Maraton #2
P.o.v Nikolai
— Al?! AL! Wstawaj! Nie umieraj! — krzyczałem nad chłopakiem, który leżał na ziemi, cholerny ból nie pozwalał mi do niego wstać. Nagle do sali wpadł lekarz.
— Co się stało?!
— On...! On nagle upadł! — byłem przerażony, on nie może umrzeć...
— Spokojnie, będzie dobrze. Benra! — zawołał za przechodzącą pielęgniarką — Leć po zespół „B", weźcie nosze! Niech ktoś sprawdzi, czy zabiegowy jest zajęty!
— Dobrze — odpowiedziała i pobiegła.
— Ale szybciej! — pospieszył ją.
— On przeżyje, prawda?!
— Tak, wszystko będzie dobrze, tylko musimy go ponownie pozszywać — uśmiechnął się nerwowo, wiedziałem, że sytuacja nie jest kolorowa.
Po minucie lub dwóch, do pokoju wpadł zespół ratunkowy, wraz z noszami, na które położyli Algiera, aby następnie zanieść go na łóżko i wywieźć z sali. To moja wina, że jego rana się otworzyła...! To ja mu kazałem przynieść te jebane butelki! On... On nie może umrzeć... nie teraz... Ale skąd on miał taką poważną ranę...? Co prawda, wiem, że podczas tej bójki, ktoś mnie bronił, jednak to nie mógł być on, co nie? Jeśli to był on, to tym bardziej sobie nie wybaczę.
Godziny mijały, a ja coraz bardziej traciłem nadzieję. Byłem załamany, dlaczego osoba, którą kocham, musi umrzeć? I to w dodatku z mojej winy? Nie. Al jest silny, muszę w niego wierzyć, ale nawet on jest człowiekiem...
Przez te całe trzy godziny, co chwila dostawałem tchnienia wiary, którą po dwóch, trzech minutach traciłem, jednak niezmiennie się obwiniając, ponieważ to w całości moja wina... Akurat, gdy zaczęliśmy się dogadywać... Nie jest już tak zamknięty, jak był na początku, nawet słowem się do mnie nie odzywał, a teraz nawet się uśmiecha! Tylko tak jak mówił Andrew, muszę go zmusić, by poszedł do fryzjera, mimo że jego włosy są takie śliczne i miękkie, nie mogę pozwolić mu się zarosnąć i zakrywać tych ślicznych oczek. Czasami się zastanawiam, czy to nie dziwne, że on ma dwa metry i jest taki wstydliwy, a ja mam ledwo metr pięćdziesiąt i jestem otwarty na ludzi, nie powinno być na odwrót? W dodatku on jest jeszcze taki przystojny... Ale nie, musi nosić ten jebany kaptur! Matko, jak mnie to wkurza!
Też nie ma co się dziwić, z taką przeszłością i taką mocą, musiało mu być ciężko... Gdyby tylko jej nie miał... Niby uważa ją za przekleństwo, ale ja tam myślę, że to dar, w końcu chyba nikt na świecie nie jest podobny do niego, on jest wyjątkowy... A nie to, co ja, zwykłe brązowe włosy i zielone oczy... w dodatku, tak jak powiedział kiedyś Al, jestem kurduplem... Ciekawe, czy on mnie nienawidzi? Nie dowiem się tego, dopóki go nie zszyją...
Szlak, jeśli w ogóle przeżyje...? Ooo nie, znowu zaczynam myśleć pesymistycznie, wszystko będzie dobrze, on przeżyje!
Wraz z końcem mojej myśli, do sali wjechał na łóżku mój ukochany, wraz z parą pielęgniarek. Zamiast kroplówki, był podłączony do krwi, najwidoczniej sporo jej stracił, to moja wina... Tak, jak przedtem łzy nie mogły płynąć, tak, teraz gdy ujrzałem go żywego, z moich oczu tryskały strumieniami... Tak się cieszę, że żyje! Tak bardzo mi ulżyło!
Przez cały czas, gdy był nieprzytomny, patrzyłem na jego spokojną twarz. Śliczne, długie rzęsy, oraz powieki, które skrywały jego piękne szare oczy... Przydługawe włosy, które opadały na jego twarz, chciałbym tam podejść, odgarnąć mu je z oczu, aby następnie pocałować go w czoło... w policzek... lub w usta... Myśląc o tym, czułem palące rumieńce na policzkach, tak bardzo go kocham... Chciałbym być z nim już na zawsze... Chociaż wątpię, by mnie zechciał, w dodatku faceta... Kiedyś mu to wyznam, jeśli mnie zaakceptuje, to pierwszym gestem, jaki zrobię, to złapię go za dłoń, Takie miękkie, duże, męskie dłonie... w dodatku, takie ciepłe... Ja naprawdę go kocham i nie pozwolę mu odejść, mogę stać się nawet stalkerem, byle by być blisko niego!
Po godzinie mojego wgapiania się w niego chłopak otworzył oczy. Ze szczęścia się popłakałem.
— Al! Wszystko dobrze?! — krzyknąłem.
— Sss, taa... czuję się, jakbym obudził się z jakiegoś długiego snu... Co się stało? — spytał zaspany, słodki, pomyślałem.
— Boli cię?
— Nie.
— Przecież widzę.
— Nie twoja sprawa — wrócił stary Al, zaśmiałem się w myślach.
— Przepraszam... To moja wina...
— ...
- Hej, powiedz coś... okrzycz mnie...
— Ehh... — westchnął — mam cię dość, dobranoc — powiedział i zamknął oczy, po chwili usłyszałem jego równy oddech.
— Czyli jednak masz mnie dość, hmm? — szepnąłem sam do siebie, po czym położyłem się na boku tyłem do chłopaka — jesteś naprawdę okrutny, wiesz...?
Mimo że ja tak bardzo cię kocham...
Czemu ciągle mnie ranisz?
¸„.-•~¹°"ˆ˜¨ ¨˜ˆ"°¹~•-.„¸
Postaram się poprawić tę historię :)
Więc no, wena mi wróciła by znowu pisać z profilu dupka Algiera xd
Może coś pyknieO właśnie, na moim profilu możecie znaleźć historię Polski. Chciałam napisać to na podstawie wydarzeń historycznych, ale nie mam podstawy, jaką mogłaby być np. Książka do historii...
No cóż, zawsze coś :)
Do jutra!
CZYTASZ
Bezwzględna siła |Yασι| [✔]
Ngẫu nhiênAlgier jest chłopakiem o nieprzeciętnej sile, dosłownie nadludzkiej, no bo jaki szesnastolatek potrafi zmiażdżyć ciężarówkę gołymi rękami, tak, jakby była zrobiona z papieru? Nie wymagał on od życia niczego, tak samo życie nie wymagało nic od niego...