Śmierciożercy? Czy zabili Harry'ego? Sama myśl powodowała skurcz żołądka i sprawiała, że miała ochotę wymiotować. Jednak gdy się obróciła zobaczyła pustkę. Zero śladu po Harrym, Ronie i hipogryfie.
Poruszyła się delikatnie i poczuła przeszywający ból, który pomógł wrócić jej do rzeczywistości. Kurwa, skup się, skarciła się w myślach, nie możesz teraz tego zawalić. Musisz się wkurzyć. Pomyślała o Śmierciożercach, przed którymi kryli się od trzech miesięcy. O Ronie, który bez słowa zostawił ich w środku lasu z przeklętym horkruksem. O Dumbledorze, który nie ostrzegł ich przed tym, jak będzie, gdy opuszczą Hogwart. O tym, że rok temu wpadła na genialny pomysł, aby wejść w środek pieprzonej walki, naiwnie myśląc, że po kilku miesiącach uda jej się wślizgnąć w szeregi Voldemorta – i to bez większego problemu, skoro była przyjaciółką Pottera, bo przecież „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem". O Lordzie Voldemorcie, którego oddech czuli na karku codziennie, który wrócił z martwych, aby zapanować nad czarodziejskim światem, który był nieobliczalny, podejrzliwy i bardziej podstępny, i inteligentny niż kiedykolwiek przypuszczała. Dlaczego nie mogli dać im spokoju? Był XX wiek, dlaczego, na Merlina, wciąż musieli rozwiązywać problemy przemocą? Dlaczego w ogóle był to problem? Czy czarodzieje nie mogli po prostu żyć ze sobą w zgodzie, bez względu na to jaka krew płynęła w ich żyłach? Przecież świat był tak duży, że pomieściłby ich wszystkich! Dlaczego fanatycy Voldemorta tak bardzo dyskryminowali i nienawidzili mugolaków, że byli gotowi ich wszystkich wyrżnąć?! Przecież to nie oni wybrali takie życie – to magiczny świat wybrał ich. Tak samo jak wybrał mnie. Na litość bogów, przecież nie jest tak, że „zabieramy" magię i sprawiajmy, że ktoś inny jest słabszy. Większość z nas nie robi na co dzień nic co odbiegałoby od normy. Żyjemy życiem, które zostało nam narzucone, starając się nadać mu wartość, odnaleźć się i przystosować do nowej rzeczywistości. W Hermionie naprawdę się zagotowało – dla niej nigdy nie było podziału na gorszych i lepszych, to nie czystość krwi wartościowała człowieka, a jego decyzje i działania.
Rzuciła szybki czar leczący na nogę i prędko odwróciła się w stronę Śmierciożerców z irytacją wypisaną na twarzy.
– Kurwa! – krzyknęła wkurzona i rzuciła zaklęciem przed siebie. Jego siła przecięła cienkie drzewo na pół. Naprawdę była wściekła, tyle że na to wszystko, co doprowadziło ich do tej sytuacji. Bo przecież ile mogła trwać ta szarada! To wszystko było jak nigdy niekończąca się historia.
Śmierciożercy popatrzyli na nią wrogo.
– Głupia szlamo, wiedziałem, że im pomagasz! – odezwał się Yaxley, podążając szybko w jej kierunku.
– Wam pomagam! – odpowiedziała, gestykulując gwałtownie różdżką. – Czy jesteście jacyś upośledzeni i tego nie widzicie? Ja pierdolę, wystawiam ich jak na tacy, a i tak prawie dwudziestu dorosłych facetów nie jest w stanie złapać jednego nastolatka! Kto was szkolił z rzucania zaklęć? Hagrid?
CZYTASZ
~ HGxSS w granicach nierozsądku ~
Fiksi PenggemarHistoria, w której każdy człowiek woli zatrzymać co poniektóre sekrety dla siebie, a nieliczni za żadne skarby nie mogą wyjawić ich na światło dzienne... Jednak co się stanie, gdy to nastąpi? Gdy okaże się, że życie niekoniecznie jest całkowicie kol...