Po skończonych zajęciach powoli szedłem do pokoju w akademiku. Tak jak się spodziewałem, Nikolai będzie dzielił ze mną pokój. Szedł przodem, szybkim i wesołym krokiem, z bananem na twarzy. A nie mówiłem, że to wkurzająca osoba?
Powoli dotarliśmy na miejsce. Jako że byłem spory kawałek za nim, ten wyjął swoje klucze, które niedawno dostał, i otworzył nimi drzwi, zostawiając je otwarte na oścież. Poczłapałem do pomieszczenia, wszedłem i zamknąłem moje małe mieszkanko. Tak, ono jest moje, nigdy nie przyznam, że miło będzie mi się z nim mieszkało. No, przynajmniej nie zrobię tego szczerze i na trzeźwo.
— Które łóżko jest moje? — spytał, a ja walnąłem się w myślach w czoło. Masz jakiś wybór, jełopie?
Zamiast cokolwiek powiedzieć, zmusiłem się jedynie na wskazanie palcem jego części pokoju. Potem, ignorując go, usiadłem na moim łóżku i włączyłem laptopa.
— Nie odrabiasz lekcji? —spytał, a ja pokręciłem przecząco głową. Przez to, że tu jest, nie mogę zdjąć kaptura... Co więcej, jak ja będę spał? Ech... Na samą myśl o problemach związanych z jego przybyciem bolała mnie głowa.
— Ej, odezwij się do mnie! — próbował wymusić na mnie choćby jedno słowo, lecz ja nie dawałem za wygraną. Wiedziałem, że jedno słowo spowoduje kolejne, a finalnie poprowadzimy konwersację, czego nie chciałem. — Ej, mówię do ciebie! Jak się nazywasz? Ej! Ej! Ej! — zaczął się wydzierać.
— Proszę, bądź ciszej, zdenerwujesz sąsiadów — nie ciesz się, kurduplu. Może wygrałeś bitwę, lecz wojna należy do mnie.
— Imię!
— Algier.
— Nazwisko!
— Spyair.
— Lubisz mnie?
— A czemu miałbym cię nie lubić? — tak naprawdę chciałbym powiedzieć, że go nienawidzę, lecz muszę być grzeczny.
— No bo jestem wkurzający?
— Nie, nie jesteś, po prostu jesteś dosyć... żywiołowy — "Strasznie wkurzasz mnie, mam cię dość" jak ja kocham swoje myśli...
— Dzięki — zaśmiał się. — Jesteś jedną z pierwszych osób, które nie powiedziało mi, że jestem wkurzający.
— Spoko — po mojej wymijającej odpowiedzi nastała upragniona chwila ciszy. Która, jak się każdy mógł spodziewać, po raz setny tego dnia została przerwana.
— Co robisz? — spytał.
— Piszę.
— Co piszesz?
— Nic takiego.
— Gdyby to było nic takiego, to byś nie pisał! Pokaż!
— To nic takiego, naprawdę. A może przeszkadzam ci, stukając w klawisze? Jeśli tak, to przepraszam, już przestanę — to był pretekst, by wyłączyć laptopa.
Gdy odkładałem urządzenie z powrotem na szafkę, zauważyłem, że Nikolai zbliżył się do mnie bardzo blisko. Poczułem wypieki na twarzy, więc pochyliłem głowę, po czym przewróciłem się na łóżko i zamknąłem oczy. Nagle materac ugiął się nieznaczenie, lecz wiedziałem, że on siedzi tuż koło mnie.
To stało się nagle.
Szybki ruchem chwycił mój kaptur i zdjął go, odsłaniając całą moją głowę. Dopiero teraz musiałem być czerwony.
— Wow — wyszeptał, lecz ja nic nie odpowiedziałem. Założyłem go ponownie i odwróciłem się do chłopaka plecami, nadal leżąc.
— Masz niesamowite oczy — dokończył. — Takie białe jak śnieg! A włosy zupełnie czarne! WOW!
— Cicho... — powiedziałem niegłośno, gdyż te komplementy mnie onieśmieliły. Ja serio nienawidzę ludzi...
— Jakie cicho?! Po co ci ten kaptur, nie przeszkadzają ci plotki?
— Nie, czemu mają mi przeszkadzać?
—Nie jesteś samotny? — z jego głosu zniknął entuzjazm.
— Nie — moja zwięzła odpowiedź spowodowała u niego głośne westchnięcie.
— Nie pozwolę ci na bycie aspołecznym! — powróciła charyzma w jego głosie.
—Powodzenia — rzuciłem od niechcenia, po czym wstałem z łóżka i udałem się pod prysznic.
— Zobaczysz, jeszcze zdobędziesz kolegów! - krzyknął za mną.
Taa, ja i koledzy... Nawet nie wiem, z czym to się je. Ja po prostu nienawidzę sporego towarzystwa, a szkoła to dla mnie piekło. Jedyną oazą spokoju był mój pokój, lecz teraz nawet on jest okupowany przez szatana — króla piekła.
Ale jak już wspomniałem — to, że udało mu się ze mną porozmawiać, nie oznacza jeszcze, że może się ze mną spoufalać. Jedna wygrana bitwa to nie wygrana wojna.
CZYTASZ
Bezwzględna siła |Yασι| [✔]
DiversosAlgier jest chłopakiem o nieprzeciętnej sile, dosłownie nadludzkiej, no bo jaki szesnastolatek potrafi zmiażdżyć ciężarówkę gołymi rękami, tak, jakby była zrobiona z papieru? Nie wymagał on od życia niczego, tak samo życie nie wymagało nic od niego...