W moim telefonie włączył się budzik, zasrana technologia! Zaczęła grac muzyka "Flying theme". Bardzo mnie to odprężyło. Przed oczami miałam ten świat.
Świat oczami jeźdźca, jakby z własnej perspektywy. Wracały wspomnienia, widziałam góry, skały, morze... Niesamowite.
*Czkawka*
Miałem zamknięte oczy przed którymi pojawiły się złote iskry. Kiedy je otworzyłem przeraziłem się okropnie. Gdzie ja byłem!? Na około było ciemno, szaro. Stałem jakby na środku ścieżki, chodnika. Widziałem na około siebie wielu ludzi, szarych, ponurych. Wielkie budynki i wieżowce zasłaniały niebo. Ludzie szli wpatrzeni w ziemie, a raczej w telefony. Nikt na nikogo nie zwracał uwagi. Kolory były marte, wszystkiego, nawet skóry. Padał deszcz, ludzie przechodząc szturchali mnie, jakbym nie istniał. Spojrzałem pod nogi, w kałuży ujrzałem swoje odbicie, byłem zaskoczony. Wyglądałem jak ja... Tylko, jakby to nazwała kiedyś Astrid. Mniej bajkowo.
- Szczerbatku? - Zawołałem smoka, nie było go. Przechodznie nawet nie zwrócili uwagi na mój głos, odbijający się w kałużach.
Czy to możliwe abym przeniósł się do jej świata? Dlaczego? Jak? I nagle, minęła mnie postać. Nie wyglądała jak wszystkie inne, szła dumnie, wyprostowana, patrzyła się przed siebie. Szła bardzo szybkim krokiem, więc po chwili zniknęła w tłumie. Ujrzałem tylko skrawek jej blond włosów. Co było w niej niesamowitego? Wyglądała jakby... Promieniała.
Jej blond włosy miały żywy kolor i świeciły na złoto z daleka.
- Astrid! - Zawołałem, nie usłyszała mnie, z bardzo daleka ujrzałem, że promienie skręcając w jakąś uliczkę. Zacząłem przepychać się między ludźmi którzy byli niczym marionetki. Wreszcie dobiegłem do zakrętu i wskoczyłem w szczelinę między budynkami. Jakieś 15 metrów dalej, kończyły się wielkie wieżowce i równo z ścianami budynków zaczynał się obaszar bardzo słoneczny... To było niczym w jakiejś dziwnej krainie, albo śnie...
Przebiegłem pare metrów, zatrzymałem się na pograniczu światła i ciemności. Dziewczyna była odemnie jakieś 5 metrów dalej. Zawołałem z nadzieją w głosie:
- Astrid?
I nagle, postać zatrzymała się. Jakby skamieniła, usłyszała mnie. Powoli odwróciła głowę, a mi zaparło dech w piersiach. To naprawdę była ona. Przez ten rok, zmieniła się i oprócz tego, że wyglądała jakby przechodziła paskudny okres w życiu i jakby płakała 24h. Była jeszcze piękniejsza niż rok temu.
Blondynka obróciła głowę, a następnie bardzo powoli i podejrzanie reszte ciała. Lekko się schyliła przybierając pozycję do obrony, ataku. Przełknąłem głośno ślinę i zrobiłem krok do przodu, bardzo efektywnie wychodząc z cienia w blask słońca.
Na mój widok zrobiła ogromne oczy i cofnęła się o krok. Była w szoku. Jakby zobaczyła ducha.
- Astrid. - Powtórzyłem czując jak wielka gula utkneła mi w gardle, mój głos drżał.
Dziewczyna oddychała, jakby zaraz miała zemdleć.
- Czkawka...? - Szepnęła niedowierzając. Nie była w stanie się uśmiechnąć. I nagle, takie westchnięcie, pod prychnięcie pełne ulgi. Na jej twarzy pojawił sie ogromny uśmiech, a w oczach łzy. Wyglądała jakby chciała podbiec do mnie. I nagle spojrzała w dół, na około niej pojawiły się złote iskry, w których już zniknęły nogi.
- Czkawka! - Zawołała podnosząc na mnie wzrok i wyciągając rękę.
- Astrid! - Wrzasnąłem podbiegając do niej. Niestety, zdążyłem wbiec tylko w złoty pyłek, który po sekundzie zniknął. I wtedy... Obudziłem się z krzykiem i wielkimi oczami.
Rozejrzałem się na boki prędko, wciąż oddychając ciężko. Byłem w domu, w pokoju, w łóżku. Obok mnie, leżał Szczerbate, który teraz bacznie mi sie przypatrywał był lekko zmartwiony. Spojrzałem na siebie, swoje ręce, nogi, ciało. Dotknąłem twarzy, tak byłem sobą, na Berk, w swoim świecie! A więc to był sen? A może wizja? Może to znak! Byłem w niemałym szoku. Zerwałem się na nogi i szybko wybiegłem z domu, mój smok, mimo ogromnego zdziwienia za mną. Przebiegłem pół wisoki, zeskoczyłem z małego wzgórza i wbiegłem z trzaskiem drzwi do chaty. Była pusta i nienaruszona od pół roku. Zajrzałem do każdego pomieszczenia, na koniec do sypialni. Pusto...
Kręciłem się w kółko po pokoju, oglądając poraz setyny wszystkie zdjęcia i pamiątki. Mój smok stał w drzwiach. Biegnąc tutaj minąłem grupkę przyjaciół. Wcale mnie nie zdziwiło kiedy po chwili pojawili się przy mnie.
- Czkawka - westchnął Sączysmark - nie wiem jak ci to powiedzieć. Znowu... Nie chcę abyś uważał mnie, za bezdusznego, ale... Ona nie żyje. Ona nie wróci.
Spojrzałem na niego o dziwo z brakiem smutku, bardziej z desperacją.
- A ja nie tracę nadzieji, nigdy. Nie jestem psychiczny - zawołałem - ja poprostu wierzę w magię. To jeszcze nie koniec mówię wam. Będę czekał, rok, dwa, dwadzieścia, nawet sto.
- No wiesz, przeciętny wiking nie dożywa 100 lat - mruknał śledzik na co Eret wyjechał mu z łokcia i pokręcił głową z załamaniem. Patrzyłem się po nich wszystkich, oni już stracili nadzieje. Nie mogłem w to uwierzć, ale nie mogłem ich też obwiniać.
- Muszę wam coś opowiedzieć. Za mną. - Odpowiedziałem po chwili niezręcznej ciszy i ruszając w kierunku drzwi.
Nie byli przekonani, ale co mieli zrobić. Udaliśmy się do Twierdzy gdzie byli moi rodzice. W milczeniu usiedliśmy wszyscy przy ogromnym stole.
CZYTASZ
HOW TO TRAIN YOUR HEART - Astrid i Czkawka - LOVE STORIES
FanfictionJest to książka zawierające dwie osobne opowieści (miałam pomysł na dwie xD) o losach Czkawki i Astrid z filmu Jak Wytresować Smoka (1-3 i dalej). Są to oczywiście moje pozmieniane wersje. 1. A Woman With A Dragon Heart - opowieść o dziewczynie któr...