2. Perfect Duet.

901 85 26
                                    

W związku z powrotem Ricka do kraju nagle w moim życiu zagościły znów dwie rzeczy: kac po wszystkich nocnych eskapadach po Camden Town i jazz. Co prawda za kacem specjalnie nie tęskniłam, zwłaszcza że teraz poranki zrobiły się trudniejsze, nie mogę już przesiadywać do południa w puchatym szlafroczku z zimną kawą i liczyć, że złe samopoczucie samo minie. Teraz muszę zaplatać warkoczyki i prowadzić Alice do żłobka. Za to zdecydowanie brakowało mi muzyki, brakowało mi poczucia, że jestem naprawdę dobra w czymś wyjątkowym, że mam talent. Pieczenie ciastek dawało mi satysfakcję, ale to była satysfakcja z pracy, a nie z... życia.

I tak gwar rozmów w kawiarni jakoś bardziej daje mi w kość, gdy spałam tylko kilka godzin, a na ręce wciąż miałam pieczątkę z klubu.

– Jak ja mam kogoś poznać... – wzdycha Pola, przebierając się w fartuszek, gdy próbuję jej opowiedzieć o tej części wieczoru, którą jeszcze pamiętałam. – Jak mam sobie znaleźć faceta, jak nawet w żłobku muszę tłumaczyć, że nie jesteś moją dziewczyną, tylko siostrą.

– Co?! – pytam, plując kawą, byłam pewna, że ma na myśli znów jakiegoś klienta w kawiarni. – W sumie to nie aż takie dziwne... Mamy różne nazwiska, nie jesteśmy do siebie podobne. Ty jesteś matką, a ja drugim opiekunem...

– Właściwie jesteśmy jak stare małżeństwo. Nawet żadna z nas nie uprawia seksu – mówi moja siostra i parskamy śmiechem, a ona zaczyna opowiadać o porannych humorach swojej córki i tym, że były spowodowane hałasem, jaki robiłam, wracając nad ranem.

Większość mojego życia nie lubiłyśmy się z Polą. Choć może to nie jest sprawiedliwe stwierdzenie, bo to ja jej nie lubiłam, nienawidziłam ją tak, jak nienawidzić mogą tylko rozpieszczone nastolatki. Zazdrościłam jej matczynej miłości, którą ona miała na co dzień, a ja dwa razy w roku, zazdrościłam jej codzienności w Polsce i tego, że nikt od niej nie wymaga perfekcji. A mimo tego wszystkiego Pola jak jakiś cholerny anioł zawsze się starała, zawsze powtarzała mi, że jestem jej małą siostrzyczką i nic tego nie zmieni.

A teraz po tych wszystkich latach i zawiłościach była moją najlepszą przyjaciółką. Jedyną prawdziwą przyjaciółką, na której zawsze mogłam polegać.

Reszta koleżanek wyparowała razem z pieniędzmi ojca z mojego konta i pierwszym dniem terapii.

A Pola przy mnie trwała. Nawet jeśli dom wymagał remontu, a rachunki w kawiarni na początku ledwo wychodzili na zero.

Moja siostra uśmiecha się do mnie i wychodzi na salę, a ja zaczynam dekorować tort, który był do odebrania wieczorem. Kilkanaście minut później puka jednak w określony sposób, przechodząc koło drzwi na zaplecze.

Spoglądam w kamerę monitoringu, dostrzegając blondyna ze srebrnego ekranu, w którym Pola zakochała się od pierwszego wejrzenia, a ja wolałam zachować dla siebie, że kiedyś spotkałam jego i jego bezczelnego przyjaciela podczas koncertu.

I choć Tom Hiddleston nie widział pod moim fartuszkiem dziewczyny, która wyszła tamtego wieczora z klubu z Benedictem, wolałam nie ryzykować, że kiedyś połączy fakty.

Dlatego, gdy odwiedzał nas prawie codziennie od kilku tygodni, ja regularnie chowałam się na zapleczu, do czasu aż wyjdzie.

A Pola uśmiechała się do niego czarująco i nie umiała wydusić z siebie nic więcej niż kwoty, jaką ma do zapłacenia.

– Addie, zamówione ciastka do odbioru – mówi Natalia, druga z naszych pracownic i pomaga mi wyjąć blachę z zamówionymi wuzetkami.

Wychodzę do klientów i przekładamy przy nich ciastka w kartony. Zagaduję sympatycznie o okazję, na jaką je zrobiliśmy i o to, czy jedli gdzieś indziej te polskie ciastka.

you can't always get what you want • B.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz