Rozdział 30

1.4K 187 12
                                    

  Maraton #6

Następnego dnia, Niko mnie olewał, dosłownie cały dzień. Żeby zrobić mu na złość, w pracy wziąłem sobie dzień wolnego, dzięki czemu mogłem odwiedzić go w pracy.


Zadzwoniłem do jego kuzyna z prośbą o adres restauracji, grzecznie odpowiedział, więc po szkole jakoś godzinę po wyjściu kurdupla, także opuściłem mieszkanie.

Doszedłem w wyznaczone miejsce, wszedłem przez drzwi, przy których zawieszony był dzwoneczek.

— Już! — krzyknął Niko, zapewne nie zauważając, kim jest następny klient. Gdy się zbliżył, nadal miał ten firmowy uśmiech.

— Al, co ty tutaj robisz? — spytał zaskoczony.

— Przyszedłem do restauracji, bo ktoś znowu wyjadł lodówkę — zaśmiałem się.

— Pojedynczy stolik, prawda? — westchnął ociężale.

— Wszakże owszem.

Poszedłem za nim, do stolika wskazanego stolika, po czym zamówiłem kawę. Nie byłem głodny, miałem zamiar jedynie popatrzyć na gówniaka. Mimo wszystko muszę przyznać, że wyglądał nie najgorzej. Ubrany był w czarny surdut, który nie powiem, leżał na nim idealnie, czarne spodnie, oraz elegancka muszka — jeszcze nigdy nie widziałem go tak stylowo ubranego. Brawa dla kuzyna!

Siedziałem tak prawie 3h, popijając tylko zimną kawę. Za każdym razem, gdy kurdupel mnie mijał, to piorunował mnie wzrokiem. Zabawne.

Moją świetną zabawę przerwał telefon z pracy.

— Halo?

— Dzień dobry, czy dodzwoniłem się do pana Algiera Spyair?

— Tak, coś się stało?

— Jeden z naszych pracowników miał wypadek na magazynie, a potrzebujemy natychmiast kogoś, ponieważ mamy dziś spory ruch. Wiem, że wziął dzisiaj pan wolne, ale najszybciej wyrabia pan normę, na prawdę pana potrzebujemy.

— Już idę — powiedziałem, coś czuję, że będzie premia, uśmiechnąłem się sam do siebie.

Podniosłem rękę, chcąc poprosić o rachunek. Jako że jestem klientem obsługiwanym przez Nikolaia, to właśnie on przyniósł mi rachunek.

— Więcej tutaj nie przychodź — powiedział cały czerwony.

—Mhmm — pogłaskałem go po włosach, rozwalając fryzurę.

— Wiesz, ile ja ją układałem?! - krzyknął szeptem, po czym dopowiedział — wynoś się już...

— Więc papa — po tych słowach opuściłem lokal.

Tak jak prosił szef, kierowałem się w stronę firmy, gdy nagle ktoś złapał mnie za dłoń. Odwróciłem się lekko spłoszony. To była Narumi...

— Czego chcesz? — spytałem ozięble.

— Chodź ze mną — powiedziała poważnie.

— Po co?

— Do fryzjera! — krzyknęła, po czym dosłownie siłą zaciągnęła mnie do lokalu. Szkoda, że moja moc nie działa w taki fajny sposób, by nie mogła mnie ruszyć... — Przyprowadziłam go! — podniosła głos na całe pomieszczenie, zwracając na siebie uwagę klientów, jak i większości personelu.

— Dobra robota! — powiedział jakiś chłopak z entuzjazmem — wejdźcie do środka — wskazał nam drogę ręką, do pokoju dla pracowników. Coś czuję, że nie skończy się to za dobrze...

— Siadaj tutaj — nakazała — i się nie ruszaj, bo inaczej Iwan ogoli cię na łyso.

— Co? — spytałem zaskoczony, lecz ta tylko się zaśmiała.

— Sorki, że tak długo, ale musiałem pójść po sprzęt — powiedział chłopak, o imieniu Iwan. Średniego wzrostu blondyn o zielonych oczach, jednak nie były one tak piękne, jak Nikolaia. — Dobra, to teraz jakby cię tu obciąć, hmm...

— A nie mogę sam zdecydować?

—Nie — powiedzieli oboje, równocześnie.

— Wiem! — mówiąc to, złapał mnie za głowę i zaczął się bawić włosami — Tutaj ci nieco podetniemy, a grzywkę ułożymy w ten sposób, z tyłu też musimy podciąć, mhmm, tak będzie dobrze.

— Tak, czyli, jak? — w ogóle nie widziałem siebie w tym, co mówił.

— Zaraz zobaczysz — i wziął się do cięcia.

Tego dnia, moje życie się zakończyło.

Bezwzględna siła |Yασι| [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz