Zemsta II

182 6 13
                                    

Wskazałam aby "złe" smoki przepchały jego ciało do ognia, ale tak by było na widoku, staliśmy wszyscy na skraju wyspy, z wodą po kolana/połowę ud. Dzikie smoki które uratowałam natychmiast po uwolnieniu i wyprowadzeniu z płonącego budynku uciekły, odleciały skrzecząc szczęśliwie ze szczęścia i wolności. Tym czasem, stałam tak zanurzona do połowy w wodzie i przyglądałam się jak ogromna twierdza płonie, kiedy ogień gasł, kazałam smokom dodatkowo go podpalić. Przez chwilę wpatrywałam się jak kilka metrów odemnie ciało Grimmela płonie i zmienia się w proch, chciałam dopilnować wszystkiego... Aby dzieło jego (Grmmela) życia spłonęło na moich oczach i zniknęło tak jak on, aby nigdy nie zagrażał smokom. Kiedy siedziałam tak na brzegu, dałam rozkaz moim "niewolnikom" aby poleciały do miejsca gdzie zakwaterowana była flota mężczyzny (statki i dziwne konstrukcje). Aby wypuściły (niszcząc kłudki) uwięzione smoki i spaliły wszystko... Niech każda łódź zmieni sie w proch jak ich właściciel.

Przy płonącej, następnie tlącej się twierdzy siedziałam chyba z 2 doby. Wycieńczona czuwałam cały czas, po Grmmelu nie było już śladu. Ostatecznie została tylko mała piaszczsa wyspa z dużą ilością prochu. Przez cały ten czas myślałam o Czkawce, tęskniłam i martwiłam się. Obiecałam sobie, że to już ostatni raz kiedy się rozstajemy. Usłyszałam szum. Odwróciłam się i ujrzałam wielka falę. To czas aby woda pochłonęła proch. Wcisnęłam naszyjnik i po chwili pojawiłam się na klifie, w zatoce gdzie unosił się tylko dym, już z ostatnich łodzi i konstrukcji. Cała drżałam z wrażenia, to naprawdę koniec!

Smoki wciąż podpalały szczątki łodzi, aby te szybciej spłonęły. Ponownie minął cały dzień, kiedy fala dotarła i tutaj. Jak poprzednio zmyła z powierzchni wszystko co kiedyś istaniało... Po wykonaniu zadania przywołałam do siebie smoki, te wylądowały przy mnie na klifie. Obawiałam się nieco, jednak zaryzykowałam...

- Dziękuję za pomoc przy uwalnianiu smoków i niszczeniu floty oraz twierdzy Grimmela - powiedziałam, a następnie zaczęłam podchodzić do każdego z osobna i ściągać mu obrożę z trucizną i jadem. Wiedziałam, że zanim smoki dojdą do siebie minie pare godzin (były długo trute), po uzysakniu wolności poprostu padały niczym uśpione, wycieńczone. Oddychały ciężko, coraz lżej i lżej...

Kiedy całe stado (było ich wiele), już "spało" ja pozbierałam ich obroże w wielki stos i również go podpaliłam, a kiedy pozostała z nich tylko sadza... Był już kolejny wieczór. Pierwsze uśpione smoki powoli zaczynały się przebudzać, zanim doszły do siebie i mnie w ogóle zobaczyły z lekką duszą na ramieniu wcisnęłam naszyjnik. I zniknęłam.

*Czkawka*

Smoki zauważyły mnie z daleka, więc wylądowały na klifie.

- HEJ! - Zawołałem z daleka - nareszcie jesteście! - Te natychmiast po wylądowaniu powaliły mnie na ziemię i równocześnie zaczęły lizać. Zabawnie było być teraz właścicielami dwóch Furii. Kiedy się uwolniłem, to ja zacząłem je na raz głaskać, drapać, ściskać. - Udała się wam randka? Co? - Byłem szczęśliwy, choć one teraz były przy mnie, już nie byłem calkiem samotny, sam... Jedno zmartwienie mniej, teraz tylko bałem sie o Astrid.

Smoki jakby w odpowiedzi stanęły obok siebie, a Saga słodko otarła się o podbrudek Szczerbatka. Astrid miała rację, podczas tej wyprawy zakochały sie w sobie i zdobyły potrzebną do tego więź oraz zaufanie. Uśmeichnąłem się wzruszony na ten widok. Nagle smoczyca poderwała się skacząc zabawnie i dając mi znaczące syganły, zaczęła się rozglądać i wąchać, szukała blondynki.

- Astrid - mruknąłem i posmutniałem, smoki odrazu to zauważyły i podeszły do mnie mrucząć - zniknęła pare dni temu... Ona poszła pokonać Grmmłela.

Na moje słowa smoczyca podskoczyła przerażona, nastroszyła grzbiet i zaczęła syczeć, a następnie spojrzała na nas z przerażeniem i już chciała poderwać się do lotu kiedy skoczyłem przed nią wołając:

- Hej! Hej! Spokojnie! Maleńka! - Zacząłem głaskać ją po pyszczku, była bardzo zaniepokojona - rozumiem, że gdzieś słyszałaś o nim. Być może z opowiadań Astrid, w końcu opowiedziała ci o nas wszystko... Ale nie możesz za nią lecieć. Wiem, ja też się martwię! - Zawołałem czując jak do oczu napływją mi łzy - odeszłem od nich kilka kroków i uderzyłem pięścią o skałę - dlaczego to właśnie ona zawsze musi się narażać! - Następne zsunąłem się po zimnym głazie na ziemię i schowałem twarz w dłoniach.

Smoki położyły się po obu moich stronach kładąc pyszczki na prawej i lewej nodze, nieobecność dziewczyny jeszcze bardziej zbliżyła mnie i Sagę, teraz jestem pewny, że mi ufa i jesteśmy przyjaciółmi, rodziną. Widać, że chciały mnie pocieszyć.

- Tak bardzo się o nią martwię - westchnąłem patrząc im w oczy - powiedziała, że musi go pokonać puki na to czas. Chciała zemsty za wszystkie Nocne Furie które zabił... Tak Szczebatku, to jedyny człowiek który umiał zabić cały twój gatunek i połowę gatunku Sagi. Martwiła się o was, bała się, że wam zagraża, a wiecie jak Astrid was kocha...

Ulżyło mi, że smoki wróciły całe, zdrowe i szczęśliwe, przy nich czułem się odrazu lepiej. Wróciłem z nimi do domu dziewczyny. Poraz kolejny kiedy odczuwałem tęsknotę za nią oglądałem wszystkie nasze zdjęcia. Szczerbatek i Saga położyli się na wielkim głazie który był przygotowany specjalnie dla nich.

Od jakiegoś czasu śpię u dziewczyny co noc, a Szczerbatek przy nas, teraz ze swoją partnerką. Dlatego zanim dziewczyna zniknęła na ich powrót przygotowaliśmy w prezencie potrójny, ogromny głas, jako wspólne legowisko. Było bardzo późno kiedy się położyłem. Obudził mnie jakiś czas później szmer, otworzyłem oczy natychmiast (ach ten czujny sen) ogon Szczerbatka i Sagi właśnie zniknął za drzwiami. Wstałem i pocichu wyszedłem z pokoju, usłyszałem jakiś stukot na parterze i śmiech. Serce zabiło mi mocniej, zbiegłem ze schodów i ujrzałem jak smoki leżą na przygniecionej dziewczynie i ją liżą. Blondynka śmiała się i piszczała.

- Astrid! - Zawołałem, na co smoki odskoczyły od niej robiąc mi miejsce, a ona wstała pośpiesznie i podbiegła do mnie rzucając mi się na szyję.

- Astrid! - Zawołałem, na co smoki odskoczyły od niej robiąc mi miejsce, a ona wstała pośpiesznie i podbiegła do mnie rzucając mi się na szyję

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


HOW TO TRAIN YOUR HEART - Astrid i Czkawka - LOVE STORIESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz