Obudziłem się jako pierwszy.
Było mi strasznie gorąco, dopiero później przypomniałem sobie, co stało się poprzedniego dnia. Mimowolnie oblał mnie rumieniec. Jak ja mogłem mówić takie rzeczy...? W sumie to jeszcze nic, w porównaniu do tego, co powiedziałem w szpitalu, „bardzo, bardzo blisko" CO?
Co jest ze mną do cholery nie tak?!
O co tutaj chodzi, czemu nie potrafię zachowywać się tak jak zawsze...?
To dlatego, że jesteśmy razem...?
Według mnie to nadal głupi brzmi...
Chcąc ocucić rozum, potarłem palcami skronie, co w pewnym sensie przyniosło ulgę. Spojrzałem niżej, na twarz Niko, który uśmiechał się przez sen wtulony w moją klatkę piersiową. Uroczy, pomyślałem, za co natychmiast skarciłem się w myślach. Zawsze, gdy zbliżam się do ludzi, dzieje im się coś złego...
Właśnie...
To moja wina, że ciągle trafialiśmy do szpitala...
Gdybym wtedy się na niego nie wkurzył, ten normalnie przyszedłby do pokoju i nie spadłaby na niego szafka...
A ta bójka... Muszę się dowiedzieć, o co chodziło, nie mogę tego zostawić w ten sposób. W tej szkole jest mnóstwo osób, które mnie nienawidzą. Jeśli to znowu będzie moja wina...
Muszę powoli odseparowywać się od Nikolaia, nie ma innego sposobu, by go chronić...
Znając życie, będzie zraniony, więc co ja mam do licha zrobić?
Nie chcę więcej widzieć jego łez.
— Coś taki zamyślony? — przerwał moje wywody, problem, o którym właśnie myślałem.
— A tak jakoś — spojrzałem na niego i się uśmiechnąłem, na co ten natychmiast się zarumienił, co było słodkie... NIE, ja muszę znowu zacząć go nienawidzić!
— Coś się stało?
— Nic szczególnego, a czemu pytasz?
— Bo ściągnąłeś brwi, jakby coś cię dręczyło.
— Ach, nieważne, lepiej powiedz, czemu jesteś tutaj tak wcześnie?
— Załatwiłem sobie wypis!
— Ehh — westchnąłem.
— Nie cieszysz się?
Czy ja się cieszę? Z jednej strony tak, bo ja go ten, no, a z drugiej, to tak nie bardzo, bo znowu będzie mnie wkurzał swoją obecnością.
— ...
— Co to ma być za długa cisza? — roześmiał się.
— No oczywiście, że tęskniłem — to była najlepsza opcja do wyboru.
— Nie wierzę, że to usłyszałem — zrobił zaskoczoną minę, na co ja dałem mu pstryczek w czoło — Za co to?!
— Za nie wierzenie we mnie — zaśmiałem się, po czym wstałem i skierowałem się do kuchni, byłem głodny.
— Al! Ćwoku jeden! Wracaj tutaaaaj!
— Nie chce mi się.
— Ale ja chce się przytulić!
— To sobie chodź.
Jak na zawołanie, gdy wyciągałem z lodówki jogurt, Niko podszedł do mnie od tyłu i mnie przytulił. Odłożyłem opakowanie na blat szafki, która stała obok, zdjąłem jego ręce z siebie, po czym się odwróciłem i kucnąłem przed nim, byśmy byli, mniej więcej na równej wysokości.
— Nabijasz się ze mnie? — zrobił naburmuszoną minę.
— Chciałeś się przytulić, czyż nie? — zaśmiałem się, po czym rozłożyłem ramiona i lekko rozłożyłem nogi.
— Jesteś okropny — powiedział, lecz mimo tego, podszedł do mnie i mnie przytulił. Tym razem to moja głowa była na wysokości jego klatki piersiowej, dzięki czemu słyszałem, jak mu serce bije. Nie wiem czemu, ale coś ścisnęło mnie w żołądku, a moje serce przyspieszyło. O co w tym wszystkim chodzi do cholery?
Odsunęliśmy się od siebie, a ja miałem nieodpartą chęć na jego usta.
Podnosząc się, pocałowałem go bardzo namiętnie, uśmiechnąłem się, gdy niezdarnie zaczął oddawać pocałunki.
— Dziękuję za posiłek — uśmiechnąłem się i zobaczyłem, jak chłopak czerwieni się, bo rumieńcem już tego nazwać nie można było — Wszystko dobrze? - zapytałem jeszcze, by mu trochę dokuczyć i przyłożyłem nasze czoła do siebie, by „zmierzyć temperaturę" — jesteś rozpalony...
— A jak myślisz, czyja to wina?! — Krzyknął, po czym wziął mój jogurt i poszedł do pokoju.
— Naprawdę miałem na niego smak — powiedziałem i wziąłem pieniądze, by następnie wyjść z pomieszczenia.Zjem coś na mieście.
¸„.-•~¹°"ˆ˜¨ ¨˜ˆ"°¹~•-.„¸
Hejo!
Jak tam wam dzionek mija?
Mam nadzieję, że dobrze ^^
Aby umilić wam wieczór, podsyłam rozdzialik :)
Mam nadzieję, że się spodobał!
Papa!
CZYTASZ
Bezwzględna siła |Yασι| [✔]
RandomAlgier jest chłopakiem o nieprzeciętnej sile, dosłownie nadludzkiej, no bo jaki szesnastolatek potrafi zmiażdżyć ciężarówkę gołymi rękami, tak, jakby była zrobiona z papieru? Nie wymagał on od życia niczego, tak samo życie nie wymagało nic od niego...