49. Aren't you tired trying fill that void?

462 74 61
                                    

Całe nastoletnie życie wszyscy dookoła nas straszą nas ciążą, jako dziewczyna w kółko słyszałam przytyki nauczycielek, koleżanek czy nawet własnego ojca. W kółko to samo.

Tylko w ciążę nie zajdź.

Nikt nigdy nie próbował z nami rozmawiać co zrobić, jeśli chciałoby się w nią w końcu zajść, jakby to było takie banalne. Zdejmij majtki i dziewięć miesięcy później będziesz mieć różowego bobasa.

I nie odmawiam, na pewno, u niektórych właśnie to tak działa, zwłaszcza jak ma się te kilka lat mniej na karku jak moja przyjaciółka.

Ja natomiast po raz trzeci patrzyłam sfrustrowana na jedną kreskę na teście i wiedziałam, że Josh też jest już zmęczony, ciągłym powtarzaniem mi, że: jak nie teraz to następnym razem. Robiło mi się niemal niedobrze, jak myślałam o siedzeniu znów z aplikacją na telefon i planowaniu, że dziś na pewno musimy się kochać. Wiem, zdaniem mojej siostry przykładałam do tego za wielką wagę, ale trudno mi było, przykładać mniejszą widząc, jak Josh powoli się ode mnie odsuwa. Miałam wrażenie, że im bliżej ślubu, im bliżej posiadania dziecka, tym bardziej cały nasz związek rozłazi się w szwach.

Wyrzucam test do kosza, kończę się malować i jadę do cukierni, chwilowo przyjmując z ulgą, że Josh grał ostatni koncert tej jesieni. W końcu za niecałe dwa miesiące mieliśmy wziąć ślub.

Pola nalewa mi kawę i się do mnie uśmiecha, jakby doskonale wiedziała, czemu jestem dziś w takim paskudnym humorze, a ja absolutnie nie miałam ochoty o tym rozmawiać. Więc było niemal jasne, że jak tylko Maral zacznie pracę, moja siostra przyjdzie do mnie na zaplecze.

– Jak się czujesz Miśka? – pyta, a ja się uśmiecham.

– W porządku. Przynajmniej będę wyglądać szczupło w sukience – odpowiadam, dalej wałkując ciasto na tartę.

– Powinnaś ją pojechać w końcu kupić, podobnie obrączki i wybrać kwiaty...

– Josh wróci, to się tym zajmiemy. Wiem, jaką chcę sukienkę taką, jaką mierzyłam przed Twoim ślubem.

– To możemy się wyrwać dziś wcześniej i po nią pojechać – mówi Pola i szturcha mnie lekko w bok.

– Jak Ty to kurwa znosisz?

– Po pół roku przestałam się stresować, zajdę w ciążę jak w nią zajdę. Nie mam zamiaru, dłużej nie pić alkoholu, być na diecie i wyliczać nam seks. To nie pomaga, też nie powinnaś...

– Wiem, co powinnam.

– Ada, moim zdaniem to po prostu nie jest dla was moment na dziecko – mówi po raz kolejny to samo. – Robienie sobie dziecka, żeby się nie rozstać to naprawdę zły pomysł.

– Przecież my się nie rozstaniemy.

– Nie życzę wam tego – mówi i się uśmiecha. – Po prostu weź głęboki oddech i ciesz się życiem bez dzieci, póki takie macie.

– Staram się – odpowiadam. – Masz rację, wyjdźmy stąd wcześniej i pojedźmy po sukienkę.

Pola całuje mnie w policzek i kilka godzin później siedzimy w tym samym salonie sukien ślubnych, w którym ona zamawiała swoją. Tylko tym razem to ona siedzi z szampanem naprzeciwko przebieralni, a ja mierzę kreację za kreacją, w każdej znajdując coś, co mi nie pasuje.

– Już wiem, czemu byłaś taka wkurwiona, jak szukałyśmy mojej – krzyczy Pola, gdy zakładam na siebie kolejną sukienkę.

Długa, prosta z niewielkim dekoltem z przodu, niewielkim rękawkiem i odkrytymi plecami. Całość wykonana z koronki, patrzę właśnie na tę koronkę opadającą na moje stopy i czuję, że chcę mi się płakać.

you can't always get what you want • B.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz